Poniedziałek, 29 lipca 2024

imieniny: Marty, Olafa, Beatrycze

RSS

Duży kaliber: Mord w Kamieniu. Przez pierwszy rok nie mogłem spać

12.09.2017 00:00 red.

RACIBÓRZ, RYBNIK – Nikt z domowników nie pytał mnie o tą zasypaną dziurę. Ciężko było przebywać na tym placu, robić grilla, wiedząc, że Andrzej jest tam pochowany. Pod koniec 2016 roku już czułem, że policja zaczyna mnie podejrzewać o jego zniknięcie – mówi Sebastian P., oskarżony o makabryczne zabójstwo w Rybniku Kamieniu.

W areszcie śledczym przy Zakładzie Karnym w Raciborzu przebywa Sebastian P. – 41-letni mechanik maszyn i urządzeń górniczych, ostatnio zatrudniony w austriackiej firmie budowlanej, ojciec dwójki dzieci. Zdrowy psychicznie, w przeszłości karany za napad. To on w 2010 roku miał zamordować 61-letniego Andrzeja Becha, od którego miał wynajmować dom przy ulicy Poremby w rybnickiej dzielnicy Kamień. Szczątki mężczyzny zakopał na placu, na którym przez kolejne lata wypoczywała jego rodzina. Sebastian P. przyznaje się do zabójstwa. W sądzie odbyła się pierwsza rozprawa.

Podejrzane zachowania

– Andrzeja Becha poznałem rok przed wprowadzeniem się do domu w Kamieniu. Wcześniej w tym budynku mieszkała moja żona i dzieci – zeznawał przed sądem zastrzegając, że nie będzie odpowiadał na pytania prokuratora. – Zabiłem Andrzeja Becha z powodu krzywdy, którą zrobił Pawełkowi. Dziecko cierpi na porażenie mózgowe. Od pewnego czasu miałem podejrzenie, że coś jest nie tak. Mówił, że miał pić piwo z dziadkiem, jak nazywał Andrzeja, mówił coś o nożu i o całowaniu po brzuchu. Potem było zdarzenie w basenie, po którym nabrałem pewności, że go krzywdzi – tłumaczył. Sebastian P. postanowił porozmawiać z Andrzejem Bechem na temat dziwnego zachowania Pawełka. 61- latek przyniósł dwa piwa na zgodę. Podczas rozmowy doszło do awantury i Sebastian P. pobił starszego mężczyznę.

On to bagatelizował

Dzień później, 27 czerwca 2010 roku, Sebastian P. zauważył Andrzeja Becha na podwórku. 61-latek mieszkał w budynku gospodarczym. – Zaprosiłem go na kawę, aby go dopytać o to co zrobił Pawełkowi i czy rozumie że go skrzywdził. Cały czas byłem na niego wściekły. Andrzej wszedł do kuchni. Kiedy sypałem kawę do szklanki, poszedł do łazienki. Jak wyszedł, powiedział, że jest sprawa na policji w kontekście tych śladów pobicia na twarzy – mówił oskarżony. Dom przy ulicy Poremby zbudowany jest w ten sposób, że z kuchni można było przejść do przedpokoju, a potem do tego małego przedpokoiku, skąd jedne drzwi prowadziły do piwnicy a drugie na zewnątrz. – Tego dnia byłem trzeźwy. Żona nie widziała tego co zrobiłem, była na piętrze w sypialni. Kiedy powiedział o tym pobiciu nie wytrzymałem. Zrzuciłem go ze schodów, które prowadziły z przedpokoiku na parterze do piwnicy. Tam udusiłem przedłużaczem – mówił Sebastian P.

Zabójca przeciągnął nieżywego już Andrzeja do innej części piwnicy i pojechał na spotkanie rodzinne. W pewnym momencie z niego wyszedł i wrócił sam na ulicę Poremby. Na taczce przewiózł zwłoki na plac. I wrzucił do dołu. – Ta dziura, którą wykorzystałem do zakopania zwłok, była w miejscu, w którym wcześniej było mnóstwo zbędnych materiałów, kamieni, wszystko to porośnięte trawą. Kiedy go tam zakopałem, to specjalnie nie rzucało się to w oczy. Nikt z domowników nie pytał mnie o to. Potem w miejscu zasypanej dziury zrobiłem wylewkę do składowania drewna – tłumaczy.

Nie chciałem tam przebywać

Przez kolejne lata Sebastian P., wraz żoną i dziećmi, mieszkali przy mogile na placu. – Ciężko opisać co przezywałem przez ten okres czasu. Przez pierwszy rok nie mogłem spać. Wyjechałem pracować do Czech, żeby rzadziej być w tym miejscu, na tym podwórku. Ciężko było przebywać na tym placu, robić grilla, wiedząc, że Andrzej jest tam pochowany. I tak potem było przez kolejne lata. Pod koniec 2016 roku już czułem, że policja zaczyna mnie podejrzewać o zniknięcie Andrzeja. Żona pytała nieraz „ciekawe co się stało z Andrzejem?”. Nie podejrzewała mnie. Nie wiem co bym powiedział, gdyby mnie wprost o to zapytała. Żałuję tego co zrobiłem. Dla mnie i dla mojej rodziny jest to tragedia. Mieliśmy dom, mieliśmy rodzinę, przyszedł człowiek i to zniszczył – mówił przed sądem Sebastian P.

Córka oskarża

W lutym 2017 r., funkcjonariusze KMP w Rybniku, zaplanowali przeprowadzenie, z udziałem Sebastiana P. i jego rodziny, badań wariograficznych. Przed tą czynnością Sebastian P. przyznał się do zabójstwa, wskazał miejsce ukrycia zwłok oraz opisał przebieg zdarzenia. O zabójstwie powiedział żonie dwa dni wcześniej. Sebastianowi P. grozi dożywocie. Odpowiada za przestępstwo w warunkach recydywy. Kilka lat wcześniej napadł na placówkę SKOK. Córka Andrzeja Becha występuje jako oskarżyciel posiłkowy. Zaprzecza, żeby jej ojciec miał jakiekolwiek skłonności pedofilskie.

Adrian Czarnota

  • Numer: 37 (1318)
  • Data wydania: 12.09.17
Czytaj e-gazetę