W odpowiedzi Markowi Rapnickiemu, czyli co czyim jest problemem
List do redakcji
Wielce pochlebia mi, że mój skromny tekst dotyczący refleksji z ostatnich protestów w obronie władzy sądowniczej w Polsce, wywołał aż taką reakcję Marka Rapnickiego, który poświęcił mu czterokrotnie większy objętościowo komentarz. Czując się zaś „wywołanym do tablicy” postaram się krótko jak to tylko możliwe by nie zanudzać czytelników (stąd skoncentruję się tylko na najważniejszych moim zdaniem wątkach), na uwagi w nim zawarte odpowiedzieć.
Po przeczytaniu listu Marka Rapnickiego w pierwszej kolejności nasunęły mi się dwa spostrzeżenia. Pierwsze to takie, że zrozumiał on jak bardzo się różnimy w swych poglądach. Drugie, że kompletnie nie zrozumiał dlaczego.
Nikt nie jest nieomylny
Różnice które nas (i nie tylko nas) dzielą są bowiem dwojakie. Do pierwszej grupy zaliczyłbym odmienne zdanie o aktualnej polityce gospodarczej rządu, polityce oświatowej, reformie służby zdrowia czy też np. polityce obronnej lub zagranicznej. Marek Rapnicki działania rządzących chwali wymieniając przykłady (nietrafione), ja je zaś będę krytykował mając swoje argumenty, nad którymi teraz jednak nie będę się rozwodzić by oszczędzić czas czytającym te słowa. Te różnice nie są jednak kardynalne i nie przeszkadzają ani nam ani reprezentującym nas w Warszawie politykom rozmawiać, dyskutować i ewentualnie dochodzić do kompromisów (jeżeli oczywiście taka wola by istniała). Tym bardziej, że nie zakładam z góry że to właśnie osoby mające poglądy podobne do moich muszą tu mieć zawsze rację – nikt bowiem nie jest nieomylny (o czym Marek Rapnicki też powinien pamiętać!). To, że Polacy w tych sprawach się różnią jest naturalne i nie powinno budzić niczyjego niepokoju. Problem, który starałem się zasygnalizować, jest jednak znacznie poważniejszy z racji tego, że oprócz tych „normalnych”, jeśli mogę to tak ująć, różnic są jeszcze inne, znacznie poważniejsze.
Sądzi innych według siebie?
Marka Rapnickiego najwyraźniej uraziło moje stwierdzenie iż PiS, dążąc do wprowadzenia w Polsce ustroju autorytarnego, dąży równocześnie do uczynienia z nas swego rodzaju poddanych. Pod tym pojęciem Marek Rapnicki rozumie ludzi „bezrozumnych” tworzących „bezwolną masę”. Pozostaje dla mnie wielką tajemnicą dlaczego tak uważa, gdyż nijak nie wynika to z tego co napisałem. Być może sądzi innych według siebie? Bo gdy pisze o „ślepym wpatrywaniu się w Szkło kontaktowe TVN–u”, „wbijaniu do głów Polski Adama Michnika, Gugały, Miecugowa czy innych” odnoszę wrażenie, że za „bezrozumnych” uznaje drugą stronę. Przyjmując iż nie stanowią jej ludzie potrafiący samodzielnie myśleć i oceniać bieżące wydarzenia. To też nas różni, gdyż mnie do głowy by nie przyszło by komuś wypominać to co ogląda czy to co czyta.
Mieszkańcy demokratycznego państwa są obywatelami z racji przysługujących im praw i wolności, które są im gwarantowane przez prawo, na straży którego stoją niezależne sądy. Demokracja nie sprowadza się więc tylko do wyborów, gdyż te muszą być autentycznie wolne i mieć gwarancję przeprowadzenia w odpowiednich warunkach i według demokratycznych procedur. Obecnie rządzący wielokrotnie już pokazali, że konstytucję mają za nic, a niezależne sądy są ostatnią przeszkodą do zdobycia pełnej władzy. Mógłbym tu obszernie zacząć uzasadniać swą tezę, nie chciałbym jednak zanudzać czytelników akademickimi wywodami. Stąd też tylko pozwolę sobie przytoczyć znane powiedzenie, że jeżeli podczas przyjęcia kolejne osoby mówią nam iż jesteśmy pijani, to może warto by pójść spać?
Może warto się obudzić?
To, że zmierzamy ku autorytaryzmowi nie jest moim odosobnionym wymysłem. Tak twierdzi ogromna większość środowisk prawniczych, tak twierdzi ogromna większość środowisk akademickich, tak twierdzi wiele znanych osób ze świata polityki czy biznesu jak i zwykłych obywateli (wystarczyło spojrzeć na tłumy zgromadzone pod sądami w czasie ostatnich protestów) niezależnie od ich sympatii politycznych. Tego zdania jest też większość polityków zagranicznych, którzy choć swe zdanie wyrażają na ogół dość oględnie, nie pozostawiają jednak wątpliwości co o zmianach zachodzących w naszym kraju sądzą. Tak twierdzi zresztą i sam Jarosław Kaczyński gdy otwarcie mówi, iż podąża drogą przeciwną do swych poprzedników, tak twierdzą też politycy PiS (jak np. Witold Waszczykowski, gdy ostatnio stwierdził publicznie iż jego partia „zmienia ustrój”). Nie wiem więc dlaczego teza o dążeniu do zdemontowania demokracji w Polsce i zastąpienia jej reżimem autorytarnym budzi u Marka Rapnickiego takie oburzenie, skoro to jest po prostu fakt. Podobnie jak stwierdzenie o poddanych – w systemie autorytarnym bowiem, gdzie władza przez nikogo kontrolowana nie jest, a prawa i wolności obywatelskie nikomu gwarantowane nie są, o obywatelach trudno już mówić. Parafrazując powiedzenie zacytowane na wstępie, skoro tyle osób o tym mówi, może Marku warto się obudzić?
Kompromis jest niemożliwy
I tu dochodzimy do sedna problemu, bowiem na takie antydemokratyczne zmiany w Polsce godzi się, świadomie lub nie – to inna sprawa, znaczna część Polaków (czy 20, 30 czy 40 procent to w tym wypadku rzecz drugorzędna). Porównywalna zaś część (i nie muszą to być zwolennicy PO czy jakiejkolwiek innej partii politycznej – konkretne sympatie polityczne nie mają tu bowiem wiele do rzeczy) na takie zmiany się absolutnie nie godzi czemu jest gotowa dać jednoznaczny wyraz. Co gorsza, o ile w kwestii wspomnianych wcześniej „normalnych” różnic dotyczących naszych bieżących spraw czy problemów obie te grupy (zresztą niejednorodne) są w stanie dyskutować, a nawet dochodzić do takich czy innych wspólnych ustaleń, o tyle w kwestii ustrojowej jakikolwiek kompromis będzie niemożliwy. Bo nie można iść na kompromisy w kwestii tego do jakiego stopnia możemy prawo łamać, a do jakiego nie! Tym bardziej, że o owych „normalnych” różnicach dyskutować możemy tylko i wyłącznie w systemie demokratycznym, prawo szanującym – system autorytarny swobodny dyskurs polityczny wyklucza.
Przeminie PiS, przeminie PO
Ten podział jest faktem (już nasza polemika o tym świadczy) – i na to staram się zwrócić uwagę. Nie oceniam tych, którzy na zmianę ustroju się godzą. Nie zgadzam się z nimi, ale nie uważam ich za jakąś „bezwolną masę” czy osoby „bezrozumne” bo niby dlaczego? Jakieś powody tymi ludźmi zapewne kierują i nie mnie ani nikomu innemu je komentować. Natomiast to, że podziały w naszym społeczeństwie mają tak głęboki, ustrojowy charakter będzie zapewne mieć negatywny wpływ na losy Polski. Tak bowiem jak pisałem, żadna partia nie będzie rządzić wiecznie ani nawet wiecznie istnieć. Przeminie PiS, przeminie PO i przeminą inne ugrupowania. Wyborcy jednak pozostaną i jeżeli podziały pomiędzy nimi pozostaną tak głębokie, nic nam to dobrego na przyszłość nie wróży. Pojawią się bowiem inne ugrupowania, które niechęć lub lekceważący stosunek do demokracji i praworządności zagospodarują, pojawią się też i takie, które demokracji będą bronić.
I to jest problem który dostrzegam i obawiam się (a chciałbym się tu mylić) że zdominuje naszą politykę na najbliższe lata. Utrudniając rozwój o którym Marek Rapnicki w swym tekście wspomina, a który na pewno nie jest niczyim negatywnym problemem. A temat podejmuję, gdyż aby przeciwstawić się problemom najpierw trzeba je zdiagnozować. Co niniejszym staram się uczynić (nie przypisując sobie monopolu na prawdę) i nad czym radzę zastanowić się także Markowi Rapnickiemu. Bo pogarda dla „gorszego sortu” i kwestionowanie jego prawa do głoszenia swych poglądów nie jest tu najlepszym rozwiązaniem.
prof. dr hab. Piotr Olender - radny powiatowy, polityk Platformy Obywatelskiej
* śródtytuły pochodzą od redakcji
PS. Marek Rapnicki na zakończenie poleca mi lekturę nagrań z restauracji „Sowa i Przyjaciele”. Mówiąc szczerze, nie wiem dlaczego gdyż poza niezbyt parlamentarnym słownictwem nie ma tam nic co w jakiś sposób obciążałoby poprzednią władzę. Oczywiście plotkowanie i używanie słów niecenzuralnych chwały nie przynosi, ale powiedzmy sobie szczerze: kto z nas nie plotkował i kto się niecenzuralnie nigdy nie wyrażał niech pierwszy rzuci kamieniem. Dziwię się, że Marek Rapnicki do nagrań tych się odwołuje skoro mamy znacznie świeższe i aż nazbyt liczne przykłady co najmniej wątpliwego „stylu sprawowania władzy” ale już przez obecną ekipę, które zdecydowanie przebijają wszystko to co nabroili ich poprzednicy. Poza tym owe nagrania miały podobno świadczyć o wszelkich możliwych nadużyciach, niegospodarności czy wręcz o przestępstwach. PiS sprawuje już władzę dwa lata, ma dyspozycyjną prokuraturę i wszelkie służby ale nie słyszałem jakoś o procesach i wyrokach skazujących za owe rzekome nadużycia. Jak to wytłumaczyć? Bo według mnie wytłumaczenia są tylko dwa: albo rządzący są nieudolni, albo żadnych nadużyć i niegospodarności po prostu nie było, a doniesienia o nich były zwykłym kłamstwem. Więc?
I jeszcze jedno. Galeony były klasą okrętów żaglowych. Bitwa pod Lepanto zaś była ostatnim wielkim starciem jednostek wiosłowych – galer, mniejszych od nich fust i nielicznych galeas. Galeony więc w bitwie tej nie uczestniczyły, ich nazw więc znać nie mogę ani ja ani nikt inny. Ale to już taka zupełnie nieistotna dygresja przy okazji tej dyskusji.
Najnowsze komentarze