Liga dwóch dekad. Jej poziom zmienił się radykalnie
Amatorska liga siatkówki JP Telebim RLPS ma 20 lat
Jubileusz najstarszych raciborskich rozgrywek amatorskich (27 maja w Arenie Rafako, fotorelacja z wydarzenia na nowiny.pl) był okazją by powspominać z tymi, co inicjowali ligę, dziś JP Telebim RLPS. Moment tym bardziej szczególny, że w tym roku dojdzie do zmian w zarządzie ligi. Rezygnuje Bolesław Papiernik – prezes od 17 lat.
Papiernik jest organizatorem i zawodnikiem rozgrywek. – Zaczynaliśmy od zespołu z Mirkiem Lenkiem i świętej pamięci Andrzejem Młodym w składzie – wraca do początków. Według niego liga przez ostatniej lata stała się poważniejsza, bo zawodnicy prezentują wyższe umiejętności. – To ludzie co grali w zawodowych klubach, a nasze początki były typowo amatorskie. Występowała drużyna z Mieszka i to były osoby niepełnosprawne, a teraz przyjeżdżają Świderski czy Drzyzga, postaci znaczące w polskiej siatkówce – uważa prezes.
Sternik ligi typuje 5–6 drużyn jako te walczące stale o mistrza. – Reszta im jednak nie odstępuje. Zdarza się przecież, że lider przegrywa z kimś z końca tabeli – zaznacza. Gdy pytamy go czy rozgrywki przetrwają kolejne 20 lat, Papiernik mówi, że ostrożnie traktuje takie prognozy. – Wiem ile to wszystko kosztuje. Finansowego zaangażowania, zdrowia i dobrej woli. Aktualnie ciągnie ligę 4–5 ludzi. Są wśród nich Paweł Król i Maciej Wroński. Są w stanie kontynuować to co ja robiłem 17 lat. Tylko nie ma nic z niczego. Pieniędzy zawsze będzie brakowało mimo że każda ekipa się dokłada wpisowym (700 zł). Chcemy utrzymać góra 12 męskich i 4–5 kobiecych – opowiada 61–latek. Zapowiada, że się nie odcina i pomoże następcy. – Pracy jest dużo – zapewnia B. Papiernik.
Dobrze się baw
Pałeczkę po obecnym prezesie może przejąć Paweł Król. Do ligi trafił w 2000 roku. – Gdy tylko skończyłem 18 lat. Zgłoszony byłem we wrześniu, ale czekałem na urodziny i od listopada wszedłem na parkiet. Wcześniej trenowałem w zespole juniorów Rafako. Koledzy – Dawid Węgrzyn i Mariusz Twaróg czy Grzegorz Czarnecki zaprosili mnie do swojej drużyny w lidze. To była Budowlanka, potem na rok przeszedłem do Mechanika z Bartkiem Franicą i Markiem Kowalem. Później stworzyliśmy Lunatyków. Tomek Skalik, Jarosław Madzia skończyli wiek juniora i doszedł Kuba Michalak. Mocna ekipa. 14 lat bronię tych barw. 6 razy zwyciężyliśmy, w finale gramy teraz drugi rok z rzędu. Król uważa, że najważniejsza jest dobra zabawa. – Mieliśmy jako Lunatycy moment gdy na zwycięstwie zależało nam najbardziej, ale ta presja minęła. To jest właśnie istota tych rozgrywek: dobrze się bawić. Zaczyna się od ambicji, później miejsce mniej się liczy, a najważniejsza jest sama gra – dzieli się swymi doświadczeniami.
Kobiety w turnieju
Czy liga jest teraz lepsza niż wtedy gdy zaczynał? – Nie wiem czy to jest tak, że jest lepsza. Staramy się utrzymać dobrą chemię między zespołami – Król wyjawia tajemnicę sukcesu. Zwraca uwagę na popularność ligi na zewnątrz Raciborza. Dochodzą drużyny z Rybnika, były z Pszowa, Baborowa, a wcześniej z Kędzierzyna – Koźla. – Staliśmy się znani na mapie rozgrywek, ale charakteru regionalnego bym nam nie przypisywał, bo to raczej urozmaicenie rywalizacji niż jej rozszerzanie poza Racibórz. 16–17 drużyn jest tutejszych, a 3 przyjezdne – wylicza. Co roku jest nowe otwarcie w lidze. – Oczywiście mamy pewne ograniczenia, bo gdyby było 40 zgłoszeń to trzeba byłoby odmawiać, ale staramy się sobie radzić. Od trzech lat jest liga kobiet, było 6, teraz 2 się wycofały, odzywają się panie z Żor, z Wodzisławia Śląskiego, ja myślę, że można byłoby utworzyć tryb turniejowy tych rozgrywek i wtedy można ich zaprosić do rywalizacji. Jak ktoś podjeżdża z dalszych odległości, to niech rozegra w 1 dzień 3 mecze. Raz na dwa miesiące to możliwa częstotliwość takich rozgrywek – twierdzi P. Król.
Wie, że liga jest stabilna, ale wpisowe nie wystarcza na wszystko. Więcej niż połowę nakładów musimy znaleźć u sponsorów i w samorządzie. Pomaga nam inicjatywa lokalna, piszemy projekty od dwóch lat. Zależy nam na bliższym związku z OSiR. Do zagospodarowania są oczekiwania 250 osób – zawodników i sędziów tworzących ligę. Sportowo według Króla jest nienajgorzej, bo występują zawodnicy z przeszłością w najwyższej klasie rozgrywek. – W porównaniu do poziomu sprzed 10 lat, to dziś ekipy z 5–6 miejsca wtedy wygrywałyby ligę. Liga się zacieśniła, wyrównała, mecze są zacięte – podsumowuje.
Rozdział historii
Trzy pierwsze lata prezesem ligi był obecny wicestarosta raciborski Marek Kurpis. Odpowiadał za rozruch rozgrywek. Co według niego zmieniła liga w raciborskim sporcie? – To był zaczyn amatorskich lig, później wystartowali piłkarze i koszykarze, a my byliśmy prekursorami uprawiania sportu amatorsko, ale w zorganizowanej formie – wyjaśnia. Przyznaje, że w momencie uruchamiania rozgrywek nie zdawał sobie sprawy, że tworzy coś ponad 20 lat. – Nie brałem tego pod uwagę. Coś tworzyliśmy i nie myśleliśmy, że to będzie rozdział w historii raciborskiego sportu. Wiesiek Szczygielski, Michał Kosmol czy Grzesiek Kawalec byli entuzjastami, jak ja. Jednak gdy Bolek Papiernik przejmował stery, a potem pojawił się Paweł Król i młodsi koledzy wiedzieliśmy, że dojdzie do zmiany pokoleniowej – przyznaje Kurpis. Przypomina jak zapraszano do ligi juniorów Rafako, a ci później wracali do RLPS jako zawodnicy. – Witek Galiński wpierw trenował amatorskie ekipy ligi, a potem osiągnął największe sukcesy z AZS Rafako bijąc się o awans do I ligi – przypomina pierwszy prezes. Liga z Raciborza była pierwszą taką na Śląsku. Zaczęło się w 1998 roku od wiosennych Mistrzostw Śląska w piłce siatkowej amatorów. Ta impreza dała początek lidze. 6 drużyn z mistrzostw stworzyło rozgrywki. Kurpisowi podobało się 20–lecie RLPS. – Taka impreza to okazja by się spotkać i pograć jak przed 20 laty. Coś zostało. Świetna zabawa. Wróciły wspomnienia jak z Enterem wygrywaliśmy ligę. Pierwszy tytuł smakował wyjątkowo – wspomina.
Dżokeje byli świetni
Wraz z Kurpisem wygrywał ligę Wiesław Szczygielski. – Przez pierwsze 10 lat faktycznie to ja byłem sponsorem amatorskiej ligi. Enter w niej panował, byliśmy mistrzem wielokrotnie. Pamiętam mecze z Auto–Części Jacek z Kędzierzyna – Koźla, „dżokejami”. Wygrywali ligę, świetnie grali – opowiada nam przedsiębiorca i strażak. Prosi by pamiętać, że w drugiej połowie lat 90–tych XX wieku siatkówka nie była tak popularna jak teraz. – Dopiero wchodziła Liga Światowa. Bawiliśmy się siatkówką. Spotykali się nauczyciele i byli ligowcy z Rafako. Raz w roku był turniej organizowany przez OSiR. Zawsze wygrywali go rafakowcy. Późniejszy Enter występował tam jako strażacka ekipa. Bogocz i Krauze stanowili o sile zespołu – podkreśla. Gdy nastał boom w kraju na siatkówkę, do ligi zaczęli przychodzić młodzi zawodnicy. – Każdy chciał pokonać Enter, najlepszą drużynę – śmieje się „Szczygieł”. Przywołuje też aspekt dotyczący życia prywatnego siatkarzy. – Liga zajmowała nam pół roku, niedziele wypadały nam z życia prywatnego, ale mieliśmy fioła na punkcie „siatki” i wciąż w nas jest – kończy nasz rozmówca.
Mariusz Weidner
Najnowsze komentarze