środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Pierwszomajowa miłość

16.05.2017 00:00 red.

Niezwykle uroczystym i zawsze wzruszającym wydarzeniem są jubileusze małżeńskie, obchodzone przez pary, które co najmniej 50 lat wytrwały w związku, u podstaw, którego jest kochająca się, szczęśliwa rodzina.

Uroczystość w raciborskim USC to okazja do uhonorowania, w dowód uznania trwałości związku, medalami za długoletnie pożycie małżeńskie przyznawanymi przez Prezydenta RP, a wręczanymi przez włodarza Raciborza Mirosława Lenka i kierownik raciborskiego USC Katarzynę Kalus. To także sposobność do wzajemnych podziękowań za wspólnie przeżyte lata.

Cecylia i Wolfgang Beraczowie

Pan Wolfgang w poszukiwaniu żony wyruszył z Raciborza Brzezia i zatrzymał się na Pomorzu, gdzie spotkał panią Cecylię, pochodzącą ze szczecińskiego. Pojechał aż nad morze, ponieważ rodzice mówili, że jak chce mieć ładne dzieci, to powinien poszukać żony gdzieś daleko. Pobrali się w Goleniowie. Pani Cecylia była handlowcem, a pan Wolfgang – znany raciborski modelarz – z zawodu jest cukiernikiem, ale pracował w zakładzie karnym. Kiedy przeszedł na rentę znalazł czas na konstruowanie modeli unikalnych żaglowców, które dziś można obejrzeć w Zamku Piastowskim. Państwo Beraczowie mają dwóch synów i córkę oraz dwóch wnuków i dwie wnuczki. Swoje małżeńskie szczęście powierzają Panu Bogu, cenią sobie wzajemną wyrozumiałość.

Renata i Werner Błaszczokowie

Oboje pochodzą z Raciborza Brzezia. Poznali się na zabawie sylwestrowej. Pani Renata przez wiele lat była kierowniczką sklepu tekstylnego PSS „Społem” na Rynku, a pan Werner przepracował 50 lat jako kierownik robót w Raciborskim Przedsiębiorstwie Budowlanym, a następnie Powiatowym Związku Gminnych Spółdzielni. Państwo Błaszczokowie mają dwie córki i dwóch synów, a także ośmioro wnucząt. Najważniejsze w ich małżeństwie jest zrozumienie i zaufanie.

Anna i Manfred Dudowie

Los zetknął ich w urodziny pani Anny, na zabawie w Zielone Świątki, która odbywała się w Raciborzu Sudole. Uczucie ich przetrwało nawet okres służby wojskowej, która pan Manfred odbywał w marynarce. Pani Anna przez 30 lat pracowała w Czechosłowacji, a pan Manfred jest cieślą – stolarzem. Mają trzech synów, trzy wnuczki i sześciu wnuków. Zawsze uszczęśliwiały ich dzieci, są dumni z ich wykształconych i szacunku, który okazują rodzicom. Udane życie małżeńskie upatrują w pracy.

Danuta i Jan Dżedżorowie

Pan Jan jechał na motorze, kiedy zobaczył panią Danutę z koleżanką przy kawiarni w Kietrzu. –Zeskoczył z motoru i patrząc na mnie stwierdził, że będzie to ciężki orzech do zgryzienia – wspomina ze śmiechem. Od 50 lat państwo Dżedżorowie mieszkają w Raciborzu. Pani Danuta była sprzedawczynią, a pan Jan kierowcą w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacji. Mają dwóch synów i córkę, dwóch wnuków i dwie wnuczki. Najważniejsza jest miłość, której dużo jest w ich związku, zrozumienie i zdrowie. Lubią też bawić się, chodzą na sylwestry.

Jadwiga i Lesław Ekiertowie

Poznali się na pochodzie pierwszomajowym w Zabrzu. Pan Lesław jako wojskowy znalazł się w delegacji, goszczącej w zabrzańskich zakładach mięsnych, w których pracowała pani Jadwiga. Potem przenieśli się do Raciborza, gdzie pracował w jednostce WOP. Doczekali się dwóch córek i syna, wnuczki, trzech wnuków i dwóch prawnuków. Przyznają, że w związku najważniejsza jest wyrozumiałość, zrozumienie drugiego człowieka, umiejętność dogadywania się i ustępowania.

Stanisława i Alfred Myśliwcowie

Oboje pracowali w Państwowym Gospodarstwie Rolnym w Baborowie, gdzie poznali się w polu przy burakach. Pani Stanisława, która pochodzi z województwa łódzkiego znalazła zatrudnienie w Centrze w Brzeziu, a pan Alfred jest budowlańcem. Wychowali córkę i dwóch synów, a także doczekali się trzech wnuczek, jednego wnuka i prawnuka. Pozostają wierni zasadzie: „Kto się czubi ten się lubi”.

Irena i Piotr Gawlikowie

Zapoznali się podczas świąt wielkanocnych, w śmigus – dyngus. - Przyszła żona nie dała mi się złapać, żebym ją oblał – śmieje się pan Piotr. Wybranka przybyła do Raciborza spod Wrocławia. Wspominają, że ślub brali we wtorek. - Pogoda była chyba fajna, a przynajmniej tak to zapamiętałem – dodaje jubilat. Mieszkali na osiedlu przy ul. Curie-Skłodowskiej. Impreza weselna była skromna, w domu. Mają „dwie fajne córki”. Obie mieszkają w Niemczech, ale regularnie odwiedzają rodziców w Raciborzu. Przyjeżdża z nimi 5 wnuków (3 chłopców i 2 dziewczyny). Pana Piotra znają kibice piłki nożnej. Za czasów słynnych raciborskich zawodników – Klimaszki i Urbasa, grywał w obronie i na lewym skrzydle raciborskiej „Stali”. Później był trenerem w klasie „A” i okręgówce (Nędza). Żona żartuje, że dzięki temu para przetrwała 50 lat bo męża tak często nie było w domu, że nie było kiedy się pokłócić. Zawodowo byli związani z Rafako. On był zatrudniony na produkcji, ona w administracji.

Maria i Jan Heide

Sąsiedzi ze Studziennej i Sudoła. Bawili się razem na wiejskiej imprezie w budynku gdzie obecnie mieści się firma Dach-Bud. - Zjeżdżali się tam młodzi z części Raciborza, Wojnowic, Bieńkowic i okolic. Synki piechty przychodzili. To były wspaniałe zabawy, lepsze niż teraz – wspominają. Pobrali się w czerwcu, kościelny ślub był w poniedziałek. Wesele odbyło się z udziałem 90 gości. Para ma troje dzieci – syna i dwie córki. Są dziadkami dla dziesięciorga wnucząt. Jest i prawnuczka, a kolejny potomek w drodze. On pracował w Rafako jako ślusarz aż do emerytury. Ona była nianią i pomocą domową, a później suwnicową w Rafako. - Dużo pracowaliśmy, to nas też łączyło i cieszyło, domy budowaliśmy dla rodziny. Pan Bóg uzdrowił nas i nasze dzieci – zaznacza pani Maria.

Wanda i Gerard Osadnikowie

Góralka wyszła za Ślązaka. Pochodząca z okolic Limanowej i Nowego Sącza śliczna Wanda poznała u koleżanki na weselu Gerarda z Pietrowic Wielkich. Weselisko z bryczkami i końmi w koronach odbyło się we wsi Roztoka. - Gości było dużo – przypominają sobie jubilaci. Do 1981 roku para mieszkała w Pietrowicach Wielkich, potem w Raciborzu, przy Chełmońskiego. Pan Gerard pracował w ZEW-ie i OMAN-ie. Jest z zawodu murarzem. Czynny zawodowo był aż 54 lata. - Teraz brakuje mu tej roboty – ocenia małżonka. Ona była zatrudniona w pietrowickich zakładach roszarnianych (lnu i konopii). Wychowali dwoje dzieci i mają 3 wnuków. Wnuczka dzień po święcie dziadków brała ślub. - Kiedy jest zgoda i wzajemne zrozumienie to miło idzie się razem przez życie – uśmiecha się pani Wanda.

Regina i Jerzy Wranikowie

Oboje są z Markowic, spod Obory. Mąż wspomina, że bardzo podobał mu się warkocz pani Reginy gdy się zapoznawali. Skojarzyła ich impreza weselna. „Tak” mówili sobie na ślubie w Nędzy, bo do tej gminy wówczas należały Markowice. Wesele było w domu, w dużym pokoju. Bawiło się 30 osób. Wychowali syna i córkę, mają wnuczka i wnuczkę w wieku komunijnym. Kobieta pracowała jako krawcowa w „Sprawności”, mąż był związany z koleją. - Miłość i zgoda były dla nas najważniejsze przez te wspólne lata – oceniają.

Helena i Henryk Kurowscy

– na zdjęciu jubilat z prezydentem Raciborza Mirosławem Lenkiem i kierownikiem USC Katarzyną Kalus

Na uroczystość do Pałacu Ślubów mógł przybyć tylko mąż, z uwagi na problemy ze zdrowiem pani Helena musiała zostać w domu. Tych dwoje spotykało się ze sobą na kolejnych weselach. - Za trzecim razem trzeba było się już żenić – wspomina pan Henryk ich wspólną decyzję. Ślub był w lipcu. Wychowali córkę i syna, mają troje wnuków. On był rafakowcem, a małżonka pracowała w tytoniowni.

Larysa i Waldemar Marcjanikowie

Poznali się w budynku przy ul. Różyckiego, gdzie oboje mieszkali. Dzieliło ich jedno piętro. On – Mazowszanin - przyjechał do Raciborza po służbie wojskowej. Sąsiadki (bo pani Larysa ma siostry) bardzo mu się podobały. Nad Odrę przeprowadziły się z Kresów. - Fajne dziewczynki – podkreśla pan Waldemar. Miłość do kresowianki wybuchła po zabawie sylwestrowej. Para chodziła ze sobą rok, a niejako impulsem do ślubu był przydział większego mieszkania dla małżeństwa. Wesele odbyło się w czerwcową sobotę 1967 roku. Wychowali dwóch synów, cieszą się dwojgiem wnucząt. Mąż pracował m.in. w spółdzielni „Rolnik” (30 lat), a małżonka związała się z Rafako. - Żyć trzeba według przysięgi małżeńskiej. Kto dochowuje miłości, wierności i uczciwości ten będzie w związku 50 lat i dłużej – uważają jubilaci.

Dla jubilatów wystąpiły dzieci z Przedszkola nr 14. Życzyły im udanych podróży do kolejnych jubileuszy. Ich występem wzruszał się prezydent Lenk, który przyznał zebranym, że od dwóch miesięcy jest dumnym dziadkiem.

  • Numer: 20 (1302)
  • Data wydania: 16.05.17
Czytaj e-gazetę