Matura sprawiła, że znów spotkali się w Raciborzu
Po raz ostatni spotkali się przed dziesięciu laty, a okazywane sobie serdeczności i bezpośrednie rozmowy sprawiały wrażenie, jakby to było dopiero wczoraj. Okazją, która do Pałacu Biskupiego przyciągnęła 16 absolwentów Vc Technikum Ekonomicznego w Raciborzu była rocznica 50-lecia zdania matury.
Ten złoty jubileusz uczniowie „Ekonomika” postanowili spędzić we własnym gronie i wśród swych ulubionych profesorów. Z grona pedagogicznego, z zaproszenia skorzystała polonistka Barbara Marciniakowa oraz matematyk Franciszek Jaskot. Niestety, z powodów zdrowotnych nie mógł ze swymi wychowankami spotkać się wychowawca klasy Zygmunt Dziekan. Nie było też, tak jak przed 10 laty, dyrektor Marii Mrzygłód, która nie doczekała uroczystości.
– Spośród sześciu osób mieszkających dziś na Zachodzie, aż pięć przyjechało na jubileusz, pokonując ok. 1000 km – podkreśliła wagę wydarzenia współorganizująca spotkanie Róża Pieczarek.
– Cieszmy się, że tutaj dziś jesteśmy, że mogliśmy się spotkać, możemy porozmawiać ze sobą, powspominać dawne czasy, bo „przecież nikt się nie dowie, jaką nam przyszłość zgotują bogowie” – cytowała Horacego Elżbieta Obruschnik.
Wspominała też z nostalgią, koleżanki i kolegów, którzy odeszli już na zawsze: – Pięć lat zasiadaliśmy wspólnie w szkolnej ławie. W 1967 r. przystępowaliśmy do matury, a dzisiaj po pół wieku spotykamy się znowu, aby uczcić to wydarzenie. Niestety nie wszystkim, z którymi wtenczas zdawaliśmy egzamin dojrzałości, dane było doczekać jubileuszu.
Oprócz lampki szampana i zastawionego stołu, był czas na odczytanie listy obecności z dziennika szkolnego, w którym widnieją 32 nazwiska uczniów Vc. Przekazywano pozdrowienia od nieobecnych absolwentów, którzy z rożnych powodów nie mogli pojawić się w Zajeździe Biskupim. Były też wspomnienia niezwykłych szkolnych chwil, również wagarów, które tak pamięta Krystyna Pawlińska: – Zaczynały się od cukierni pod arkadami, gdzie kupowałyśmy napoleonki, a potem w kościele farnym je konsumowałyśmy. Jak przyznawali sami panowie, najczęściej wagarowali chłopcy, wysiadali na dworcu, pieszo chodzili do Studziennej, a czasem z Baborowa do Głubczyc.
Pracę w „Ekonomiku” w 1963 r. rozpoczęła Barbara Marciniakowa, prowadząc równolegle pięć klas. – W tamtych latach były to dzieci, z którymi można było rozmawiać. Skromne, ale zdyscyplinowane. Choć i owszem zdarzały się wybryki, tak jak w każdej klasie i każdej szkole. Nie należałam do nauczycieli łagodnych, więc gnębiłam ich trochę – opowiada z uśmiechem pani profesor. Pamięta szkołę z okresu jej świetności, z internatem, gdyż uczęszczała do niej młodzież z całej Polski.
– Nasza klasa składała się z uczniów powiatu raciborskiego, Kietrza i okolic Głubczyc. Nikogo nie było z miasta, ale też jako jedyna była koedukacyjna, ponieważ mieliśmy kilkunastu chłopców. Chodziliśmy na lekcje w wyprasowanych mundurkach z białymi wykrochmalonymi kołnierzykami – pokazuje na starych zdjęciach pani Elżbieta.
Jubileuszowe spotkanie przepełnione było wspomnieniami i rozmowami, w miłej atmosferze trwało do późnych godzin wieczornych.
(ewa)
Najnowsze komentarze