Magia teatru pociąga niezależnie od wieku
Serca raciborskiej publiczności podbili już pierwszym spektaklem. Od tego momentu zawsze grają przy pełnej widowni, niezmiennie czy jest to sztuka teatralna, czy widowisko poetycko-muzyczne. A niezwykła więź, jaka łączy aktorów z widownią, to nie tylko rezultat dobrze dobranego repertuaru, sympatii, ale też ciekawości, jak „mój” znajomy z sąsiedztwa zaprezentuje się na scenie.
Teatr Amatorski „Na Zamku” znalazł swoje miejsce w raciborskim Zamku Piastowskim, którego gościnne podwoje dla osób dorosłych otworzyła dyrektor Grażyna Wójcik. Tam spotykają się kilka razy w tygodniu na próbach, tam wystawiają swoje sztuki, tam omawiają grę aktorską po spektaklu, nie szczędząc sobie również słów krytyki.
– Chwalę artystów i prowadzących, bo zawsze są wspaniale przygotowani i gdy wychodzą na scenę, to wszystko zapięte jest na ostatni guzik. Poświęcają dla każdego występu wszystkie swoje siły, co sprawia że wypadają doskonale. Z przedstawienia na przedstawienie są coraz lepsi, bardziej swobodni, bawią się sami i wszystkich na sali – podsumowuje występy dyrektor Grażyna Wójcik.
Przed dwoma laty, przy poparciu poprzedniego starosty Adama Hajduka, rozpoczęły się rozmowy o teatrze dla dorosłych. – Wszystkie instytucje kultury prowadzą zajęcia i warsztaty teatralne dla dzieci i młodzieży, my postanowiliśmy zainteresować sztuką osoby dojrzałe i studentów, by mogli spróbować swoich sił na scenie – tłumaczy pani dyrektor.
Zaczęło się zaś od kilku apeli do mieszkańców. Zachętą była niezwykle atrakcyjna forma spędzania wolnego czasu i profesjonalni instruktorzy kierujący grupą aktorską: świetnie obeznana z teatrem polonistka Teresa Okaj i doskonały muzycznie, autor sztuk Łukasz Jerzy Porwoł.
Od pierwszego spektaklu „Falbanka i szabelka” zmienił się kilkakrotnie skład aktorski i charakter przedstawień, cel pozostał zawsze ten sam – teatr dla występujących stał się sposobem na życie, terapią na własne problemy, okazją do zawiązania przyjaźni, a nawet trwałych związków.
Aktorstwo, to nie bułeczka z masłem
Na spotkaniu, po widowisku muzycznym „Prywatka u seniorów”, realizowanym w ramach projektu Stowarzyszenia „Persona”, a przed kostiumowym występem „Graj piękny Cyganie”, aktorzy Teatru „Na Zamku”, dzielili się swoimi wrażeniami ze sceny.
– Wszystko zależy od tego, jak jesteśmy przygotowani, od naszego samopoczucia, umiejętności pokonania słabości. Do projektu zaprosiłam dyrektor zamku i znakomity duet prowadzących, którzy potrafią świetnie dopasować teksty do ról, stworzyć oprawę muzyczna wraz ze scenografią do przedstawienia. Teresa i Łukasz są znakomici. Ogromną satysfakcję daje robienie czegoś dla innych. Na scenie pojawiają się osoby, które nie są w wieku senioralnym, a aktywnie uczestniczą w przedsięwzięciach, istnieje więc potrzeba działań integrujących pokolenia. Świadczy o tym również ponad 200-osobowa widownia, w różnym wieku – mówi prezes „Persony”, psycholog, a także występująca w teatrze Halina Rycerz-Kuliga.
– Przynależność do takiego zespołu, to pasja, to magia, to przełamywanie własnych słabości. Teatr, jako dziedzina sztuki najbardziej wyrabia człowieka w aktywności i kreatywności, kształtuje osobowość – tłumaczy Teresa Okaj.
Aktorstwo, choć niektórym wydawało się, że to bułeczka z masłem, okazało się bardzo trudnym orzechem do zgryzienia. Trzeba było poukładać sobie kwestie i wiedzieć, jak poruszać się. Dużą rolę odgrywa trema. Trzeba uważać, bo mówi się na żywo do publiczności, która jest bardzo wymagająca – przyznają grający w teatrze.
– Aby na scenie było lekko i fajnie, musimy wkładać w to bardzo dużo pracy i nie chodzi tylko o zapamiętanie tekstu – przyznaje Krystian Pietrzykowski. Aktorzy nie boją się mówić o swoich słabościach. Panu Krystianowi nie podoba się własny głos, jego żona Barbara jest przekonana, że mówi za cicho, a Tadeusz Mikiewicz nie był zadowolony ze swojej interpretacji utworu „Senior w Operetce”. – Musiałbym kilka razy wyjść na scenę, aby odnaleźć się w atmosferze wiersza.
Niełatwo grać przed swoją publicznością
Teresa Okaj jest bardzo wymagająca, bardzo profesjonalnie traktuje występy aktorów. – Po spektaklach wylewamy żale, delikatnie się sprzeczamy, to takie godziny wychowawcze. Chodzi jednak o to, aby było coraz lepiej, aby pokazać ile mogą jeszcze osiągnąć. Dodatkowo podpisanie umowy z amatorskim Teatrem „Reduta Śląska” w Chorzowie sprawia, że musimy się rozwijać. Człowiek, który dużo ćwiczy w teatrze czuje się młodziej, potrafi pokazać emocje, ale to również okazja, by pobyć razem, czegoś się nauczyć, spędzić twórczo czas. Jednocześnie dodaje, że jest ze swych aktorów bardzo dumna.
Niełatwe jest występowanie przed widownią. – Dla mnie wyjść na scenę, stanąć przed publicznością, pokazać siebie i jeszcze dobrze zagrać, wydawało się nieosiągalne – mówi o własnej nieśmiałości Barbara Stanek-Pietrzykowska. W teatrze zmieniła się. – Dziś ludzie mnie tak nie peszą, nawet trema nie jest już taka straszna. Ciągle pracuję nad sobą. Przełamanie tych oporów, które w sobie miałam, to dla mnie bardzo duży sukces – dodaje pani Barbara.
Nową osobą w teatrze jest Lech Ziółko. – To co robię, staram się robić ambitnie. To moje skrzywienie zawodowe, które pozostało sprzed wielu lat, jako prezesa spółki. Praca z ludźmi sprawiła, że nie odczuwam tak mocno tremy. Nauczyłem się nad nią panować – przyznaje. Każdy z aktorów ma swoje atuty. Urszula Gocyła jest zawsze uśmiechnięta i rozpieszcza pozostałych członków wypiekami. – Ulę poznałam w Stowarzyszeniu „Persona”. Skromna i wyciszona nie bardzo wyobrażała sobie swój udział w teatrze. Dziś rozluźniona, mówi ładnie, dobrze rozumie tekst. Swobodnie na scenie czuje się również Helena Baszton, ma najdonośniejszy głos doskonały zwłaszcza do wierszy nacechowanych emocjonalnie – chwali postępy Teresa Okaj.
– W domu wszystko mnie boli, a gdy przychodzę do teatru, swoje dolegliwości zostawiam za drzwiami – przyznaje Janina Ekiert. Świetnie uporała się z kompleksami, już nie przeszkadzają jej własne krągłości ciała. Potrafi pokazać ludziom, jaki ma dystans do siebie i jak pięknie tańczy. Koleżanki mówią mi: my ciebie takiej nie znamy.
Elżbieta Kwaśna jest energiczną osobą, zawsze nawet wbrew innym, musiała grać pierwsze skrzypce. Obecnie pracuje nad tym, jest spokojniejsza, bardziej zdystansowana. Tego, czego nauczy się w teatrze przekazuję swoim dzieciom i wnuczkom. Kiedy zaczynała grać usłyszała od bliskich: artysta to komediant, wystarczy jeden w rodzinie. – Gdy po roku, po raz pierwszy na przedstawienie przyszła siostra, synowie i wnuczka Ala, bardzo ucieszyło mnie, gdy stwierdziła: „Babciu, ja będę taką aktorką jak ty” – opowiada pani Ela o trudnym zadaniu, jakim jest przełamywanie w rodzinie dystansu do teatralnej pasji.
Bacznym obserwatorem wszystkiego co dzieje się na scenie jest Łukasz J. Porwoł. Ten zwykle milczący młody człowiek potrafi jednym zadaniem rozładować napiętą sytuację. Swoją muzyką, pięknym śpiewem, a czasem i piórem tworzy koloryt oraz atmosferę przedstawienia.
Teresa Okaj zaś niezmiennie powtarza swym aktorom, że teatr nie tylko ćwiczy pamięć i dykcję, ale także pozwala odnajdywać się w grupach, niweczy zahamowania, przełamuje bariery w tańcu i wystąpieniach publicznych, bez względu na wiek. W cieniu sceny zawiązują się przyjaźnie, a w Teatrze „Na Zamku” nawet teatralne małżeństwo. – Najważniejszy jest szacunek do siebie, poczucie że tworzymy rodzinę. Spędzamy ze sobą wiele czasu, musimy więc się lubić. Teatr to fantastyczny sposób na życie, bo zabawa dodaje człowiekowi zdrowia, a gdy zapominamy co nas boli wtenczas jest cudownie – utwierdza nieprzekonanych Teresa Okaj.
(ewa)
Najnowsze komentarze