środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Duży kaliber: Zabierzcie ich stąd. Nie dają nam żyć

06.12.2016 00:00 red.

– Proszę o interwencję, boje się, że mojemu synowi stanie się krzywda. Wyłamują nam drzwi, dewastują mieszkanie i usypują grób pod drzwiami – pisała do MZB zrozpaczona lokatorka, w sprawie rodziny S. Miesiąc później Denis S. zabił jej syna.

Tydzień temu opisywaliśmy kulisy morderstwa inwalidy z ulicy Głubczyckiej w Raciborzu. Mężczyznę zdaniem prokuratury zamordował sąsiad ofiary – nastoletni Denis S. razem z kolegą Danielem C. Dotarliśmy do nowych, bulwersujących faktów w tej sprawie. Jak się okazuje, w sprawie doskonale zorientowany był Miejski Zarząd Budynków w Raciborzu. MZB uzyskało nawet informację od policji, która potwierdziła liczne interwencje w budynku przy Głubczyckiej. Ale po kolei.

Johan z okna

Jan K. mieszkał od lat w kamienicy przy ulicy Głubczyckiej w Raciborzu. Zajmował mieszkanie na parterze, gdzie mieszkał z siedemdziesięcioletnią matką. 51-letni mężczyzna w przeszłości był hydraulikiem W Miejskim Zarządzie Budynków. Ze względu na chorobę musiał zrezygnować z pracy. Miał niedowład nóg, zanik mięśni oraz bardzo słaby wzrok. Ludzi rozpoznawał w zasadzie po głosie i zarysie sylwetki. W ostatnich latach miał orzeczoną pierwszą grupę inwalidzką. Miał duże problemy z poruszaniem się. Po mieszkaniu przemieszczał się na zdezelowanym krześle biurowym. Całymi dniami przesiadywał w oknie. Dlatego „Johana” z parteru znała cała dzielnica. Dwa pietra wyżej mieszka Rodzina S. Matka i dwóch dorastających synów. Starszy z nich, to Denis S. Osiemnastoletni wyrostek, który przed laty trenował sztuki walki. Niedawno skończył zawodówkę w Rybniku. Nad pracę przekładał jednak imprezy z kolegami. Balangi urządzał w piwnicy i na strychu. Bywało też, że podchmielone towarzystwo przesiadywało na schodach dewastując klatkę schodową i naklejając kolejne nalepki Ruchu Chorzów. Denis S. chwalił się kolegom, że do mieszkania na parterze „wchodzi z buta”.

Wizyty na Kolejowej

Rodzina S. wprowadziła się do kamienicy przy Głubczyckiej kilka lat temu. Jak twierdzą sąsiedzi, samotna matka nie potrafiła sobie dać rady z dorastającymi nastolatkami. Bracia i ich koledzy zaczęli być coraz bardziej uciążliwi dla mieszkańców kamienicy. Upodobali sobie szczególnie 51-letniego inwalidę z parteru. Bezbronny mężczyzna wyraźnie obawiał się młodych mężczyzn. W bloku przy Głubczyckiej pojawiała się policja, młodzi ludzie nic sobie jednak z pouczeń mundurowych nie robili. – Brat ciągle się żalił, że znów będą się dobijać do drzwi, że zanim tam dojedzie na tym krześle, oni znów uciekną – mówi Krystyna Łabudek, siostra Jana K. Rodzina schorowanego mężczyzny zaczęła interweniować w Miejskim Zarządzie Budynku prosząc o pomoc w sprawie uciążliwej rodziny. – Dzwoniliśmy wielokrotnie, bywaliśmy też w MZB osobiście. W sprawie doskonale zorientowani byli zwłaszcza pracownicy Oddziału Gospodarki Mieszkaniowej przy ulicy Kolejowej. Wiedzieli, że w kamienicy sytuacja staje się poważna i brat się coraz bardziej boi – mówi pani Krystyna.

Pomóżcie nam

Równolegle do interwencji w MZB, rodzina inwalidy prosiła o pomoc policję. Młodzi ludzie z reguły uciekali przed ich przybyciem. – Sytuację monitorował dzielnicowy. Rozmawiał z obiema rodzinami, jednak zgłaszane sytuacje bardziej przypominały konflikt sąsiedzki – mówi nam podkomisarz Mirosław Szymański z Komendy Powiatowej Policji w Raciborzu. – Dzielnicowy podczas tych wizyt nie stwierdzał zagrożenia dla życia i zdrowia – dodaje policjant. Rodzina inwalidy potwierdza, że dzielnicowy bywał w kamienicy bardzo często oferując pomoc. Problemy zaczynały się jednak wieczorem gdy młodzież wypiła alkohol lub zażywała środki odurzające. Młodzi ludzie nie dawali się złapać za rękę policji, dlatego rodzina Jana K. prosiła MZB, aby usunęła z kamienicy kłopotliwą rodzinę. 21 listopada około godziny 16.00 po powrocie do domu matka Jana K. znalazła martwego syna. Inwalida leżał w kałuży krwi ze zmasakrowaną głową. Sprawca bił go prawdopodobnie lustrem i talerzami. Początkowo kryminalni zatrzymali cztery osoby (15-latek, 17-latek, 18-latek i 42-latka), które mogły mieć związek z przestępstwem. Twierdziły, że nic nie wiedziały o śmierci 51-latka. Do domu zwolniono 15-latka i 42-letnią kobietę, brata i matkę Denisa S. W toku śledztwa zebrano materiał dowodowy, który pozwolił na przedstawienie 17-letniemu Danielowi C. oraz 18-letniemu Denisowi zarzutów pobicia ze skutkiem śmiertelnym.

Nie dają nam żyć

Dotarliśmy do pisma, które w połowie października, tydzień przed śmiercią syna, wysłała do MZB matka zamordowanego mężczyzny. Pismo posiada pieczątkę wpływu do kancelarii MZB z dnia 14 października 2016. „ Prosimy o interwencje w sprawie rodziny S., Denisa i Przemka, ponieważ od czerwca 2015 roku dokuczają naszej rodzinie. W grudniu wybili szybę w pokoju syna, kopią w nasze drzwi, dwa razy wyrwali nam zamek, raz wykopali drzwi, które musieliśmy wymieniać. (...) Innym razem wymazali nam kałem drzwi i wycieraczkę. Ostatnio wysypano nam ziemię z kwiatków usypując grób z krzyżem pod drzwiami. (...) Syn jest niepełnosprawny, nigdy nie zdąży dojechać na czas do drzwi i złapać ich za rękę. Proszę was w imieniu swoim i syna, bo nie wiemy co nam zrobią następnym razem. Ja tu mieszkam 43 lata i nigdy takie rzeczy się tu nie działy. Mam 76 lat i ciągle z synem żyję w strachu. Co chwilę przyjeżdża do nas pogotowie. Chcę przeżyć te ostatnie lata życia w spokoju. Od kilku lat prosimy o klucz do drzwi wejściowych do budynku, ale technicy z MZB mówią, że i tak wyłamią zamek. (...) Proszę o pomoc, bo zrobią mojemu synowi krzywdę cielesną” – pisała 76-letnia matka inwalidy.

To nie nasza wina

Dyrekcja Miejskiego Zarządu Budynków w Raciborzu nie ma sobie nic do zarzucenia. – Zaraz po otrzymaniu skargi od mieszkanki kamienicy wdrożyliśmy konieczne procedury – mówi Andrzej Migus, dyrektor Miejskiego Zarządu Budynków w Raciborzu. – W takim przypadku najpierw występujemy o informację do Policji, z zapytaniem czy pod wskazanym adresem odnotowywano jakiekolwiek interwencje. Lokator bowiem powinien, w pierwszej kolejności, zakłócanie porządku czy agresywność sąsiada zgłaszać Policji. Musimy też odróżnić konflikt sąsiedzki od uciążliwości dla ogółu mieszkańców. Policja potwierdziła, że interweniowała w budynku kilka razy. Stąd wystosowaliśmy do najemcy pouczenie i wezwaliśmy Go do stosowania się do regulaminu porządku domowego. Te procedury są konieczne, ponieważ ostatecznie to Sąd decyduje o eksmisji, na podstawie materiału dowodowego. Niestety, nie mamy możliwości eksmitowania kogokolwiek poza procedurą, w tempie ekspresowym. Uzyskanie wyroku sądowego, wypełnienie procedur komorniczych i fizyczna eksmisja, nie biorąc pod uwagę konieczności znalezienie eksmitowanej rodzinie, w okresie ochronnym, innego lokalu, to okres od kilku miesięcy do roku. Niestety wydarzyła się tragedia, ale nie można za nią obwiniać MZB – tłumaczy dyrektor.

Adrian Czarnota

  • Numer: 49 (1279)
  • Data wydania: 06.12.16
Czytaj e-gazetę