środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Radiologia prywatna. Czy szpital utrzyma kontrakt z NFZ?

08.11.2016 00:00 red.

Drugi konkurs ofert na świadczenie diagnostyki obrazowej (RTG, USG i TK) dla Gamowskiej przyniósł konkretną ofertę, której zabrakło za pierwszym razem. Firma Tomma z Niepruszewa (pod Poznaniem) kupi aparaturę i sprzęt medyczny raciborskiej lecznicy oraz przejmie pracowników Zakładu Diagnostyki i Terapii. Usługi ma świadczyć przez 5 lat.

Działać trzeba było szybko, bo firma musi świadczyć usługi od początku stycznia. – Szczegółowe informacje podam wyłącznie na konferencji prasowej 10 listopada – powiedział nam dyrektor szpitala Ryszard Rudnik. Podobnie jak przed uruchomieniem procesu prywatyzacji tej części lecznicy, w spotkaniu z prasą wezmą udział starosta i szef rady powiatu.

Polityk też pacjent

Wcześniej Rudnik spotka się z Radą Społeczną, po raz pierwszy w jej nowym składzie, z Tomaszem Kusym jako przedstawicielem wojewody śląskiego. To wzmocnienie głosu sceptyków dyrektorskiej polityki na Gamowskiej. Dotąd głośna w wygłaszaniu wątpliwości była jedynie Katarzyna Dutkiewicz, podobnie jak Kusy należąca do PiS.

Był to już drugi przetarg na te świadczenia dla raciborskiego szpitala. W pierwszym nie było chętnych, ale to właśnie Tomma (wg nieoficjalnych informacji) była tą firmą, która interesowała się ofertą z Raciborza. Nowy partner szpitala ma sieć 20 placówek w całej Polsce (m.in. w Kluczborku i Wrocławiu). Jedynym akcjonariuszem tej spółki jest fundusz inwestycyjny Tar Heel Capital. Na Śląsku dotąd nie działał. W branży postrzegają go jako odważnego jeśli chodzi o inwestycję w raciborski szpital. – Patrząc na zakres współpracy trudno jest zarobić na takim przedsięwzięciu – mówi nam doświadczony radiolog z prywatną praktyką w regionie. Tomma musi m.in. zapewnić nowy aparat USG, uzupełnić i wymienić RTG. Za to nie będzie musiała zapłacić ok. 140 tys. zł za wymianę lampy w tomografie, bo ten wydatek poniósł w ostatnich dniach szpital. Jak ustaliliśmy była to sytuacja awaryjna, nie cierpiąca zwłoki, ale w kontekście umowy istotna. Wiedza o problemie i dodatkowym wydatku mogła zniechęcić kontrahenta. Ważne też jakie pieniądze pozyska szpital za sprzedawany sprzęt. Przecież stosunkowo nowy jest USG ufundowany dwa lata temu przez magistrat. Czy na opłaconym przez podatników aparacie teraz miałaby zarabiać prywatna firma? Prezydent Raciborza Mirosław Lenk spotkał się z dyrektorem Rudnikiem i rozmawiał o przyszłości radiologii. - Chciałem poznać szczegóły zmian. Wiem, że pan dyrektor nie ma wyjścia, bo inwestycje są konieczne i potrzeba nań docelowo 6 mln zł - twierdzi Lenk. Zaznacza, że nie byłby zadowolony gdyby „prezent” miasta został wykorzystany przez prywatny podmiot. - Na moją wiedzę do takiej sytuacji nie dojdzie - kwituje M. Lenk.

Morale podupadło

Choć dyrekcja szpitala wzbrania się przed takim określeniem, to musiała nieco „odchudzić” swoje oczekiwania względem przyszłego partnera by chętny jednak się znalazł. Zrezygnowano z wyposażenia lecznicy w rezonans magnetyczny. Wydłużono czas oczekiwania na zdjęcia diagnostyczne, z 30 minut na godzinę (akceptowali to – wg Rudnika – radiolodzy szpitalni). Skrócono czas trwania umowy – o połowę, z 10 na 5 lat. – Działamy w niepewnych dla inwestorów realiach rynku zdrowia. Nie wiadomo jakie będą kontrakty i profile szpitali. Kiedyś pytano o dłuższe umowy, dziś oczekiwane są krótsze – wyjaśnia Ryszard Rudnik.

Powiat dał dyrektorowi Rudnikowi zielone światło dla „sprywatyzowania” funkcji Zakładu Diagnostyki i Terapii bo zdaniem samorządowców wymaga on szeregu inwestycji. Samorządu aktualnie nie stać na takie wydatki. Pożycza dyrekcji pieniądze, w tym roku 2 mln zł. Choć czeka na ich zwrot, to R. Rudnik stanowczo prosi aby część długu podarować.

Plany szefostwa szpitala i polityków, których liderem jest Ryszard Winiarski napotkały opór załogi ZDiT, która proponowała inne rozwiązania, ale rada powiatu ich nie przyjęła. – Teraz morale załogi jest fatalne – wyjawia nam anonimowo pracownik szpitala. Tomma musi przejąć zatrudnionych w ZDiT, ale tylko przez pewien czas zobowiązana jest utrzymać ich płace i warunki zatrudnienia na obecnym poziomie. Raciborscy radiolodzy boją się o przyszłość. Reprezentujący ich politycy kwitują gorzko: żadna praca nie jest dana raz na zawsze.

Liczby zamiast emocji

Pytamy lokalnych włodarzy o ich reakcję na wynik konkursu dotyczącego radiologii. Zaczynamy od tego, który chętnie podkreśla swoją rolę w wyprowadzaniu zadłużonego szpitala na prostą w czasach gdy był starostą – Henryka Siedlaczka. Dziś na politycznej emeryturze, ale zasiada w radzie społecznej i nie opuszcza jej posiedzeń jak czynił gdy był posłem. – Najważniejsze aby nie wyzbywać się szpitalnej infrastruktury. Umowy można zawierać, można je zrywać. Dyrekcji trzeba zaufać. Długo już kieruje szpitalem i wie co jest dlań właściwe – mówi lider raciborskiej Platformy Obywatelskiej. Dzwonimy do szefa komisji zdrowia w powiecie. W dniu ogłoszenia wyników konkursu Marceli Klimanek jeszcze nic nie wie o sprawie. Rzeczywistość funkcjonowania diagnostyki świadczonej szpitalowi przez prywatny podmiot zna dość dobrze, bo w Kędzierzynie Koźlu gdzie pracuje taki model już dawno wdrożono. Wielu pacjentów z Raciborza zeń korzysta. Terminy są krótsze niż teraz w Raciborzu. O parę miesięcy.

Co na to przewodniczący rady Adam Wajda? Zaleca mniej skupiania się na emocjach, a więcej analizy liczbowej. – Mogło być lepiej, ale rynek dał odpowiedź. Gdyby nie znalazł się podmiot prywatny to powiatowi i szpitalowi groziłby deficyt inwestycyjny – mówi. Co istotne wyjawia nam, że szpital nie traci szansy na rezonans magnetyczny. Starania o sprzęt mają być podjęte wkrótce, a teraz z nich zrezygnowano by zachęcić partnera. Gdy ten zobaczy, że współpraca z Raciborzem jest opłacalna, to zainwestuje weń więcej. Potwierdza to dyrektor Rudnik, określając obecny konkurs „pierwszym rozdaniem” w nowej organizacji funkcji diagnostycznych lecznicy. – Rozważamy to jako rozwiązanie etapowe. Później chcemy poszerzyć tę ofertę, bo rezonans chcemy mieć u siebie. Na razie brakuje nam badań by znaleźć równowagę między opłacalnością inwestycji dla przedsiębiorcy, a jego wynagrodzeniem ryczałtowym  – przekonuje.

NFZ rozdaje karty

Oddawanie radiologii w prywatne ręce, na sesji rady miejskiej nazwano operacją na sercu szpitala (Marek Rapnicki). W dyskusji gdzie wypowiadali się eksperci rynku medycznego pojawiały się ostrzeżenia, że Narodowy Fundusz Zdrowia może zerwać kontrakt z lecznicą, która nie ma diagnostyki. Jak na takie głosy reaguje dyrektor Ryszard Rudnik? Twierdzi, że rozmawiał o tym w katowickim oddziale funduszu. – Kontrakt jest na szpital, ale jestem po rozmowach i NFZ zgodzi się przekazać kontrakt na tomograf drogą cesji jeśli będzie taka potrzeba, ale może on też zostać po naszej stronie. Żeby nie bawić się w podwójne rozliczanie lepszym rozwiązaniem będzie cesja. Podmiot, który przejmie świadczenia diagnostyczne może przejąć nasz kontrakt albo my użyczymy jej swój, do realizacji określonych zadań – wyjaśnia R. Rudnik. Kontrakt dotyczy tzw. pacjentów poradnianych (zewnętrznych), nie szpitalnych (rozliczanych w procedurze medycznej).

(ma.w)


Komentuje Katarzyna Dutkiewicz, radna powiatu (PiS)

W zasadzie możemy mówić o braku wyboru, bo w pierwszym postępowaniu konkursowym nie było wcale oferentów, a teraz pojawił się tylko jeden. Zwracam uwagę na okrojenie wymogów szpitala wobec prywatnego podmiotu. Sprawa przeszła niemal bez echa, pytałam jednak pana dyrektora podczas ostatniej komisji zdrowia o zmiany w warunkach pracy załogi Zakładu Diagnostyki i Terapii. Otrzymałam zapewnienie, że ograniczenia wymagań wobec oferentów nie dotyczyły sfery pracowniczej. Dużą stratą jest rezygnacja z rezonansu magnetycznego. W obliczu starań o utworzenie przy Gamowskiej Szpitalnego Oddziału Ratunkowego ten sprzęt wydaje się nieodzowny. Liczę na merytoryczną dyskusję w tej sprawie na najbliższej radzie społecznej 9 listopada.

  • Numer: 45 (1275)
  • Data wydania: 08.11.16
Czytaj e-gazetę