Duży Kaliber: Słup dymu nad miastem
W czwartek w Raciborzu doszło do ogromnego i bardzo niebezpiecznego pożaru.
Strażacy otrzymali zgłoszenie o pożarze 28 października o godz. 11.46. Po dojeździe na miejsce, na ulicę Zakładową okazało się, że pożarem objęta jest jedna z hal magazynowych. Drzwi do środka były zamknięte – strażacy otworzyli je przy użyciu urządzeń hydraulicznych. W tym czasie ogień ogarnął już całe wnętrze hali i składowane w niej materiały tekstylne i plastikowe.
Do akcji skierowano ciężkie zastępy gaśnicze z powiatu raciborskiego, a następnie również z Rybnika, Wodzisławia, Rydułtów oraz Gliwic. Z Knurowa i Pszczyny sprowadzono kontenery ze środkiem pianotwórczym. – Walczyliśmy o to, żeby ogień nie rozprzestrzenił się na sąsiednie hale i to nam się udało – mówi Andrzej Charuk, zastępca komendanta powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Raciborzu.
W miarę upływu czasu do akcji kierowano kolejne zastępy gaśnicze. W kulminacyjnym momencie z ogniem walczyły 54 zastępy strażaków zawodowych oraz ochotników. Akcję gaśniczą utrudniło zawalenie się dachu hali – elementy metalowe zniszczonej konstrukcji odgrodziły strażaków od centrum pożaru. Dopiero po użyciu sprzętu budowlanego – wyburzeniu bocznej ściany hali i wyciągnięciu elementów zawalonego dachu – można było przystąpić do gaszenia płonącej hałdy materiałów tekstylnych i plastikowych. Działo się to około godz. 21.00 – 22.00. Dogaszanie trwało do godzin przedpołudniowych 28 października. Strażacy przelewali wodą hałdy odpadów, które co i rusz na nowo zaczynały się palić.
Nielegalne składowisko
Użytkownik magazynu pokazywał na miejscu pożaru zezwolenie ze starostwa, że może składować tam odpady. Dokument widział m.in. prezydent Lenk oraz funkcjonariusze policji. Następnego dnia starostwo informowało oficjalnie, że składowisko nie było legalne. – Użytkownik uzyskał pozowolenie na składowanie odpadów, ale nie uzyskał zgody na zmianę sposobu użytkowania obiektu budowlanego gdzie chciał składować odpady – wyjaśnia Krzysztof Sporny szef referatu ochrony środowiska w starostwie. To co zostało pokazane urzędnikom i służbom 27 października nie było kompletną dokumentacją w sprawie.
Brak informacji
Obserwujący dymy nad Brzeziem zarzucali w komentarzach internetowych, że nie wydano alarmującego komunikatu o smogu jaki miał się wytworzyć w trakcie akcji. – Faktycznie brakowało takiej informacji. Na miejscu obserwując to zjawisko przyznałem, że to może być niebezpieczne dla miasta. Przydałby się komunikat aby pozamykać okna i nie wychodzić na zewnątrz – mówił prezydent Lenk, który przyglądał się akcji gaśniczej. Zaznaczył jednak, że nikt nie był w stanie zmierzyć skali zjawiska i stopnia jego zagrożenia. – Brakowało kogoś kto stwierdziłby czy jest czy nie ma zagrożenia. Skupiono się na akcji gaśniczej, a nie na wydawaniu komunikatów – dodał Lenk. Wskazał to jako kolejną lukę w zarządzaniu kryzysowym.
Maski gazowe
Czytelników bulwersowało, że w magazynie składowano m.in. maski przeciwgazowe. – Ten element kwalifikuje się jako element ubioru, konkretnie ochronnego. Zezwolenie jakie posiadał użytkownik w zakresie składowania odpadów obejmowało taki rodzaj odpadów – wyjaśnia K. Sporny ze starostwa. Nie wie ile takich masek było w magazynie choć widział je na miejscu pożarzyska. – Na pewno nie jest to element niebezpieczny, w myśl przepisów o zagospodarowaniu odpadów, stwarzający niebezpieczeństwo dla środowiska. Inna sprawa, że spalenie jakichkolwiek odpadów w tym miejscu było zagrożeniem dla przyrody. Palił się plastik, a to nic dobrego – podsumowuje K. Sporny.
Inspektor zbiera dowody
Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego obecnie zabiega o pieniądze na zabezpieczenie, przed zagrożeniem katastrofą budowlaną, pozostałości budynku gdzie mieścił się spalony magazyn. W sytuacji kiedy właściciel budynku (raciborska firma Wipo Edyty Wiciak – ustalenia redakcji) nie podejmuje natychmiastowych działań aby zlikwidować zagrożenie (a tak jest w tym przypadku), działania takie podejmuje nadzór budowlany który zgodnie z przepisami ustawy Prawo budowlane ma prawo dokonać tych zabezpieczeń na koszt właściciela. – Rozmawiałem z prezydentem Raciborza, który zadeklarował pomoc finansową – mówi inspektor. Prace, które zostaną wykonane mają charakter doraźny. W dalszej perspektywie cały obiekt musi być rozebrany. Badany przez PINB jest również wątek braku zgody służb starostwa na składowanie w magazynie odpadów. – Gromadzimy dowody. W przypadku gdy doszło do samowolnej zmiany przeznaczenia budynku sprawa trafi do prokuratury – oznajmił G. Kuczera.
Od redakcji
Próbowaliśmy skontaktować się z przedsiębiorcą, który był użytkownikiem hali w obiektach starej Emy, gdzie składowano odpady. Chcieliśmy zapytać go czy pokryje koszty części akcji gaśniczej, w której użyto sprzętu do wyburzeń. Mimo paru naszych prób nie odebrał telefonu i nie zareagował na SMS. Skrzynka poczty głosowej była zapełniona.
(żet), (acz), (m)
Najnowsze komentarze