środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Duży kaliber: Muchy pomogły złapać zabójcę

20.09.2016 00:00 red.

Takiego śledztwa nie powstydziłby się reżyser najlepszych, amerykańskich seriali kryminalnych. Zmarłemu zdejmowano odciski, badano owady żerujące w jego ciele, ścinano drzewa w lesie. Brzmi ciekawie? To wszystko działo się pod Rudami.

– To było wyjątkowe śledztwo – przyznaje w rozmowie z nami prokurator Joanna Smorczewska z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. Po siedmiu latach gliwickim śledczym udało się ściągnąć ze Stanów Zjednoczonych i oskarżyć mężczyznę, który miał w 2009 roku zastrzelić kolegę. Akt oskarżenia w tej sprawie właśnie trafił do sądu. Ale od początku.

Zbrodnia w gęstym lesie

Wielki kompleks leśny na granicy Nadleśnictwa Rudy Raciborskie i Nadleśnictwa Rudziniec każdego roku przyciąga tłumy grzybiarzy. Nie inaczej było w lipcu 2009 roku, kiedy to jeden z nich znalazł w lesie ciało mężczyzny z dziurą w głowie. Nikt nie miał wątpliwości, że ofiara została zastrzelona. Początkowo zwłoki zarejestrowano w policyjnym systemie, jako osoba NN, jednak ktoś wpadł na pomysł, aby zmarłemu zdjąć odciski palców. To był strzał w dziesiątkę, bo jak się okazało, zmarły był już wcześniej notowany. Jego odciski lata temu trafiły do policyjnej bazy AFIS. System szybko skojarzył podobne linie papilarne. To 64-letni Jan M., rolnik spod Zamościa.

Odciski zmarłego

Kto i dlaczego miałby strzelać do rolnika? Policjanci znając dane Jana M. dokładnie przejrzeli jego kartotekę. Mężczyzna poza uprawą roli miał jeszcze jeden nałóg. Hazard. Wiedziała o nim rodzina, która powiedziała policjantom, że Jan M. pojechał na kilka dni „grać”. Tym razem jednak nie wrócił. Kryminalni ustalili, że rolnik 27 czerwca pojechał do znajomych do Kędzierzyna Koźla. W grze uczestniczył między innymi Stanisław K. 58-letni mężczyzna mieszkał w Stanach Zjednoczonych, do Polski przylatywał na pokera. Podczas gry doszło do awantury, bo Stanisław K. zorientował się, że jest oszukiwany przez resztę graczy. Mimo kłótni Jan M. wsiadł do jaguara wynajętego przez Stanisława K. Ten 30 czerwca wyjechał z kraju. K. był ostatnią osobą, która widziała Jana M. żywego. Jak tłumaczy, z jego samochodu M. wysiadł żywy.

Zbadano larwy

Znalezione 2 lipca zwłoki ze względu na wilgotność i temperaturę nosiły już ślady rozkładu. Na szczątkach pojawiły się już między innymi larwy much, które żerowały w otworach i ranach na ciele ofiary. Chcąc precyzyjnie ustalić czas zgonu mężczyzny, prokuratorzy poprosili o pomoc entomologa, czyli specjalisty od owadów. W czasie pierwszych 30 dni od momentu zgonu, czasem już w kilka minut po śmierci człowieka, na zwłoki przylatują owady, które mogą składać jaja we wszystkie naturalne otwory (oczy, nos, uszy) i w rany. Z jaj wylęgają się larwy, które żerują na zwłokach, a następnie migrują do podłoża, by się przepoczwarczyć. Znając cykl rozwojowy owadów oraz opierając się na danych meteorologicznych, można odtworzyć datę zapoczątkowania rozwoju danego gatunku na zwłokach, a co za tym idzie czas zgonu. – Opinia biegłego sądowego z zakresu badań entomologicznych larw owadów pobranych ze zwłok pokrzywdzonego pozwoliła na ustalenie z dużym prawdopodobieństwem, że zgon Jana M. nastąpił co najmniej 56 godzin przed ujawnieniem jego zwłok – mówi prokurator Joanna Smorczewska. Ta informacja była kluczowa, bo dawała przedział śmierci Jana M. pomiędzy 28 a 29 czerwca, czyli wtedy, kiedy był odwożony przez Stanisława K.

Komórka i pistolet

Nie tylko muchy pogrążyły zabójcę. – Z zeznań przesłuchanych w śledztwie świadków wynikało, że Stanisław K. posiadał krótką broń palną, nadto w trakcie jednej z rozmów w Polsce pokazał posiadany wówczas przez siebie pistolet – wyjaśnia prokurator. Kiedyś w lesie mężczyzna urządził sobie strzelaninę. Rozbawione towarzystwo strzelało do drzew. Śledczy wytypowali miejsce gdzie miała się odbywać ta zabawa. Z wykrywaczem metalu sprawdzali pień po pniu. Wreszcie trafili na drzewo podziurawione kulami. Po ścięciu i przebadaniu pocisków z drzewa okazało się, że to ta sama broń, z której zastrzelono Jana M. Wreszcie zbadano Jaguara, którym poruszał się Stanisław K. podczas pobytu w kraju. Okazało się, że nikt potem go nie wypożyczał. Biegli z Laboratorium Kryminalistycznego Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu ujawnili ślady krwi. W trakcie badań biologicznych stwierdzono w niej ludzkie DNA. Biegli z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie stwierdzili z dużym prawdopodobieństwem, że pochodziła ona od Jana M. Po przeprowadzaniu badań fizykochemicznych, w próbkach pobranych z wnętrza użytkowanego Stanisława K. samochodu jaguara, biegli Zakładu Kryminalistyki Instytutu Ekspertyz Sądowych imienia Jana Sehna w Krakowie ujawnili powystrzałowe cząstki metaliczne pochodzące ze spłonki oraz ładunku miotającego amunicji do broni palnej.  Przeprowadzono także analizę bilingów telefonicznych telefonu komórkowego Stanisława K., która wykazała, że mógł on przebywać w miejscu ujawnienia zwłok Jana M. Stanisław K. został zatrzymany na terenie USA i na mocy procedury ekstradycyjnej wydany Polsce. Został przejęty przez polskie władze w Nowym Jorku w dniu 29 grudnia 2015 roku. Od tego czasu przebywa w areszcie. W sierpniu do sądu trafił akt oskarżenia przeciwko Stanisławowi K. Wkrótce stanie przed sądem. Grozi mu kara nawet dożywotniego pozbawienia wolności.

Adrian Czarnota

  • Numer: 38 (1268)
  • Data wydania: 20.09.16
Czytaj e-gazetę