Kultura w powojennym Raciborzu
Paweł Newerla przedstawia - część 2
Pierwsza księgarnia w Raciborzu powstała już w sierpniu 1945 r. z inicjatywy Leona Zauchy, Aleksandra Labudy, Ireny Roszkowskiej, Pawła Świtały, Jan Stasieckiego i Antoniego Cholewy, którzy utworzyli „Księgarnię Spółdzielczą Ognisko”, mieszczącą się przy ul. Londzina 1. W 1946 r. przy ul. Długiej powstała księgarnia Sp. Wyd. „Książka”, którą kierował prof. Śmigielski, a później nieodżałowany księgarz, p. Mazurek. „Dom Książki” w 1957 r. prowadził w Raciborzu 3 placówki: księgarnię im. Arki Bożka przy ul. Londzina 1, księgarnię im. Jana Kasprowicza przy Rynku 11 oraz księgarnię powiatową przy ul. Drewnianej 2. Księgarnia im. Arki Bożka prowadziła nawet wysyłkę książek za granicę. Przy ul. Długiej istniała jeszcze księgarnia św. Krzyża, prowadzącą głównie sprzedaż wydawnictw religijnych.
Kraków darzył Racibórz estymą
Po wojnie społeczeństwo było biedne, książki nie były „artykułem pierwszej potrzeby”. Niezbędne wydawały się biblioteki. Związek Nauczycielstwa Polskiego w 1946 r. zebrał wśród swoich członków 120 tomów, tworząc ogólnie dostępną bibliotekę. Kraków zawsze darzył Racibórz dużą estymą, czego dowodem jest chociażby umieszczenie herbu Raciborza na honorowym miejscu w galerii w Sukiennicach. Kraków w 1946 r. przekazał do Raciborza 249 woluminów, które stały się zalążkiem Biblioteki Miejskiej i Powiatowej. Ze sprawozdania komisji oświaty Prezydium Powiatowej Rady Narodowej z 1947 r. wynika, iż w Raciborzu istniała jedna biblioteka dysponująca 2.300 tomami. Ponadto w powiecie działało 6 „bibliotek mobilnych”, posiadających po 50 książek; była to forma dotarcia z książką także na wieś.
20 lipca 1948 r. przy ul. Panieńskiej 12 utworzona została Miejska Biblioteka Publiczna. Do końca roku było 445 wypożyczeń, a do bestsellerów należała książka W. Dunarowskiego „Leżąc krzyżem”, która znalazła aż 30 czytelników. W 1949 r. biblioteka przeniosła się na pl. Wolności 1. Dysponowała wówczas zasobem 6.410 tomów, z których korzystało 639 czytelników. Jeżeli uwzględnić, że było 14.000 wypożyczeń, znaczyłoby to, że każdy z czytelników korzystał z 22 książek rocznie, co wydaje się liczbą znaczącą.
Książnica na rynku
W 1953 r. Miejska Biblioteka Publiczna przeniosła się na Rynek 12. Miała wtedy 14.287 woluminów, 1.911 czytelników i 40.500 wypożyczeń. Czytelnia biblioteki została ulokowana w Powiatowym Domu Kultury. Dodajmy, że w 1959 r. zasoby biblioteki zwiększyły się do 29.681 tomów, przy 3.125 czytelnikach i 56.790 wypożyczeniach. Trzeba uwzględnić, że w Raciborzu w 1959 r. działała ponadto, kierowana przez Annę Łączkowską, Biblioteka Spółdzielczości Pracy, dysponująca zasobem 28.000 woluminów.
W owym czasie w Raciborzu odbył się szereg spotkań autorskich z Gustawem Morcinkiem, Zofią Nałkowską, Magdaleną Samozwaniec, Ryszardem Hajdukiem, Wilhelmem Szewczykiem, Jakubem Kanią i in. W maju organizowane były „Dni Oświaty, Książki i Prasy”. Oprócz wydawnictw o charakterze ideologicznym, sprzedawano także wiele pozycji z literatury pięknej – nie tylko radzieckiej. Formą popularyzacji książek były organizowane wystawy książek, posługujące się szczytnymi hasłami, jak np. „Książka w walce o pokój i plan 6-letni”.
Za mało polityki
Nie można pomijać prasy. W 1947 r. wychodziły „Nowiny Raciborskie” jako mutacja „Nowin Opolskich”. Już w 1949 r. „Nowiny” zamknięto. 3 grudnia 1956 r. ukazał się pierwszy numer „Głosu Ziemi Raciborskiej” – organu Komitetu Frontu Narodowego. We wrześniu 1957 r. ponownie ukazały się „Nowiny Raciborskie”, które jednak w lutym 1958 r. zmieniły nazwę na „Nowiny” jako organ dla rejonu: Rybnik, Racibórz i Wodzisław. Dokonując krytycznej analizy ówczesnych czasopism regionalnych, tow. A.L. napisał: „Nie cieszyły się popularnością, ponieważ zbyt mało zajmowały się problematyką społeczną i polityczną”.
Od 1 stycznia 1952 r. zaczęła wychodzić „Trybuna Opolska”, która zamieszczała także regionalne informacje. W 1962 r. w Raciborzu powstał oddział Trybuny, w którym pracowali Nina Kracherowa oraz Zbigniew Gładysz.
Trzeba wspomnieć jeszcze o gazetach zakładowych. We wrześniu 1952 r. wyszedł pierwszy numer „Głosu Załogi”, wydawany przez Zakłady Elektrod Węglowych „1 Maja”. Od listopada 1953 r. przyjęła nazwę „Elektroda”. Zespół w składzie: Czesław Malcharek, Wanda Pietera i Walter Sotyka wydawał gazetę w nakładzie aż 2.500 egzemplarzy, co przekracza wielkość załogi i potwierdza zajmowanie się także problematyką ogólniejszą. Warto nadmienić, że w latach 1986 – 95 gazeta wychodziła pod nazwą „Elektroda Raciborska” i była wydawana przez ZEW i TMZR pod redakcją Ireny Kubicy i Wandy Pietery. Istniał także „Głos Rafametu”, jednak nawet w monografiach tej fabryki nie ma wzmianki o gazecie.
Człowiek pracy idzie do muzeum
Istotne miejsce w kulturze powojennego Raciborza zajmowało również Muzeum. Budynek główny był częściowo zniszczony. Trzeba było także szukać zbiorów, które ze względów bezpieczeństwa były rozmieszczone w różnych częściach miasta, częściowo także rozkradane. Po wykonaniu remontu, 21 kwietnia 1948 r. nastąpiło otwarcie. W sprawozdaniu dyrekcji można wyczytać, że od chwili otwarcia muzeum do 1 maja 1949 r. frekwencja wynosiła 28.091 osób – przy liczbie mieszkańców Raciborza – 26.000 osób; co było niewątpliwie wielkim osiągnięciem. Poziom świadomości ideologicznej dyrekcji wydawał się także być na odpowiednim poziomie, skoro pisze się: „Najważniejszym osiągnięciem jest zdobycie przez muzeum człowieka pracy, który czy to w dni powszednie po pracy, czy to w dni świąteczne przychodzi do muzeum by współżyć ze sztuką”.
Choć niektóre wystawy były opatrzone hasłami propagandowymi, zgodnymi z duchem czasu, np. „Plastycy w walce o pokój”, nie można pominąć kulturotwórczych zasług muzeum. Już w 1948 r. pokazano wystawę obrazów i rysunków Jana Matejki ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie, co dzisiaj wydaje się zupełnie niemożliwe. Raciborzanie mieli także możliwość oglądania oryginałów obrazów Rodakowskiego, Chełmońskiego, Gierymskiego, Kostrzewskiego, Stanisławskiego, Wyczółkowskiego, ale także Vlastimila Hofmanna. Dla niżej podpisanego olśnieniem był np. śnieg w niebieskim odcieniu na akwarelach Fałata, boć śnieg jest przecież biały. Nas, uczniów gimnazjum, w dużej części chłopaków ze wsi, nasza polonistka, dr Anna Wróbel, prowadziła na każdą wystawę zorganizowaną przez raciborskie Muzeum, aby poszerzyć nasze horyzonty kulturalne. Wbrew panującym dzisiaj poglądom, kultura miała się w powojennym Raciborzu wcale nieźle.
Najnowsze komentarze