środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Nieumiejętnych pouczać

28.06.2016 00:00 QLA

„Miłość zaczyna się w domu” – twierdziła Matka Teresa z Kalkuty. Te słowa stały u początku naszego „Domowiska” – mówi Maria Frączek kierująca świetlicą dla dzieci przy ul. Szewskiej. Zdanie Matki Teresy jest oczywiste, ale jeśli ktoś nie ma prawdziwego domu? 

Istnieje w Raciborzu kilka miejsc, w których dzieci mogą spędzić pozalekcyjne popołudnia: odrabiają zadania, bawią się i siadają do stołu. Wszystko pod opieką ludzi dobrej woli, którzy przychodzą, by bezinteresownie pomóc dzieciom. Dla niektórych dzieci to miejsce jest domem, jest rodziną.

Dom dla Dzieci im. Jana Pawła II przy Annuntiacie

Naprzeciw klasztoru przy ul. Starowiejskiej jest niski budynek, kiedyś przedszkole. Po jego rozwiązaniu siostry z Annuntiaty urządziły tu świetlicę dla dzieci.

Od 21 lat gromadzi tu dzieci siostra Zygmunta SSpS.

– Ta świetlica to nie tylko miejsce odrabiania lekcji, ale zapewne coś więcej…

– Jest też profilaktyka. Są zajęcia rekreacyjne, sportowe i świetlicowe gry – ksiądz zresztą sam widzi.

– Dla kogo jest tu miejsce? Kto tu przychodzi?

– Dla dzieci, które chcą coś osiągnąć. Przyjść może każdy. Świetlica ma ponad 20 lat! Dawne nasze dzieci przyprowadzają z kolei swoje dzieci; widocznie mają dobre wspomnienia. Zależy nam na tym, aby każdy czuł się tutaj jak w rodzinie.

– Specyficzny cel tej świetlicy?

– Samo to, że to jak rodzina, to już coś specjalnego. Np. obchodzimy święta jak w domu, choć często z wyprzedzeniem.

– Do pełnego rozwoju człowieka należy też jego religijność.

– Naturalnie jest u nas także wymiar duchowy. Nasi podopieczni chodzą wspólnie na mszę św. szkolną, przystępują do sakramentów świętych, itp.

– Przedział wieku dzieci?

– Od podstawówki do średniej szkoły włącznie. Kiedyś mieliśmy tu maluchy, ale to było dla nas zbyt wyczerpujące, dlatego zrezygnowaliśmy z tego.

– Do domowej atmosfery należy też posiłek.

– Tak. Mamy codziennie ciepły posiłek, bo niektóre dzieci przychodzą do nas prosto ze szkoły. Potem sprzątamy, zamiatamy – to wszystko należy przecież do rodzinnego porządku dnia. Szczególnym świętem są urodziny kogoś z nas.

– Jak duża jest grupa?

– Z góry założyłam, że nie będzie więcej dzieci niż 40; tego staramy się trzymać.

– Czy świetlica działa tylko w roku szkolnym?

– Przez wakacje też jesteśmy jeden miesiąc razem. Czas spędzamy na miejscu lub wyjeżdżamy. Ferie zimowe również dzielimy: jeden tydzień jesteśmy razem, w drugim są w domu.

– Kto prowadzi grupę?

– Personel się zmienia. Wszyscy są wolontariuszami: są to nauczyciele na emeryturze, osoby ze służby zdrowia, młodzież z liceum lub technikum. Pomagają w nauce, bawią się z dziećmi, robią zakupy – jak w rodzinie.

– Siostra też jest wolontariuszką?

– Wszyscy jesteśmy na zasadzie wolontariatu, pracujemy społecznie. Oprócz mnie przychodzi tu siostra Józefina pochodząca z Indonezji i s. Florencja.

– Dla sprawiedliwości trzeba powiedzieć, że miasto pomaga.

– Miasto urządza konkursy. Jeżeli przez nie przejdziemy pozytywnie, otrzymujemy ze strony miasta dofinansowanie. Ich fundusz pokrywa tzw. media, artykuły szkolne, posiłki, materiały do zajęć. Nasz wkład ma wynosić 20% wydatków; zalicza się nam naszą pracę.

Zaczęliśmy od zera, zanim jeszcze nam miasto pomagało. Wszyscy byli nam przychylni. W swoim czasie władze miejskie podjęły jako priorytet zajęcie się dziećmi. Miasto wykonało nam remonty i pomagało przy innych wydatkach. Obecnie mamy umowę na dalsze trzy lata. Sami czasem urządzamy kiermasze, prezentujemy swoje wyroby świetlicowe, bierzemy udział w zbieraniu makulatury, czy baterii. Z nagród zakupiliśmy stół pingpongowy i bilardowy.

– Jak brzmi oficjalna nazwa waszego domu i wspólnoty?

– Dom dla Dzieci im. Jana Pawła II. Przewodnie hasło naszej świetlicy jest wypisane tu na ścianie: „Jesteś stworzeniem Boga i zamysłem Jego serca; masz nieskończoną wartość. Dla Boga jesteś ważny i niepowtarzalny”. Chyba się Ksiądz domyśla, że są to słowa naszego patrona św. Jana Pawła II.

***

Domowisko im. bł. Matki Teresy z Kalkuty przy ul. Szewskiej

Kilka dni temu byłem w świetlicy dla dzieci przy klasztorze Annuntiata. Istnieje już 20 lat. Maria Frączek: Nasza świetlica ma już 25 lat.

– Jakie owoce?

– Owocem są szczęśliwe rodziny naszych wychowanków.

– Też już macie dzieci swoich dzieci?

– Tak jest istotnie.

– Jak wyglądały początki?

– Początkiem były słowa bł. Matki Teresy z Kalkuty: „Miłość zaczyna się w domu”. Kierując się nimi staraliśmy się stworzyć miejsce, gdzie dzieci i opiekunowie będą razem poszukiwać jak żyć we wspólnocie miłości. Nazwą naszej świetlicy to „Domowisko im. bł. Matki Teresy z Kalkuty”.

– Specyficzny cel?

– Odbudowa godności. Każde dziecko, które przychodzi może czuć się najważniejsze. Pomagamy im odkryć co w nich jest najwartościowsze i najpiękniejsze. Dużo przewinęło się przez świetlicę wolontariuszy, to też wartościowy owoc. Dwie z nich, które pracowały u nas, wybrały drogę zakonną: s. Krystyna u sióstr klauzurowych w Nysie, oraz s. Róża u sióstr u Zawierzanek w Częstochowie.

– W jakim wieku są wasze dzieci?

– Od przedszkolaków po gimnazjum.

– Posiłek też jest?

– Tak.

– Z pewnością uwzględnia się też w wychowaniu religijność.

– Jest naturalnie wspólna modlitwa. Żyjemy rytmem roku kościelnego: adwent to roraty, post to współudział w Drodze Krzyżowej. Mamy spotkania z całymi rodzinami przed Wigilią i Wielkanocą. Staramy się raz w roku wyjeżdżać z rodzinami w teren, gdzie prowadzimy warsztaty na temat wychowania dzieci. W tym roku planujemy wyjazd „Śladami Ojca św. Jana Pawła II”.

– Finanse?

– Miasto jest nam bardzo przychylne. Duży wkład ma pani Iwona Trzeciakowska z wydziału do spraw społecznych. Zauważa nasze dobre intencje, zatwierdza nasze programy i wspiera. Niedawno były duże remonty: uzyskaliśmy nową kuchnię, łazienkę z prysznicem. Naszym wkładem jest praca wolontariuszy, osób, które dzielą się czasem i talentami. Tylko dziękować.

  • Numer: 26 (1257)
  • Data wydania: 28.06.16
Czytaj e-gazetę