środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Ks. Dziekan Jan Hajda – w 30-lecie jego śmierci

12.04.2016 00:00 red

ks. Jan Szywalski przedstawia

Zmarł 11 marca 1986 r. w Bierawie i tam jest pochowany, choć był długoletnim proboszczem głównej naszej raciborskiej parafii Wniebowzięcia NMP.

Ambona była jego żywiołem

„Głoś naukę, nastawaj w porę i nie w porę, wykaż błąd, pouczaj, podnieś na duchu z całą cierpliwością, ilekroć nauczasz” – upominał św. Paweł swego ucznia Tymoteusza (2 Tm 4,2).

Ks. Jan Hajda, proboszcz farnego kościoła w latach 1948-1973, był kaznodzieją mocnego słowa: mówił z pasją, gromił, ironizował, wplatał dygresje, zawsze blisko życia i na czasie. „Łobejrzycie się: parada psów na Rynku może się odbyć, a procesja z Panem Jezusem nie”. Parafianie lubili go słuchać, zaś władze partyjne w PRL-u się go bały.

Odbudowa zrujnowanego kościoła

Nie był pierwszym powojennym proboszczem parafii Wniebowzięcia NMP. Po wyjeździe w lutym 1946 r. ks. Jerzego Schulza, proboszcza sprzed wojny, parafią zarządzał krótko ks. Alojzy Spyrka, zaś w 1947 r. obowiązki proboszcza przejął o. Mateusz Schutter dominikanin. Ojcowie dominikanie bowiem myśleli o powrocie do Raciborza. O. Mateuszowi udało się doprowadzić do użytku kościół po-dominikański św. Jakuba, poświęcony 26 października 1947 r. Jednak 9 grudnia 1947 r. dominikanie wycofali się z Raciborza, a o. Schutter został przeniesiony do Poznania, gdzie odbudował bazylikę MB Różańcowej.

Przez rok proboszczem farnego kościoła był ks. Bronisław Gałoński, dotychczasowy kapelan „Notburgi”; jesienią 1948 r. zaś przybył ks. Jan Hajda, i był proboszczem przez 25 lat.

Miał wtedy 37 lat, w tym 10 kapłaństwa. Był Ślązakiem, urodził się 18. 03.1911 r. w Bobrownikach Śl. Maturę zdał w Tarnowskich Górach w 1932 r. i zdążył jeszcze, zanim wybuchła wojna, ukończyć studia teologiczne na Śląskim Seminarium Duchownym, mieszczącym się wtedy w Krakowie. Wyświęcony został w Katowicach 26.061938 r. W czasie wojny był wikarym w Miedźnej k. Pszczyny. Bliskie, prawie przyjacielskie stosunki, łączyły go z ks. Bolesławem Kominkiem, będącym po wojnie administratorem tworzącej się diecezji opolskiej, a późniejszym arcybiskupem wrocławskim i kardynałem. To on zaproponował ks. Hajdzie po wojnie, by przyjął obowiązki dyrektora Fundacji w Branicach w szpitalu psychiatrycznym, wtedy jeszcze nieupaństwowionym. Współpracował tam z jego założycielem, ks. bpem Nathanem aż do czasu jego deportacji do Opawy w grudniu 1946 r.

Jesienią 1948 r. ks. Hajda otrzymał propozycję od administratora ks. Kominka, by objął stanowisko proboszcza farnego kościoła w Raciborzu. Odbyła się właściwie wymiana: ks. Gałoński, który czuł, że przerasta go zadanie odbudowy kościoła farnego, przeniósł się do Branic, a ks. Hajda przyszedł na jego miejsce do Raciborza.

Można się było rzeczywiście przerazić widokiem zniszczonego kościoła i opuścić bezradnie ręce. Nawet ks. Kominek sugerował, by uczynić kościół św. Jakuba parafialną świątynią.

Ks. Hajda zakasał rękawy. Nie tylko on sam: umiał zmobilizować również parafian – tych starych i tych nowych. Wąskotorówką wywożono gruzy. Ks. Hajda jeździł i organizował materiały budowlane. Na szczęście w początkowych latach powojennych władze były przychylne Kościołowi. Starano się wiernie odtworzyć bryłę świątyni, zrezygnowano jednak z odbudowy bocznej kaplicy św. Barbary.

Dnia 14 sierpnia 1948 r. ks. Bolesław Kominek, mógł dokonać re-konsekracji farnego kościoła. Budynki na Rynku były jeszcze w ruinach, tysiące cegieł wywożono stąd do Warszawy, ale czynny kościół farny był znakiem normalizacji czasów powojennych. Jezus w tabernakulum znów zamieszkał w centrum Raciborza. Przyczyniło się to niewątpliwie do integracji wspólnoty parafialnej, tarych i nowych.

Powoli zrekonstruowano ołtarze. W miejsce dawnego sarkofagu świątobliwej Ofki postawiono ołtarz MB Częstochowskiej, ale o księżnej Eufemii nie zapomniano. Tam gdzie była dawna „ambona polska” postawiono ołtarz z jej wizerunkiem, a nad bocznym wejściem zawisł obraz jej obłóczyn.

W 1954 r. poświęcono na nowo ołtarz główny odtworzony wg starych fotografii. W 1955 r. zabrzmiały nowe dzwony. W 1958 r. Mostostal postawił metalową konstrukcję wieży, którą następnie pokryto miedzianą blachą, a przy obchodach 600-lecia śmierci świątobliwej księżnej Ofki w 1959r. umieszczono na jej szczycie krzyż. Znak Chrystusa górował nad miastem, choć politycznie dominował ateizm.

Stopniowo wstawiano witraże. Na jednym z nich uwiecznił się ks. Hajda w gronie kilku osób ze służby liturgicznej.

W 1962 generalnie odnowiono kościół św. Jakuba i umieszczono w nim obraz MB Nieustającej Pomocy. Wtedy wzięła początek nieustająca nowenna ku Jej czci.

Przyszedłem do Raciborza w 1962 r. jako wikary parafii św. Mikołaja i mogłem śledzić kolejne nabytki farnego kościoła . Zbliżające się tysiąclecie chrztu Polski mobilizowało do pracy. W prezbiterium pojawił się poczet polskich świętych wykonany przez artystę z Istebnej. Intuicyjnie przedstawiono tam również o. Maksymiliana Kolbe i papieża Jana XXIII, którzy dopiero po latach zaliczeni zostali do grona kanonizowanych. Widoczną do dziś pamiątką tego roku jest posadzka z napisem z kafelek 966-1966. Szkoda, że płytki nie są z naturalnego kamienia, ale taki był wtedy nieosiągalny.

Byłem obecny na srebrnym jubileuszu kapłańskim ks. Jana Hajdy w 1963 r. Główny gość, ks. kardynał Kominek, wszedłszy do jadalni, przywitał zebranych tam kapłanów naszego dekanatu słowami: „Racibórz semper fidelis!”.

Ostatnie lata

W 1973 r. nagły cios: ks. bp Franciszek Jop odwołał ks. Hajdę ze stanowiska proboszcza i wyznaczył mu status rezydenta, a następnie emeryta. Nie znam szczegółów, które wpłynęły na tę decyzję biskupa, trudno wdawać się w analizę zasłyszanych opinii i plotek. W mieście było wielkie poruszenie. Ks. Hajda czuł się niesłusznie oczerniany, choć prawy w swym charakterze, ks. bp Franciszek Jop, też nie był pochopny w swych decyzjach.

Na wielki plus należy przypisać ks. Hajdzie to, że ostatecznie podporządkował się decyzji biskupiej i usunął się na bok. Zwyciężył rozsądek i posłuszeństwo. Bardziej kochał Kościół niż urażoną ambicję.

W 1978 r. ks. Hajda zwrócił się do nowego biskupa opolskiego ks. Alfonsa Nossola z prośbą o inną placówkę. Ks. Nossol zaufał mu i przydzielił Bierawę. Znów wstąpiła w niego dawna energia. Wybudował w krótkim czasie plebanię, a następnie rozpoczął budowę nowego kościoła we wsi Lubieszów.

Zmarł 11 marca 1986 r. po dłuższej chorobie. Miał 75 lat. Pochowany został niestety w Bierawie, a nie w Raciborzu. Bierawianie chcieli go mieć u siebie, być może zaznaczył to ks. Hajda w swoim testamencie? Ks. Pieczka z pełnym autobusem parafian uczestniczył w pogrzebie. Na naszym cmentarzu jerozolimskim jest niestety wielka luka: brak zarówno grobu ks. Schulza, jak i przez 25 lat pracującego w parafii ks. Jana Hajdy.

Pozostał po nim wydźwignięty z gruzów kościół farny, a także pamięć o jego kazaniach pełnych emocji, gromów, ale i humoru. Niektóre anegdoty są wspominane do dziś.

  • Numer: 15 (1247)
  • Data wydania: 12.04.16
Czytaj e-gazetę