środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Czytelnik to wciąż gatunek pod ochroną

29.03.2016 00:00 red

„Czytelników książek jest tak mało, iż trzeba ich otoczyć opieką państwową, jak żubry w Puszczy Białowieskiej” – pisał jeszcze przed wojną Antoni Słonimski. O tym, że jego słowa są wciąż aktualne, najlepiej wiedzą pracownice Biblioteki Pedagogicznej w Raciborzu, które o czytelników walczą od lat. W świecie zdominowanym przez konsumpcję mają nam do zaoferowania tylko jeden produkt. Jest nim wiedza, coś, czego nie sposób przeliczyć na złotówki, bo jest bezcenne.

Książka lepsza niż lekarstwo

Niektórzy uważają, że książki są jak alkohol, bo nie dość, że trafiają do głowy, to jeszcze uzależniają. – Od dziecka kochałam książki i marzyłam o pracy w bibliotece. Miałam szczęście, bo okazało się, że jest tu wolny etat zaraz po mojej maturze. Najpierw skończyłam zaoczne 2-letnie studium bibliotekarskie w Opolu, a potem studiowałam bibliotekoznawstwo na Akademii Pedagogicznej w Krakowie – tłumaczy kierowniczka biblioteki Sabina Frost. Miłośniczka książek historycznych, szczególnie tych z okresu II wojny światowej, jest też absolwentką studiów podyplomowych na kierunku totalitaryzm, nazim, holokaust. – Zajęcia odbywały się na terenie obozu w Oświęcimiu. Spałyśmy w dawnej komendanturze, gdzie kiedyś mieszkał Rudolf Hoess, a wykłady mieliśmy w bloku nr 12. Dzięki tym studiom zrewidowałam swoje poglądy na temat lektur i dziś czytam wyłącznie literaturę faktu. Mój mąż zawsze powtarza, że szybciej zrezygnowałabym z jedzenia, niż z książek i chyba ma rację – dodaje ze śmiechem pani Frost.

Dla Jolanty Świątek-Gruszki książki to nie tylko rozrywka, ale i pomoc terapeutyczna. Biblioterapią oraz bajkoterapią zajmuje się w swojej pracy zawodowej i właśnie z tej dziedziny czyta najwięcej książek. O tym, jak ważne w rozwiązywaniu problemów osobistych może być wykorzystywanie odpowiednich lektur, pani Jola wie nie tylko z teorii, ale i z praktyki. Prowadziła cykl zajęć terapeutycznych w świetlicy środowiskowej w Raciborzu, a niebawem kolejny rozpocznie się w szkole podstawowej w Ocicach.

Wokół książek kręci się też całe życie bohemistki Agaty Śliwickiej. Na jej 25-letni staż zawodowy złożyła się praca w bibliotece szkolnej, gminnej, księgarni, a od 17 lat w bibliotece pedagogicznej. O „Nowinach Raciborskich” wie więcej niż my, bo właśnie naszemu tygodnikowi poświęciła swoją pracę magisterską. – W dzieciństwie nigdy nie byłam molem książkowym, moje zamiłowanie do czytania rosło z wiekiem – tłumaczy pani Agata, która interesuję się historią sztuki, czyta biografie malarzy oraz kompozytorów i lubi podróże. Dzięki mężowi – plastykowi, który podczas wspólnych wojaży zamienia się w przewodnika, pokochała Włochy. Najczęściej odwiedza jednak naszych południowych sąsiadów, a energię do działania zawsze znajduje w górach.

Największą globtroterką w grupie bibliotekarek jest jednak Arleta Hoffmann-Piasecka, która z książek podróżniczych wyciska co się da. – Moje czytanie wygląda tak, że najpierw pojawia się pomysł na wyjazd, a potem zaczynam czytać wszystko na temat danego kraju, jego kultury, ludzi, religii i języka – wyjaśnia pani Arleta, która razem z mężem zwiedziła już Uzbekistan, Ukrainę, Rumunię i Ekwador. Teraz marzy o Wietnamie i Sankt Petersburgu, ale gdyby w trakcie krórejś wyprawy trafiła na bezludną wyspę, zabrałaby na nią „Małego Księcia” Antoine’a de Saint-Exupéry’ego.

Co nas nie zabije, to nas wzmocni

Gdyby przyjrzeć się losom biblioteki, można by mieć nieodparte wrażenie, że przez wiele lat była traktowana przez władze po macoszemu. Powołano ją do życia 2 maja 1951 roku jako Bibliotekę Pedagogiczną przy Inspektoracie Oświaty w Raciborzu i umieszczono w małej salce budynku Urzędu Wodnego przy ul. Kasprowicza 12. Gdy po 17 latach Urząd upomniał się o swój lokal, przeniesiono ją do Szkoły Podstawowej nr 11 przy ul. Opawskiej, gdzie musiała funkcjonować w dużo gorszych warunkach lokalowych niż poprzednio. Wkrótce również szkoła zażądała zwolnienia pomieszczenia, w wyniku czego biblioteka znalazła się w SP13, przy ul. Staszica. Mieszcząca się w samym centrum miasta nowo wybudowana szkoła była wprost wymarzonym miejscem na prowadzenie tego typu działalności, ale i dla niej zajmowana przez bibliotekę sala po dwóch latach stała się niezbędna. Czwarta przeprowadzka skończyła się w budynku wydziału oświaty przy placu Kościelnym. Choć warunki lokalowe poprawiły się, to jednak usytuowanie biblioteki na obrzeżach miasta nie sprzyjało pozyskiwaniu nowych czytelników.

Rok 1975 przyniósł nowy podział terytorialny kraju i co za tym idzie, kolejne zmiany. Biblioteka Pedagogiczna w Raciborzu znalazła się w województwie katowickim i od tej pory stała się filią Pedagogicznej Biblioteki Wojewódzkiej w Katowicach. Po raz piąty, i na szczęście ostatni, przeniosła się do Studium Nauczycielskiego (obecnie PWSZ) przy ul. Słowackiego, gdzie istnieje do dziś.

Co ważne, nie spełniło się stare powiedzenie, że dwie przeprowadzki to jak jeden pożar. Dzięki determinacji pracowników biblioteki, zaledwie 590 książek, które stanowiły jej cały majątek na początku lat 50., rozrosło się do 56 tysięcy woluminów. Dziś biblioteka, wraz z czytelnią i pomieszczeniami biurowymi dla pracowników, zajmuje 180 m kw. powierzchni. – Od 10 lat działamy w strukturach Regionalnego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli i Informacji Pedagogicznej w Rybniku. Na przejściu z Katowic, gdzie byliśmy jedną z dwudziestu placówek, do Rybnika, gdzie jesteśmy dziś jedyną filią, bardzo zyskaliśmy. Wyposażono nas w nowoczesne, przesuwne regały i sprzęt komputerowy, który możemy udostępniać czytelnikom – wyjaśnia Agata Śliwicka.

Czym chata bogata

„Dziękuję Bogu za was, dobrze, że jesteście” – napisała w pamiątkowej księdze jedna z najstarszych czytelniczek. Zapewne odkryła już to, o czym wielu z nas jeszcze nie wie. Biblioteka Pedagogiczna w Raciborzu, oprócz pozycji typowo naukowych ma też spory zbiór książek popularnych: powieści, kryminałów, reportaży, biografii i czasopism, więc każdy może tu znaleźć coś odpowiedniego dla siebie. Wystarczy dowód osobisty i 10 złotych na kartę, by móc na miesiąc wypożyczyć dziesięć książek i stać się bohaterem kraju, podnosząc średnią jego czytelnictwa. Ci, którzy nie lubią biurokracji, mogą je sobie zarezerwować wcześniej przez internet, a jeśli nie jesteśmy zdecydowani jaką lekturę wybrać, panie bibliotekarki z pewnością doradzą coś na miejscu.

Coraz większą popularnością cieszą się ostatnio wypożyczenia międzybiblioteczne. – Jeżeli ktoś szuka jakiejś pozycji, której nie ma w naszym księgozbiorze, sprowadzamy ją dla niego z innej biblioteki. Najczęściej współpracujemy z Krakowem, Poznaniem, Wrocławiem i Katowicami, ale zdarzały się też takie, które zamawiane były w Warszawie lub Szczecinie – wyjaśnia Jolanta Świątek-Gruszka, odpowiedzialna za wypożyczenia międzybiblioteczne. – Czytelnik musi wnieść jedynie opłatę za przesłanie książki i może z niej korzystać przez cztery tygodnie na miejscu w bibliotece – dodaje pani kierownik. Zapominalscy za każdy dzień zwłoki płacą 15 groszy kary, a jeśli złośliwa książka nie chce się odnaleźć, można odkupić inną o podobnej tematyce.

Wśród unikalnych książek, z których można korzystać na miejscu, są „Wewnętrzne dzieje Polski za Stanisława Augusta” z 1882 roku, „Słownik języka polskiego” z 1900 roku, czy wydany siedem lat później „Zarys historii polskiej”. Miłośnicy Raciborza znajdą tu wiele ciekawych książek lokalnych historyków i publikacje Wydawnictwa Nowiny: „Raciborzan Tysiąclecia”, „Raciborzan Dwudziestolecia” i zbiór reportaży „Rzemieślnicza firma rodziną silna”. Dostępne są też niektóre wydania „Elektrody”, „Gazety Raciborskiej” i oprawione przez Józefa Hornego roczniki „Nowin Raciborskich” od 1993 roku.

Roczny budżet biblioteki na zakup książek nie jest zbyt wysoki, ale co roku prezydent Raciborza przyznaje jej dodatkowe dofinansowanie w wysokości trzech tysięcy złotych. – Na szczęście w księgarni Dariusza Biela, gdzie realizujemy nasze wszystkie zamówienia, możemy liczyć na dobry upust, więc jakoś sobie radzimy. Dostajemy też książki od wydawnictw i czytelników. Ostatnio wzbogaciliśmy się o serię skandynawskich kryminałów. Ktoś ją przeczytał i oddał do biblioteki – tłumaczy pani Sabina.

Na półce z reportażami znajdujemy książki Małgorzaty Szejnert, Wojciecha Jagielskiego, Mariusza Szczygła, Wojciecha Tochmana i noblistki Swietłany Aleksijewicz, a także trzy tomy „Antologii polskiego reportażu XX wieku”. Obok jest sporo filmów edukacyjnych, z których nauczyciele mogą korzystać podczas zajęć lekcyjnych. Amatorów klasyki na ekranie mogą zadowolić „Szczęki”, „Tytanik” czy musical „West side story”.

W miejscu, gdzie za czasów Studium Nauczycielskiego mieściła się ciemnia fotograficzna, dziś jest czytelnia. Jedyną pamiątką po minionych czasach są tu półki z katalogami, ale dwie rzeczy w bibliotece wciąż pozostają niezmienne – niczym niezmącona cisza i zapach książek. Można by rzec, że to taka oaza spokoju w samym centrum rozkrzyczanego miasta, do której od 65 lat trafiają czytelnicy.

Katarzyna Gruchot

  • Numer: 13 (1245)
  • Data wydania: 29.03.16
Czytaj e-gazetę