środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Polacy za drutami – Polenlager nr 82* w Pogrzebieniu

16.02.2016 00:00 red

Publikujemy kolejną część tekstu opisującego niemiecki obóz Polenlager, który funkcjonował w Pogrzebieniu w czasach II wojny światowej. część 2

Dzieci za drutami – Kinderlager

Obóz w Pogrzebieniu został przekształcony 11 września 1943 roku w obóz dla dzieci, być może jedyny taki w systemie Polenlagrów. Znajdowało się w nim 220 dzieci w wieku do lat 16 i dwanaścioro niemowląt. Trafiło tu ok. 200 dzieci z tymczasowego więzienia policyjnego w Mysłowicach po przeprowadzonej przez Niemców akcji „Oderberg”. Rodziców zesłano do obozów koncentracyjnych i innych miejsc odosobnienia, a dzieci początkowo trafiły do Pogrzebienia. Stamtąd zostały rozesłane do obozów w Lyskach, Kietrzu, Gorzyczkach, Dolnym Beneszowie, Boguminie i Potulicach. Być może w związku z dużą liczbą dzieci i częstymi ich przenosinami postanowiono powołać dla nich to specjalne miejsce. Wybrano je mimo ciągłego dokuczliwego braku wody na terenie klasztoru, co potwierdza korespondencja prowadzona przez władze niemieckie. Czasem dowożono ją beczkowozami ciągnionymi przez samych więźniów. Warunki były bardzo trudne, panował głód, było brudno. Nic dziwnego, że przy tak fatalnym stanie sanitarnym szerzyły się choroby, a najsłabsi mieli mniejsze szanse na przeżycie.

Jak trafiłam do lagru

Historię Ireny Grim i jej rodziny można potraktować jako przykładowe losy osób, które zostały poddane represjom hitlerowców. Tak wspomina tamte wydarzenia: „Po aresztowaniu naszej rodziny w Bytomiu trzymali mnie w więzieniu w Mysłowicach, następnie trafiłam do Auschwitz. Do Pogrzebienia przewieziono mnie 6 grudnia 1943 roku. Pierwszego komendanta, Kratkiego wspominam dobrze, drugiego, którego nazwiska nie pamiętam – źle. [Prawdopodobnie chodzi o SS-mana o nazwisku Nagel] Ten drugi mścił się za to, że stracił nogę podczas walk w Polsce w 1939 r.”. Opisuje także system przekazywania informacji rodzinom osadzonych w obozie: „Już wieczorem od dziewczyn z sali dostałam kartkę, którą później przekazałam człowiekowi, który pracował poza lagrem, u krawca pana Kłoska. Na kartce napisałam adres swojej rodziny, trafiła ona do Kłoska, który zawiadamiał rodziny. Niedługo potem przyjechała moja ciocia. Odwiedziny mogły odbywać się dosyć często, jeśli kogoś było stać, mógł przyjeżdżać co tydzień. Wtedy to przekazywano jedzenie, ubrania itp. Do jedzenia dostawaliśmy w obozie jedną kromkę czarnego chleba i czarną kawę, czasem jakąś herbatę, czy zioła. To samo było na śniadanie i kolacje. Na obiad były ziemniaki z wodą, albo kasza. Nic innego”.

Szczególna więź połączyła młodą więźniarkę z rodziną Grim, która mieszkała przy klasztorze – obozie i posiadała tuż obok drutów pole uprawne. Więźniów wykorzystywano do pracy na rzecz gospodarki III Rzeszy, w okolicznych gospodarstwach rolnych; także pole Grimów było na obozowej liście. W trakcie tych prac polowych Grimowie przychodzili doglądać robót i wtedy mogli porozmawiać z osadzonymi. Gdy dowiedzieli się, że młoda więźniarka Irena była w Auschwitz, zainteresowali się nią ponieważ jeden z ich synów, Antoni Grim, prawdopodobnie [przypuszczenie Ireny Grim] odmówił podpisania volkslisty i za tę hardą postawę trafił do Auschwitz. Z obozu został zwolniony 31 sierpnia 1943 roku i z czasem zaczął osobiście pomagać młodziutkiej Irenie. W przyobozowych krzakach zostawiał mleko, chleb, mięso. Gdy przesyłka znalazła się na miejscu, zgodnie z umówionym sygnałem zaczynał spacerować po drodze między obozem a swoim domem. Za drutami musiała panować solidarność, bo gdy nie było w pobliżu adresatki przesyłki, to inni osadzeni dawali jej znać i nawet ubezpieczali w czasie podejmowania żywności. Jak już zapewne czytelnicy zdążyli się domyślić, Pani Irena po wojnie wyszła za mąż właśnie za chłopca, który pomimo niebezpieczeństwa pomagał jej w tak trudnych chwilach.

Pomoc więźniom

Nie był to odosobniony przypadek udzielania pomocy osadzonym, choć wsparcie nie przybrało masowego charakteru. Niektórzy mieszkańcy Pogrzebienia starali się pomagać, rzucając na przykład chleb za ogrodzenie obozu. Jedną z osób, która pamięta taką formę pomocy i w niej uczestniczyła jako bardzo młoda osoba, była Łucja Gorywoda. Tak opisuje to zdarzenie: „W czasie żniw przechodziłam codziennie razem z innymi osobami koło obozu. Na jego terenie było dużo krzaków malin i widzieliśmy, jak więźniarki zbierały te maliny. Były prawie ciągle pilnowane i nie miały prawa schować ich dla dzieci, czy zjeść nawet jednego owocu, a ci, którzy pilnowali, zwracali baczną uwagę i na nas. Mama kryła chleb, który chowaliśmy pod ubranie. Przy ogrodzeniu rosły kasztany i zarośla, które nas trochę zasłaniały. Rzucaliśmy kromki, które były trochę posmarowane i sklejone w te krzaki. Nie pakowaliśmy ich w papier, bo za bardzo szeleścił. Jednego razu czekaliśmy aż ta, która je pilnowała oddali się, ale za długo czekaliśmy, bo nie zauważyliśmy, że z drugiej strony idzie druga, która też pilnowała kobiet i jak rzuciliśmy jedzenie to zdemaskowały nas wrony, które się spłoszyły. Więźniarki miały problem jak wziąć ten chleb, ale miałyśmy nadzieję, że jakoś do nich trafi. Staraliśmy się pomagać, gdzie się dało i gdzie można było pomóc, choć pomoc była zakazana i groziła poważnymi konsekwencjami.” Starsze dzieci też pracowały i wtedy korzystano z okazji i podawano im coś do jedzenia, a gdy nie było strażników, karmiono je także w trakcie prac polowych. Czasem obozowe dzieci przedostawały się przez ogrodzenie i udawały się do kościoła, gdzie parafianie zostawiali na ławkach jedzenie.

Represje

Oprócz samego osadzenia w obozie i izolacji od świata zewnętrznego, osadzeni poddawani byli dodatkowym represjom. W obozach stosowano różnorodne kary, w tym karę chłosty. Trzech chłopców w wieku poniżej 12 lat, którzy próbowali uciec z obozu w Rybniku, zostało ustawionych pod drutem kolczastym i ciężko skatowanych przez komendanta obozu. 12-letniego Zbigniewa Romowicza zamknięto w lochu w obozie w Kietrzu, gdzie przebywał ze zwłokami czterech staruszek. W Gorzyczkach za nieporządek ukarano wszystkich bez względu na wiek. Dzieci musiały siedzieć nieruchomo przez kilka godzin na śniegu i mrozie. Czasami udawało się otoczyć opieką najmłodszych, właśnie w Pogrzebieniu małe dzieci podczas nieobecności matek umieszczano w jednej z większych sal, tu pod opieką polskiej nauczycielki bawiły się i uczyły po kryjomu polskich piosenek. Pogrzebieński kinderlager zlikwidowano w październiku 1943 roku w związku z potrzebą umieszczenia w tym miejscu kolejnych niemieckich osadników ze wschodu. Większość Polaków przeniesiono do innych Polenlagrów, klasztor – obóz został podzielony, a więźniowie przebywali w kaplicy klasztornej.

Po wojnie

Trudno dziś określić liczbę osób, które poniosły śmierć w lagrze w Pogrzegieniu. Najczęściej chowano zmarłych na miejscowym cmentarzu, ale istnieją poszlaki mówiące, że zwłoki dzieci mogły być wrzucane do wyschniętej studni znajdującej się na terenie obiektu. W niektórych relacjach pojawiają się właśnie takie przypuszczenia. Czy ciała zostały stamtąd ekshumowane, tego nie wiemy. W skrajnie złych warunkach umierały najczęściej osoby starsze i dzieci, w Polenlagrze nr 82 mogło zginąć dużo noworodków. Po wojnie doliczono się 27 pojedynczych i zbiorowych mogił oraz 16 pochodzących z roku 1944.

10 października 1947 roku w ósmym procesie przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze, w obecności m.in. komunistycznych władz polskich, Werner Lorenz Obergruppenführer, szef Volksdeutsche Mittelstelle (VoMi), oskarżony o zbrodnie związane z systematycznym planem ludobójstwa, skazany został na 20 lat więzienia. Był jedyną osobą, która poniosła konsekwencje za swe czyny. Wszczęte w latach 90. przez Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN śledztwo nie przyniosło rezultatów. Dziś obok pałacu w Pogrzebieniu znajdują się tablice poświęcone zabitym oraz mogiła na cmentarzu parafialnym, a jedynymi zachowanymi śladami Polenlagru są blizny po drucie kolczastym na pniach starych kasztanowców w pobliżu bramy wjazdowej.

*Polenlager - sieć niemieckich obozów represyjnych dla Polaków

  • Numer: 7 (1239)
  • Data wydania: 16.02.16
Czytaj e-gazetę