Dariusz Niestroj: Zmienia skórę w kaletnicze cudeńka
Nietuzinkowe, niepowtarzalne i niemal idealne są wyroby wychodzące spod rąk Dariusza Niestroja. Niemal – bo ich twórca jest idealistą, który wzorem japońskich i francuskich mistrzów kaletnictwa, dąży do doskonałości, jednocześnie pamiętając, że nigdy jej nie osiągnie.
Niezadowolony do końca, ciągle coś zmieniałby w swych małych dziełach sztuki, które dla zachwycających się pięknem jego rękodzieła są najzwyczajniej perfekcyjne.
– Wszystko zaczęło się od skąpstwa żony – żartuje pan Dariusz, wspominając, jak przed około trzema laty, panią Ewę oszołomiła cena torebki damskiej, drogiego projektanta, którą zapragnęła mieć. To wtedy po raz pierwszy pan Dariusz odkrył w sobie zainteresowanie kaletnictwem, co więcej zmierzył się z tą pasją i zrobił dla żony wymarzoną torebkę. Z rozbawieniem wspomina, jak przez miesiąc nie wychodził z garażu. I pomimo, że nie wstydzi się swej pierwszej rękodzielniczej pracy, wie że dziś wykonałby ją zupełnie inaczej. – Wtedy wykorzystywałem bardziej chałupnicze metody. Nie miałem np. radełka i żeby zaznaczyć równą linię szwów, używałem widelca – opowiada, jak krok po kroku zgłębiał tajemnicę szycia skór.
Fascynacja ręcznie wykonanymi, ekskluzywnymi rzeczami zawsze drzemała w raciborzaninie. Dodatkowo rozbudziło ją internetowe forum „But w Butonierce”, gdzie ludzie interesują się garniturami szytymi na miarę, pięknymi butami oraz innymi wyrobami również ze skóry. – Czytałem, jak skarżono się, że nie ma dobrej jakościowo galanterii, a ta która jest pochodzi z Zachodu i kosztuje krocie. Skoro tego ktoś chce, to dlaczego nie mógłbym mu tego dać? – pomyślał.
W dążeniu do ideału
Tworzone przez niego wyroby kaletnicze wykonywane są z luksusowego materiału, jakim jest niekorygowana skóra naturalna, w całości szyte ręcznie lnianą nitką, samodzielnie impregnowaną woskiem pszczelim, przy użyciu tylko szydła, rzeczonej nici i dwóch igieł. – Darek, nie zamawiam u ciebie torby, ale małe dzieło sztuki – słowa klienta z jednej strony bardzo go zawstydziły, a z drugiej ucieszyły. Przecież żadna z jego toreb, a nad każdą pracuje prawie miesiąc, nigdy nie jest taka sama. Zwykle przez tydzień rozważa projekt, przygotowuje szablon, wykonuje wykrój i składa go na „sucho”, aby wszystko do siebie pasowało, następnie zaznacza linię szwu, wykonuje otwory w miejscu szycia, dobiera okucia i nity wyłącznie z litego mosiądzu albo stali nierdzewnej, skórę do podszycia oraz wykończa krawędzie. Cała galanteria wykonana jest ze skóry roślinnie garbowanej o niekorygowanym licu, którą sprowadza z Włoch, Wielkiej Brytanii, Francji jak i również z Polski.
– Nie jestem kaletnikiem, a raczej osobą zajmującą się kaletnictwem, samoukiem. Nie mam w tym kierunku żadnej szkoły ani nawet kursu. Inspiruję się tym, co znajduję w internecie, w szczególności na anglojęzycznych forach – przyznaje pan Darek. Chciałby, aby ktoś mu powiedział, co robi źle, co powinien zmienić. Nie zna jednak nikogo, kto mógłby mu udzielić takich fachowych rad. Kilka zakładów kaletniczych istnieje jeszcze w Warszawie, a punkty działające w pobliżu zajmują się wyłącznie naprawą przedmiotów ze skóry. Szczególnie podoba mu się podejście do rzemiosła Japończyków. – Francuska i japońska to dwie niedoścignione szkoły. W krajach tych rzemiosło jest doceniane i pielęgnowane. Japończycy zapożyczając wzorce od Francuzów w mgnieniu oka prześcignęli ich – zachwyca się perfekcją godną naśladowania.
Na co dzień pan Darek jest pracownikiem administracyjnym szpitala, gdzie pracuje od 11 lat. Na swoją pasję czas znajduje wyłącznie wieczorami i nocą. Oprócz toreb wykonuje m.in. paski, etui, odnawia buty z dobrej skóry i siodła. Te ostatnie wymagają również znajomości terminów związanych z jeździectwem oraz rymarstwem, ponieważ aby coś zreperować, trzeba wiedzieć, gdzie się znajdują przystuły, puśliska, tybinki czy terlica.
W wyrobach skórzanych najlepszych marek urzeka go prostota. – Najpiękniejsze są rzeczy pozbawione nieużytecznych cekinów, klamerek i przeszyć. Kwintesencją wykonanego przeze mnie wyrobu jest jego użyteczność, jak i ponadczasowa, klasyczna forma. Skóra naturalna jest materiałem szlachetnym, jakieś zwierzę musiało oddać życie, abym mógł na niej pracować. Trzeba więc traktować ją z szacunkiem i sprawić radość komuś ukazując jej wartość – opowiada ze swadą.
Piękno z natury
Wykonując bardzo luksusowe wyroby, pan Darek stara się, aby były jak najbardziej naturalne. –Muszą być tworzone bez udziału sztuczności, bez innych niepotrzebnych materiałów, których byłoby mi wstyd użyć, jak np. karton, pianka, plastik, czy słabej jakości okucia – wyjaśnia.
Wie, że o skórę trzeba też dbać, nie przejmując się tym, że z czasem się zmienia. – U większości ludzi, którzy chcą mieć torby z naturalnej skóry, to efekt zamierzony, nie przeszkadza im, że ciemnieje, nabiera patyny czasu, a tym samym nowego charakteru. Ona nie ma wyglądać ciągle tak samo, powinna pracować, giąć się, właśnie po to zamawia się ją na lata – przekonuje pan Niestroj i wspomina, jak ktoś kiedyś mu powiedział: – Darek, nigdy nie idź na rozmowę kwalifikacyjną z nową teczką, bo potraktują cię, jak nowicjusza.
Szczególnie upodobał sobie torby, choć jak przyznaje, dla siebie nie zdążył jeszcze żadnej zrobić. Najtrudniejszy do wykonania jest portfel, mały, z cienkiej skóry, z dużą liczbą przegródek. To właśnie on najczęściej jest zadawany, jako zadanie na egzaminie kaletniczym. Najnudniejsze w przygotowaniu są natomiast paski, których krawędzie trzeba wielokrotnie szlifować i polerować.
Zamawiający galanterię u pana Darka zwykle nie do końca wiedzą czego chcą, choć gotowy wyrób zawsze ich zachwyca. Jeden z właścicieli nowej torby uznał, że musi ująć ją w spadku i pozostawić wnukom. Jego wyrobami interesują się przede wszystkim ludzie, którzy chcą mieć coś wyjątkowego, zrobionego tylko dla nich, coś, co jest bardzo dobrej jakości, ludzie którzy interesują się sztuką rzemieślniczą i potrafią ją docenić.
Czasem klienci bywają ekscentryczni. – Był u mnie pan, który zamówił torbę z cielęcej skóry z rączką zrobioną ze skóry z nogi strusia, wyłożoną kozim czerwonym zamszem. Musiała jednak mieć odpowiednie wymiary, ponieważ oprócz dokumentów zamierzał w niej nosić bidony na siłownię – wspomina sam nieco zaskoczony pan Darek.
Rzecz, którą chciałby jeszcze zrobić to neseser ze skóry na drewnianym stelażu. Nie czuje się jeszcze na siłach, aby podjąć się tego wyzwania, gdyż obok warsztatu kaletniczego, trzeba posiąść wiedzę z dziedziny introligatorskiej, a więc umiejętności zawijania skóry na drewno, cieniowania czy też szycia jej pod kątem 45 stopni.
Realizując się w swej pasji, pan Darek zawsze na pierwszym miejscu stawia syna i żonę. – Staram się tak spełniać, aby nikt nie zarzucił mi, że zaniedbuję bliskich – twierdzi stanowczo.
Jednocześnie cieszy go, że uznanie zdobywa jego kaletniczy talent: – Nie zależy mi żeby docierać do masowego klienta, ale takich ludzi, którzy potrafią docenić moją pracę. Kiedyś ktoś mi powiedział, że można być zarówno artystą na scenie, jak i w zaciszu swego domowego garażu. A że właśnie tak jest, świadczy zainteresowanie jego wyrobami, na które przychodzą zamówienia z Niemiec, Wielkiej Brytanii, Francji, a ostatnio również z Czech.
Ewa Osiecka
Najnowsze komentarze