środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Młodym trzeba dać szansę

26.01.2016 00:00 red

Z prezesem Zakładów Przemysłu Cukierniczego Mieszko Igorem Jelińskim o zmianach w firmie, podwyżkach dla pracowników oraz miejscach pracy dla młodych rozmawia Wojtek Żołneczko.

– W branżowych czasopismach jest pan określany specjalistą od wydajności i reorganizacji. Ile w ciągu roku pana prezesury w Mieszku było tej „wydajności” a ile „reorganizacji”?

– Tych zmian było i nadal jest bardzo wiele. Zaczęliśmy od dużych zmian personalnych w ekipie dyrektorów. Nie spodziewałem się ich, ale były one potrzebne, bo niektórzy dyrektorzy nie czuli się swobodnie ze zmianami, które zamierzałem wprowadzić w firmie. Dzisiejsza ekipa, która ze mną zarządza, to w części ludzie nowi, a w części pracownicy Mieszka awansowani przeze mnie na stanowiska dyrektorów.

Drugą sprawą była realizacja projektu „Odrodzenie”. Wydzieliliśmy grupy pracowników z różnych działów, które razem pracowały nad wypracowaniem i wprowadzeniem różnych rozwiązań, m.in. wokół wizerunku naszej firmy.

– Zmieniło się logo...

– Tak, to bardzo ważne. Przeprowadziliśmy badania i okazało się, że konsumenci często nie byli świadomi, że zakupili nasz produkt. Logo naszej marki na opakowaniu było prawie niewidoczne. Dzisiaj nie sposób go nie zauważyć. Ale logo to nie wszystko, poprawiliśmy też jakość wielu naszych topowych produktów. Zmiany dotyczyły również zwiększenia efektywności.

– Związkowcy pochwalili pana za pierwsze od lat podwyżki dla pracowników. Wydajny pracownik, to dobrze opłacony pracownik?

– Efektywność nie polega na „wyżyłowaniu” ludzi. Nie tędy droga, aby kazać im robić dwa razy więcej w dwa razy krótszym czasie. Mieszko nie słynęło też z najwyższych płac. Efektywność zaczyna się od motywacji do pracy. Jeśli człowiek lubi to co robi, a warunki zatrudnienia są dobre, to będzie efektywniejszy. Rozmawiałem z pracownikami o naszych planach i powiedziałem wprost, że w kilka miesięcy nie nadrobimy zaległości z czterech – ośmiu lat. Jednocześnie nie chcieliśmy też mamić ich obietnicami, tak jak robiły to poprzednie zarządy, dlatego przyznaliśmy podwyżki. Powiedzieliśmy, że to jest początek, przed nami jeszcze wiele pracy, ale chcemy zmieniać i rozwijać tę spółkę.

– Czy widać już pierwsze efekty tej decyzji?

– To nie tak funkcjonuje i też nikt nie oczekuje tego, że jak się coś da, to zaraz odczuje się nie wiadomo jakie efekty. To co widzę i co czuję, to chęć ludzi, żeby tę firmę zmienić. Ona w poprzednich latach zapadła w letarg, poszła w złym kierunku. To był ten niedźwiedź, który spał. Myślę, że w pewnym sensie udało nam się go już rozbudzić. Zbudowaliśmy strategię, powiedzieliśmy, gdzie Mieszko będzie za rok, za trzy lata oraz jak chcemy tego dokonać. Czuję u ludzi chęć wprowadzenia tych zmian, bycia ich częścią, przekucia tej firmy w sukces, gdzie ludzie będą mieli dobre miejsce do pracy, a klienci będą chętnie kupować dobre produkty Mieszka.

– A gdzie Mieszko ma być za rok, dwa, trzy lata?

– To miejsce jest pochodną założeń finansowych, pod które ułożyliśmy strategię marketingową. Szczegółowo tego nie będę omawiał, bo to są plany na tygodnie, miesiące lata i... Muszą pozostać poufne, aby udało się je zrealizować. Gdy już uda nam się te cele osiągnąć, chętnie spotkam się z panem jeszcze raz i powiem jak to zrobiliśmy.

– Zgoda. Przejdźmy zatem do tematu „zawodowców”. Jakie ścieżki rozwoju Mieszko może zaoferować młodym ludziom?

– Mieszko to firma, w której pracują ludzie o rozmaitych specjalizacjach. W Raciborzu mamy dwa zakłady produkcyjne, więc oprócz pracy na produkcji są jeszcze zawody związane z utrzymaniem ruchu, w magazynie, w logistyce. Mamy też bardzo rozbudowany dział sprzedaży i eksportu. Ponadto wszelkie inne zawody związane z administracją, finansami, zarządzaniem zasobami ludzkimi. Dochodzi do tego RnD (ang. research and development, czyli dział badań i rozwoju – red.). Dla mnie to jest serce tej firmy. Ten dział musi być silny, bo to w nim przygotowujemy nowe propozycje dla naszych klientów.

– Oferta szeroka, a jakimi kompetencjami musi dysponować młody człowiek, aby myśleć o zrobieniu kariery w Mieszku?

– Ciekawość. Od tego się zaczyna. To otwiera oczy. Daje chęć do pracy. Motywuje. Uważam, że młodym ludziom trzeba dać szansę, bo ja sam kiedyś taką otrzymałem. Mając 30 lat i zaledwie 4 lata doświadczenia wielka firma zaproponowała mi, żebym dołączył do zarządu Polifarbu. Gdy tam przyszedłem, wszyscy pozostali członkowie zarządu mieli minimum 55 lat i patrzyli na mnie jak na tego młodego, co się na niczym nie zna. Ale ja tę szansę wykorzystałem, wywiązałem się dobrze ze swoich obowiązków i cztery lata później zaproponowano mi stanowisko prezesa w tej firmie.

– A czy ci młodzi ludzie nie sprawiają problemów w firmie? Pytam o to dlatego, że rozmawiając z pracodawcami często słyszę, że młodzi wiele chcą dostać, ale sami niewiele dają.

– Ja też to słyszę od moich ludzi, że młodzi pracownicy są niecierpliwi, nielojalni, że trudno się z nimi współpracuje. Gdy byłem młody to słyszałem to samo od starszych. Mówili: kiedyś było lepiej. I dalej to słyszę, przez całe moje życie. Ale tak jak pan powiedział na początku, moje doświadczenie to zarządzanie zmianami, więc ja nie mogę mówić, że kiedyś było lepiej. Ja wierzę w zmianę i wierzę, że ona pozwala iść do przodu. To nie jest krytyka tego co było, tylko adaptacja do tego co jest oraz przygotowanie na to co będzie.

Na pewno ludzie się zmienili, ale to oznacza, że my również musimy się zmienić i do nich dopasować, a nie tylko narzekać, bo to nie jest rozwiązanie. Firmy muszą dostosować się do rynku pracy tak samo jak do rynku zbytu. Jeśli warunki nie będą dobre, jeśli atmosfera w pracy nie będzie fajna, to ludzie poszukają sobie innego zajęcia, pójdą gdzie indziej.

Dodam, że pracuje tutaj wiele osób bardzo oddanych firmie i to nie są tylko ludzie z 20-30-letnim stażem, ale również młodzi, którym się chce. Może Mieszko ma jakiś urok, który ich przyciąga i zatrzymuje – sprawia, że angażują się w swoją pracę.

– Wróćmy jeszcze do ostatniego roku pańskiej prezesury. Czy wyniki finansowe za 2015 rok były porównywalne z tymi za 2014?

– Zeszły rok był trudny, bo zmiany, które wprowadziliśmy wymagały poniesienia dużych nakładów jednorazowych. Nałożył się na to jeszcze kryzys na rynku rosyjskim, gdzie z powodu dewaluacji rubla ceny naszych produktów wzrosły o 100%, co z kolei spowodowało znaczny spadek sprzedaży. A to był nasz główny kierunek eksportowy. Dlatego biorąc pod uwagę oba te aspekty, udało nam się osiągnąć dobry wynik finansowy. Ten rok może być jeszcze lepszy, bo cały czas poszukujemy nowych rynków zbytu i umacniamy swoją pozycję tam, gdzie już jesteśmy obecni – w krajach anglosaskich, na Bliskich Wschodzie, w Europie Wschodniej oraz w Azji.

– A czy w świecie opanowanym przez modę na zdrowy tryb życia, gdzie gwiazdami są Ewa Chodakowska i Anna Lewandowska, jest jeszcze miejsce na słodkości?

– Jak najbardziej. Człowiek nadal ma chęć na tę chwilę przyjemności. Choćby dlatego, że życie bez przyjemności... Co to za życie? Wszyscy chcemy być piękni i szczupli, ale z drugiej strony lubimy pójść na dobrą kolację, napić się piwa czy dobrego wina. Nikt nie mówi, że od rana trzeba jeść praliny, bo wszystko jest kwestią równowagi. My rozwijamy nasze produkty, tak aby wpisały się one w te najnowsze trendy rynku spożywczego. Tak więc w tym świecie jest i będzie miejsce na czekoladę.

  • Numer: 4 (1236)
  • Data wydania: 26.01.16
Czytaj e-gazetę