Wtorek, 19 listopada 2024

imieniny: Elżbiety, Seweryny, Salomei

RSS

Jak zwiedzić świat tanecznym krokiem?

20.10.2015 00:00 red

Grupa taneczna „Raciborzanie” wraz z kapelą „Raciborzanka” ze Stowarzyszenia Kultury Ziemi Raciborskiej „Źródło” drugą połowę września spędziła w Chinach i Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Zespół folklorystyczny zaprezentował w chińskim Changshu tańce Beskidu Śląskiego, cieszyńskie, rzeszowskie i poloneza.

Na koncercie finałowym, ku zaskoczeniu i zachwytowi widzów, dołączyli do programu pieśń chińską, którą wykonała główna organizator i instruktor w SKZR „Źródło” Aldona Krupa-Gawron. Do Chin wybrała się 30-osobowa grupa, w tym ja – dziennikarz „Nowin Raciborskich”, jednak tym razem nie tylko w roli osoby opisującej to wydarzenie bądź też fotografa, ale jednego z tancerzy prezentujących tańce ludowe.

Trzy kontynenty w rok

W tym roku na łamach naszej gazety miałem przyjemność opisać dwa wyjazdy organizowane przez Aldonę Krupę-Gawron. Aby nie zanudzić naszych czytelników, tym razem opis przygody w dalekiej Azji postanowiłem zacząć od siebie, czyli jak zobaczyć świat stosunkowo małym kosztem. Tancerze „Źródła” podróżują po świecie od kilkunastu lat dzięki nominacji Międzynarodowej Rady Stowarzyszeń Folklorystycznych, Festiwali i Sztuki Ludowej CIOFF. „Raciborzanie” byli m.in. w Brazylii, Wenezueli, Korei Południowej, Indonezji i Meksyku. W tym ostatnim kraju, we wrześniu ubiegłego roku byłem razem z nimi – jako fotograf. Jak to się stało? Przypadkiem. Pół roku przed wylotem w marcu 2014 roku otrzymałem telefon od szefowej „Źródła” z propozycją udania się wraz z tancerzami w celu uwiecznienia tego wyjątkowego wydarzenia. Oczywiście koszt, jak w przypadku każdego z tancerzy i ludzi grających w kapeli, trzeba ponieść samemu. Z takiej możliwości trzeba było skorzystać, bo mogła się już nigdy więcej nie powtórzyć. Wszakże „Raciborzanie” to zespół z niewielkiej miejscowości, a z takiej trudniej udać się do wielkiego świata niż z miast chociażby wojewódzkich. Będąc już w meksykańskim Monterrey, członkowie zespołu zaczęli namawiać mnie, aby dołączyć do tancerzy. Nie trafiały do nich argumenty, że nigdy wcześniej nie tańczyłem, bo twierdzili, że się nauczę, a dzięki temu będę mógł pełnić podwójną funkcję przy kolejnych wyjazdach – fotografa i tancerza, a tym samym jedno miejsce jest zaoszczędzone. Tak się stało, dołączyłem do zespołu uczęszczając na próby i uiszczając składkę, choć sam siebie przekonywałem blisko dwa miesiące. Argumentem na „nie” był chociażby brak czasu czy też uczenie się czegoś zupełnie nowego. Pasował natomiast termin prób – wtorek wieczorem, to czas kiedy my dziennikarze „Nowin Raciborskich” jesteśmy po „oddaniu” do kiosków najnowszego wydania tygodnika i jest to zarazem luźniejszy dzień. Zaletą było także poznanie nowych osób, w tym pięknych raciborskich tancerek, nowych tańców, przebywanie w ruchu i możliwość zobaczenia świata. Przyszedł czas na pierwsze występy przed szeroką publicznością i kolejne wyjazdy jak. np. obozy w Wiśle, czy też festiwale w Bułgarii, Turcji i Chinach, a przy okazji można było zobaczyć stolicę Serbii – Belgrad i Zjednoczonych Emiratów Arabskich – Dubaj. Stąd też tytuł tego artykułu, bo w rok zobaczyłem trochę Ameryki, Azji i Europy. Wspólny wyjazd ze „Źródłem” to nie tylko tańce, ale i zwiedzanie całego świata oraz godne reprezentowanie naszej kultury i tradycji.

Festiwal to nie tylko koncerty

Wracając do chińsko-arabskiej przygody – całą podróż trzydziestoosobowa grupa tancerzy i muzyków odbyła liniami Emirates, które pomimo swej ekskluzywności okazały się najtańsze, co miało znaczenie, gdyż artyści opłacali przeloty samodzielnie. Był to jednak jedyny koszt z ich strony, bo zasadą CIOFF jest pokrywanie wszystkich kosztów pobytu zespołów w trakcie Festiwalu. Poza tancerzami z Polski w Changshu byli także Serbowie, Izraelczycy, Indonezyjczycy, Tajlandczycy, Rosjanie, Słowacy, Rumuni i Chińczycy. Jak już wyżej wspomniałem, wyjazd na festiwal to nie tylko koncerty, to też czas wolny, a ten wypełniony był zakupami w olbrzymich galeriach, przejażdżkami rikszami, spotkaniami integracyjnymi z pozostałymi uczestnikami festiwalu oraz zwiedzaniem milionowego miasta Changshu. Byliśmy nad rzeką Jangcy, w Parku Narodowym Yushan Mountain, nad jeziorem Shang i wspięliśmy się po ponad pięciuset schodach na wieżę Zanghai. Cały dzień spędziliśmy również w 20-milionowym Szanghaju. Tu poraziły nas przede wszystkim architektoniczne rozwiązania ruchu drogowego i wysokość wieżowców. Podziwialiśmy między innymi drugi co do wysokości budynek na świecie – Shanghai Tower, którego 128. piętro mieści się na wysokości 632 metrów i tonie już w chmurach. Największe i niezapomniane wrażenie zrobiła  na nas jednak wizyta w Oriental Pearl Tower. To mierząca 468 metrów najwyższa wieża telewizyjna w Azji. Prawdziwej odwagi wymagało podziwianie Szanghaju z umieszczonego na wysokości 246 metrów tarasu widokowego, ponieważ zarówno ściany, jak i podłoga tego tarasu są ze szkła. Byliśmy też w Muzeum Starego Szanghaju z figurami woskowymi. Festiwal zakończył się oficjalnym spotkaniem delegacji wszystkich zespołów z władzami miasta i powiatu, któremu towarzyszyła wymiana prezentów i adresów.

Upalny kraj atrakcji

W drodze powrotnej w trakcie międzylądowania w Dubaju grupa już wcześniej zaplanowała sobie 30-godzinne zwiedzanie tego miasta. Cały ten czas opiekowali się nami profesjonalni przewodnicy – Polka Ania i Egipcjanin Mohammed. Po godzinie szóstej rano opuściliśmy lotnisko i wkroczyliśmy w upalny świat. Temperatura już rano sięgała czterdziestu stopni Celsjusza. Dzień zaczęliśmy od śniadania na tradycyjnej łodzi Dhow, która zabrała nas w dwugodzinny rejs. Następnie specjalny autokar zabrał na główną arterię miasta Sheikh Zayed Road, gdzie mogliśmy sobie zrobić zdjęcia na tle Burj Khalifa – najwyższej mierzącej 829 metrów wieży świata. Robiliśmy też zakupy na tradycyjnym starym targu Souk Madinat i zachwycaliśmy się pałacami na sztucznej wyspie The Palm z hotelem Atlantis. Kąpaliśmy się w Zatoce Perskiej obok hotelu Burj Al Arab w kształcie żaglówki. Z bliska zobaczyliśmy też oszałamiające wieżowce w dzielnicy Dubai Marina. Lunch zjedliśmy w największej galerii świata Mall of the Emirates. Niemałym szokiem był tu ośrodek sportów zimowych ze stokiem narciarskim, wyciągiem i torami saneczkowymi oraz olbrzymie akwarium z niezliczonymi rybami, płaszczkami, rekinami i karmiącymi je płetwonurkami. Następnie przejechaliśmy do starej części miasta Bastakiya, przepłynęliśmy wodną taksówką na drugi brzeg na słynny targ złota i przypraw. Zwieńczeniem dnia pełnego wrażeń było pustynne safari. Cała grupa przesiadła się do kilku dżipów z napędem na cztery koła i szalała po wydmach pustyni. W oazie czekała na nas kolacja, taniec brzucha, taniec derwiszów, przejażdżka na wielbłądach i wiele innych atrakcji. Piasek pustyni zmyliśmy z siebie dopiero pod prysznicami na lotnisku. Po szczęśliwym wylądowaniu w Warszawie pełni niezapomnianych wrażeń i wspomnień wróciliśmy do Raciborza. Teraz czas przygotowywać się do kolejnego koncertu, który już w grudniu.

Maciej Kozina

  • Numer: 42 (1222)
  • Data wydania: 20.10.15
Czytaj e-gazetę