Wojnowiczanie wściekli na władze: Musimy Wam patrzeć na ręce!
Mieszkańcy są wściekli na władze gminy i radnych, którzy przyjęli plan dopuszczający lokalizację wiatraków w pobliżu zabudowań
W sobotę 17 października Dom Kultury w Bojanowie na blisko trzy godziny przemienił się w arenę gorącego sporu – po jednej stronie stali mieszkańcy Wojnowic, po drugiej – władze gminy z burmistrzem Andrzejem Strzedullą na czele, przedstawicielem inwestora Aleksandrem Majstrenko-Nowakiem oraz urbanistą Janem Knurą.
Racje inwestora
Już na początku spotkania A. Majstrenko-Nowak powiedział mieszkańcom, że procedura przygotowawcza dla inwestycji rozpoczęła się jeszcze w 2010 roku. Jej celem było uzyskanie decyzji środowiskowej i niezbędnych pozwoleń na budowę dwóch farm wiatrowych – pierwszej złożonej z 17 turbin i drugiej złożonej z 19 turbin.
Procedura dotycząca planów budowy pierwszej farmy wiatrowej została zakończona. Przedsiębiorstwo VisaVento podpisało umowy dzierżawy z 36 mieszkańcami i de facto inwestycja może ruszyć w każdej chwili. – Wszystkie procedury zostały spełnione. Nie mamy sobie nic do zarzucenia – mówił A. Majstrenko-Nowak. Pierwsze wiatraki w Wojnowicach mają stanąć jeszcze w tym roku.
Inwestor dodał, że w 2010 roku, kiedy rozpoczął starania o lokalizację inwestycji, był miło zaskoczony brakiem protestów i dziwi się, że fala niezadowolenia wezbrała dopiero teraz – gdy po kilku latach kosztowanych przygotowań, zakontraktowaniu dostawy wiatraków (wartych 50 mln euro), inwestycja ma wreszcie ruszyć.
Racje mieszkańców
Mieszkańcy Wojnowic i Bojanowa tłumaczyli, że nie są przeciwni wiatrakom jako takim – po prostu nie chcą mieć ich tuż za swoimi oknami. Dodali, że o planowanej inwestycji nie zostali poinformowani ani przez radnych, ani przez ówczesnego sołtysa, ani przez byłego już burmistrza Manfreda Abrahamczyka, ani przez urzędników.
Wojnowiczanie martwią się, że po wzniesieniu wiatraków wartość ich nieruchomości ulegnie przecenie. – Kto kupi dom, który stoi 500 metrów od takiego wiatraka? – pytała Jolanta Otlik, dodając, że z powodu niepoinformowania mieszkańców o planowanej inwestycji minął już okres, w którym mogli ubiegać się o odszkodowanie.
Plan pozwala
Jan Knura starał się uspokoić wzburzone nastroje. Na każdej turbinie zostanie zamontowana „klatka Faradaya” zamykająca oddziaływanie magnetyczne na wysokości 100 metrów, natomiast natężenie hałasu powodowanego przez wiatraki w odległości 380 metrów od instalacji wyniesie zaledwie 40 decybeli, czyli tyle ile generuje uruchomiona lodówka – argumentował.
Dodał, że sporządzony w 2009 roku na zlecenie gminy i uchwalony przez radę nowy plan zagospodarowania przestrzennego, dzięki któremu wiatraki mogą stanąć już 500 metrów od zabudowań, powstał właśnie po to, by chronić mieszkańców, gdyż w ówczesnych warunkach inwestycje tego typu mogły być lokowane jeszcze bliżej zabudowań. Poza tym projekt planu był poddany konsultacjom społecznym i żadne wnioski nie wpłynęły do gminy.
Co do wspomnianego przez Jolantę Otlik odszkodowania – mieszkańcy i tak nie mieliby na nie szans, gdyż mogliby się o nie starać dopiero wówczas, gdyby oddziaływanie turbin uniemożliwiło im użytkowanie posiadanych przez nich nieruchomości na dotychczasowych zasadach, a do tego nie dojdzie – przekonywał. Z tego samego powodu inwestor i władze gminy nie musiały zawiadamiać właścicieli nieruchomości o planowanej inwestycji. – Przy tak wrażliwej sprawie nie zasłaniajmy się ustawą. Ustawa nie zabrania dialogu – powiedział przybyły na spotkanie Adam Gawęda (PiS), radny sejmiku wojewódzkiego, na co mieszkańcy zareagowali gromkimi brawami.
Wyszli z sali
Część oburzonych mieszkańców opuściła salę jeszcze przed zakończeniem spotkania. Liczyli, że 17 wiatraków będzie można oddalić od zabudowań, tymczasem wszystko wskazuje na to, że tak się jednak nie stanie. Nie przekonały ich również argumenty o korzyściach z inwestycji – wpływów do gminnej kasy oraz ewentualnych pakietów socjalnych dla mieszkańców. – To, że gmina się sprzedała, to nie znaczy, że my się sprzedamy! – rzucił na odchodne jeden z nich.
Pod znakiem zapytania pozostaje natomiast budowa drugiej farmy wiatrowej – inwestor nie uzyskał jeszcze decyzji środowiskowej dla tej inwestycji, być może uda się ją jeszcze oddalić od zabudowań.
żet
W spotkaniu wziął udział radny Raciborza Piotr Klima. Chce zwołania trzech rad: powiatu, Krzanowic i raciborskiej by zajęły się sprawą wiatraków. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że burmistrz Strzedulla stanowczo zareagował na pomysł Klimy i rozesłał mejla do raciborskich samorządowców. Przekazał w nim, że decyzje o inwestycjach realizowanych w Krzanowicach należą do suwerennych rozstrzygnięć tamtejszego samorządu.
Najnowsze komentarze