Wtorek, 19 listopada 2024

imieniny: Elżbiety, Seweryny, Salomei

RSS

Marek Rapnicki wspomina narodziny samorządu

28.07.2015 00:00 red

W ćwierć wieku od momentu odrodzenia samorządności w Polsce, temat wolnej Polski ciągle powraca, przywołując wspomnienia. Jak bardzo są bliskie i żywe mogli przekonać się seniorzy, podczas spotkania z radnym Markiem Rapnickim, który szefował Raciborskiemu Komitetowi Obywatelskiemu „Solidarność”. Z właściwą sobie swadą przeniósł słuchaczy w czas, kiedy tworzono fundamenty wolnościowe.

Sięgając pamięcią do tamtego okresu, nawiązał do wydarzeń na rok wcześniej – zanim w czerwcu 1990 r. nastąpiły wybory do rad gminnych – do wyborów parlamentarnych, pierwszych wolnych, a jak niektórzy mówią, prawie wolnych. Tworzone wtenczas organizacje wzięły na siebie ciężar nie tylko wyborów samorządowych, jak np. w Raciborzu, ale też wyborów do Sejmu. – Byliśmy jednym z miast, które najpóźniej zorientowały się na zmiany w kraju. Komitety obywatelskie zaczęły powstawać późną zimą i wiosną 1989 r., mając w nazwie „Solidarność”, na dowód że są zakotwiczone w ruchu, który rozwalił stan wojenny. Rok 1989 byt renesansem idei „Wolnej Polski”. Kilku ludzi w miarę odważnych, spotykało się w parafii Matki Bożej, gdzie rządził śp. o. Adam Krawiec – werbista lub u jednej z ikon tego miasta – ks. Stefana Pieczki w Domu Katechetycznym Kościoła Farnego – wspomina Marek Rapnicki.

Dlaczego w Raciborzu działo się wszystko tak późno?

– Największy impuls dawały czynniki solidarnościowe, związkowcy oraz elity. Raciborskie elity lokalne jakby się spóźniały, odbyło się kilka spotkań w marcu i kwietniu 1989 r., ale komitet obywatelski nie powstawał. W moim domu przy ul. PKWN (po to wyjechałem z Lublina po studiach, żeby trafić na ul. PKWN w Raciborzu – śmiech) odwiedziło mnie dwoje ludzi: Genowefa Arciemowicz (organizatorka przyjazdów dzieci z Białorusi) oraz nieżyjący już Ryszard Dyjakon (harcmistrz RP). Przyszli, aby namówić mnie do założenia komitetu obywatelskiego. Byłem wtedy raciborzaninem z dziewięcioletnim stażem i tak naprawdę nie znałem miasta, a najlepiej budować coś z kimś, z kim chodziło się do przedszkola, szkoły, na studia, na ryby i na wycieczki. Uwierzyłem jednak ludziom, którzy o kilka dekad byli ode mnie starsi – opowiada.

Na zebraniu założycielskim u ks. Pieczki, Marek Rapnicki został wybrany szefem Raciborskiego Komitetu Obywatelskiego „Solidarność”. Ponieważ struktura była solidarnościowa, w towarzystwie Piotra Olendra – dzisiejszego radnego powiatowego pojechał do Jastrzębia, gdzie u Alojzego Pietrzyka, szefa struktur związkowych, późniejszego posła, otrzymał namaszczenie. Komitet w Raciborzu zaczął działać w pierwszych dniach maja. Jego zadaniem było zapewnienie kilku kandydatom tej części Śląska wsparcia m.in. senatorowi Leszkowi Piotrowskiemu, Andrzejowi Wielowieyskiemu. Wszystkie te działania zakończyły się sukcesem. Marek Rapnicki wspomniał też o swojej nietypowej sytuacji, gdyż jako bezpartyjny dyrektor Raciborskiego Domu Kultury, poważając się na objęcie funkcji szefa opozycyjnej struktury, pozostawał w teoretycznym konflikcie ze swoim pracodawcą. – Czułem, że muszę się tego podjąć, skoro mama i ojciec nauczyli mnie co to Katyń, Narwik, Tobruk, Monte Casino, ale też co to Lenino. Niedawno zmarł mój pracodawca Jan Osuchowski, który zachował się honorowo, bo przecież mogłem stracić pracę, którą kochałem. Nie stała mi się jednak żadna krzywda – przyznaje.

Pospolite ruszenie

Komitet Obywatelski otrzymał lokal na I piętrze przy ul. Szewskiej. Poświęcił go ks. Stefan Pieczka. Stare mieszkanie o powierzchni 156 m² nad Veritasem stało się miejscem spotykań. Tam odbywały się debaty oraz nabór na kandydatów do rady miejskiej. Komitet Obywatelski składał się z ok. 50 osób zarówno młodych, jak i bardziej dojrzałych. – Byliśmy „pospolitym ruszeniem”, ludźmi zewsząd, niektórzy studentami, jak np. Marek Migalski, Beno Benczew, nauczycielami: śp. Zofia Patuła, Maria Herman, Genowefa Arciemowicz, Roma Łobos, czy wspomniany Ryszard Dyjakon, inni reprezentowali wolne zawody – lekarze, pracownicy muzeum, domów kultury. Obiekt przy Szewskiej stal się dla wielu drugim domem. Jego rezydentami byli nieodżałowanej pamięci pan Julian Dębski, żołnierz AK, wieloletni pracownik Rafako, internowany w stanie wojennym, pan Zbigniew Buban – z zawodu księgowy. Ludzie ci dzielnie służyli przede wszystkim swoim czasem. Stworzyliśmy ekipę, która przygotowywała się na przejęcie od komunistów władzy w mieście. Do Komitetu Obywatelskiego zaczęli przychodzić również ludzie, którzy wyrazili chęć, aby stanąć w szranki wyborcze. Wyciągnęliśmy rękę do tworzącego się DFK z Janem Fabianem na czele, proponując mniejszości niemieckiej trzy mandaty w Raciborzu. Po to, żeby w tych przemianach wzięli udział ludzie, którzy uznawali się za Niemców i należeli do mniejszości – opowiada.

– Kampania była piękna, jeździliśmy z plecakami po plakaty do Warszawy. Byliśmy przekonani, że wygramy, skoro przełom nastąpił w Sejmie. Zakładałem, że zdobędziemy trzy czwarte mandatów w radzie i tak się stało. Komitet obywatelski uzyskał 27 miejsc na 36 „foteli” radnych. Było to zwycięstwo absolutne i niepodważalne – zapewnia.

Krowi łańcuch w komitecie partii

W większości miast w Polsce szefowie komitetów obywatelskich zostali prezydentami miast. – Nie miałem takich aspiracji, dla mnie praca w domu kultury, gdzie mogłem zaprosić Ewę Demarczyk, Czesława Niemena czy Leszka Długosza była najważniejsza – mówi Marek Rapnicki. Kandydatem raciborskiej „Solidarności”, a następnie wybranym przez radę prezydentem został Jan Kuliga. Po roku działalności w komitecie obywatelskim przeprowadzono weryfikacje i ponowne wewnętrzne wybory. Przewodniczącym KO pozostał nadal Marek Rapnicki, a jego zastępcą Jacek Wojciechowicz, wiceprezydent Raciborza, następnie burmistrz kilku dzielnic Warszawy, a obecnie wiceprezydent stolicy. Drugim zastępcą był Krzysztof Bugla, również wiceprezydent Raciborza, potem wicestarosta powiatu raciborskiego, a od wielu lat burmistrz Żoliborza. – W czerwcu 1990 r. przejmując władzę, sam zamykałem na kłódkę komitet partii, przewiązując wejście krowim łańcuchem. Potem zaczęły się cztery pierwsze lata działalności obfitujące w różne zawirowania, ale też konflikty. Komitet Obywatelski był jednak takim sprzysiężeniem ludzi, którzy wiedzieli czego nie chcą. Żadna partia, łącznie z Platformą Obywatelską i PiS w Raciborzu nie dorównywała im entuzjazmem, który towarzyszył pierwszym miesiącom, do wyborów prezydenckich w kraju. Komitet Obywatelski z dnia na dzień, przedzierzgnął się w komitet wyborczy Lecha Wałęsy – przedstawia losy solidarnościowej struktury.

Racibórz szedł swoją drogą. – W 1994 r. były drugie wybory, Komitet Obywatelski w zasadzie się rozwiązał, powstały pierwsze partie ZChN, Kongres Liberalno-Demokratyczny. Wraz z kilkoma znajomymi założyłem Ruch Racibórz 2000, który wszedł do rady – przypomina już nową polityczną rzeczywistość, w której budowanie demokracji wcale nie było łatwe i – podobnie, jak dziś – wolne od problemów. 

(ewa)

  • Numer: 30 (1210)
  • Data wydania: 28.07.15
Czytaj e-gazetę