Wtorek, 19 listopada 2024

imieniny: Elżbiety, Seweryny, Salomei

RSS

Noga idzie w kamasze

14.07.2015 00:00 red

LEKKA ATLETYKA –  Raciborski płotkarz Artur Noga zostanie zawodowym żołnierzem. Nam zdradza, z czym wiąże się dla niego wstąpienie do wojska i czy oznacza koniec jego sportowej kariery

Niektórzy decyzję Artura Nogi mogą uznać za dziwną, ale raciborzanin nie jest bynajmniej pierwszym utytułowanym sportowcem, który spełni marzenie o zasileniu szeregów polskiej armii. – Sportowcy zawsze byli w wojsku mile widziani – zauważa Noga, który do realizacji swoich planów przygotowywał się od dawna. Wojciechowi Kowalczykowi lekkoatleta opowiada o ostatnich zmianach w swoim życiu.

– Dlaczego wojsko?

– Z dwóch powodów. Wstąpienie do armii przede wszystkim daje gwarancję w miarę stabilnej przyszłości zawodowej i finansowej. A to w dzisiejszych czasach ma bardzo duże znaczenie, szczególnie dla sportowców, których kariery są bardzo kruche. Po drugie, to spełnienie marzeń, które od kilku lat odkładałem na później. Z perspektywy czasu widzę, że od dawna wybiegałem myślami do czasów, kiedy już będę w tej „mundurówce”. Teraz mam okazję te pragnienia zrealizować.  

– Jakie wojsko wybrałeś?

– Marynarkę wojenną. Nie będę ukrywać, że jednym z powodów był wakat w tym właśnie rodzaju Sił Zbrojnych. Zależało mi też na tym, aby po wstąpieniu do wojska znaleźć się w zespole sportowym. W 2010 roku podjąłem pierwszą próbę rekrutacji do armii, jednak z powodu – nazwijmy to – nie doinformowania, plan spalił na panewce. W ubiegłym roku postanowiłem spróbować po raz drugi. W styczniu trafiłem na przeszkolenie do Centrum Szkolenia Wojsk Inżynieryjnych i Chemicznych we Wrocławiu. Spędziłem tam cztery miesiące.

– Jako znany i utytułowany sportowiec, w dodatku nadal intensywnie trenujący i startujący w zawodach, miałeś taryfę ulgową?

– Nic z tych rzeczy. Swoje musiałem zrobić. Od rana praktycznie do godzin popołudniowych uczestniczyłem w zajęciach, jak wszyscy. Dopiero po godzinie 15.00 mogłem udać się na trening indywidualny. Oczywiście wszystko za zgodą przełożonych. O 21.00 musiałem stawić się ponownie w jednostce, bo kończyła mi się przepustka.

– Czyli mam rozumieć, że przeszkolenie wojskowe nie przeszkodziło ci w przygotowaniach do sezonu?

– Dokładnie. Co prawda przez pierwsze dwa tygodnie nie miałem zgody na odbywanie treningu specjalistycznego. Ale gdy przełożeni przystali na moją prośbę, mogłem kontynuować program treningowy. Mam poczucie, że przepracowałem ten okres bardzo intensywnie, zrealizowałem 99% założeń, które sobie postawiłem. Celem na ten sezon jest oczywiście start w mistrzostwach świata, które odbędą się w szczęśliwym dla mnie Pekinie. Ale najpierw muszę uzyskać minimum, które wynosi 13.47 sekundy. W Paryżu to się niestety nie udało, w Budapeszcie podobnie, choć wynik 13.50 sek. w zawodach na Węgrzech daje nadzieję na uzyskanie minimum podczas najbliższych mistrzostw Polski.

– W jednym z wywiadów przyznałeś, że rozpoczynasz najlepszy dla płotkarza okres życia.

– To prawda, wiek od 27. do 30. roku życia jest nam najbardziej przychylny. Obecnie może nie prezentuję jakiejś szczytowej dyspozycji, ale wierzę w to, że poziom mojej formy wkrótce poszybuje w górę. Jeśli nawet nie w tym roku, to w przyszłym. Wiem, że jestem w stanie biegać szybciej niż dotychczas. Mocno wierzę w swój organizm.

– Zmieniłeś trenera i klub. Po co?

– Najkrócej mówiąc: potrzebowałem nowych bodźców. Z AZS AWF Kraków przeszedłem do SKLA Sopot. Skąd taka decyzja? W drużynie z Krakowa spędziłem dwa lat, ale w ubiegłym roku coś się popsuło, klub nie okazywał względem mojej osoby zainteresowania. Co do zmiany trenera… Po siedmiu latach pożegnałem się z Andrzejem Radiukiem. Trafiłem pod skrzydła czynnego jeszcze sprintera i skoczka w dal Michała Łukasiaka. Myślę, że dokonałem właściwego wyboru.   

– Wstąpienie do wojska będzie wiązać się z zakończeniem kariery zawodniczej? Co z walką o start na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro?

– Igrzyska olimpijskie nadal są dla mnie najważniejsze, wszystkie przygotowania wykonuję z myślą o tej imprezie. Armia zawsze mocno wspierała poczynania sportowców. Jednak przeważnie jest tak, że idąc do wojska, zawodnik wstępuje do klubu wojskowego. Mam nadzieję, że zostanę wcielony przed październikiem, aby móc reprezentować armię na igrzyskach wojskowych.

  • Numer: 28 (1208)
  • Data wydania: 14.07.15
Czytaj e-gazetę