Poniedziałek, 29 lipca 2024

imieniny: Marty, Olafa, Beatrycze

RSS

Ks. Józef Przywara ze Sudołu odchodzi na emeryturę

14.07.2015 00:00 red

ks. Jan Szywalski przedstawia

Przez 41 lat ks. dziekan Józef Przywara był duszpasterzem parafii MB Różańcowej w Sudole, w dzielnicy na południowym obrzeżu naszego miasta. Był tu proboszczem przez 41 lat. W październiku osiągnie wiek 75 lat i zgodnie ze statutem Diecezji Opolskiej przechodzi w stan spoczynku.

–Ksiądz był w parafii 41 lat. Czy nie żal odchodzić?

–Czemu miałbym mieć żal? Niech przyjdą inni.

–Żaden ksiądz nie bierze się z nieba. Kilka słów o rodzinie.

–Pochodzę ze wsi spod Opola – Dąbrówki. Ojciec mój to Stefan Przywara, a matka Rozalia z d. Grunt. Urodziłem się 25 października 1940 r. Byłoby nas trzech, ale najstarszy brat, urodzony w 1935 r., zmarł po pół roku życia, tak, że wychowałem się z siostrą. Miałem podobną chorobę co brat, ale lekarz wojskowy dał mi odpowiednią maść, zoperował głowę i zostałem uratowany. Pamiętam też jak w wieku 5 i pół roku usunięto mi migdały bez znieczulenia. Do szkoły podstawowej chodziłem w Dąbrówce, do liceum w Opolu. W 1959 r.  była matura i zaraz po niej poszedłem do seminarium.

– Tu moje zwykłe pytanie: dlaczego ksiądz jest księdzem?

– Powołanie zaczęło się krystalizować po I Komunii Św. Ks. Józef Chwałek z Rogowa – Dąbrówka nie miał jeszcze wtedy kościoła – wziął mnie na ministranta. Kapłaństwo przepowiadał mi ks. Skorupa z Chrząszczyc. Gdy mój starzyk witał go jako nowego proboszcza, ja mówiłem wiersz, a ks. Skorupa mówi do starki: „On będzie księdzem.” No i tak się stało 

Zostałem wyświęcony 23 czerwca 1963 r. przez ks. bpa Franciszka Jopa.

–Miał ksiądz dopiero 23 lata...

–Wtedy jeszcze studia seminaryjne trwały tylko pięć lat. Musiałem skorzystać z dyspensy.

–Znałem trochę rodziców księdza. Gdy byłem młodym kapłanem, zastępowałem proboszcza w Rogowie. Wtedy w Dąbrówce powstawał kościół i pamiętam, że ojciec księdza zajmował się jego budową.

–Ojciec był przewodniczącym komitetu budowy kościoła w Dąbrówce. W 1956 r., w okresie pewnej odwilży politycznej, otrzymali od państwa pozwolenie na budowę. Poszli do bpa Jopa, on zaś, sądząc, że od niego zaczynają starania o kościół, powiedział: „Chętnie wam dam moje przyzwolenie, ale czy państwo da?” „Już mamy” – odpowiedzieli. Bardzo się ucieszył. Architekt miał do ks. Biskupa dostęp o każdej porze. Ja byłem często pośrednikiem przy wymianie dokumentów. Konsekracja nowej świątyni odbyła się 16 października 1960 r. Niestety, na niej nie byłem.

–Po święceniach kapłańskich ksiądz najpierw pracował w Raciborzu.

–Kościół farny Wniebowzięcia NMP w Raciborzu to była moja pierwsza miłość! Pod okiem ks. Jana Hajdy spędziłem tu dwa lata. Miałem dużo lekcji religii. Odbywały się one w sali obok zakrystii.

–Mówią, że ks. Hajda nie był łatwym we współżyciu…

–Były pewne zatargi, ale on potrafił też wyciągnąć rękę do zgody; „Księżoszku, nie gniewajcie się” – i znów było dobrze.

–Następne miejsce?

–Po Raciborzu  poszedłem do Toszka. Duża parafia i do niej należało kilka wiosek, choć odprawiało się tylko na miejscu w Toszku. Proboszczem był ks. Zimoląg SVD. Z powodów politycznych musiał odejść. Byłem przez jakiś czas sam na parafii. Po półtora roku przeniesiono mnie do Rud. Do ks. prałata Kopcia.

–Oryginalna postać. Pamiętam, że był hobbystą astronomii.

–Potem pracowałem przez cztery lata w Bytomiu, w parafii św. Barbary, aż do 1974 r.

–Stamtąd już do Sudołu?

–Tak, przyszedłem do Sudołu po ks. Edwardzie Gogoloku. Zostałem mianowany proboszczem 25 września 1974 r., a wprowadzony w urząd 16 października tego roku. Wprowadził mnie ks. dziekan Alojzy Wolny, otwierałem kościół, wiodłem lud do wnętrza. Pamiętam słowa ks. Kocjana z Borucina, który dodawał mi otuchy: „Nie martw się, lud raciborski jest dobry, zżyjesz się z nimi i będzie ci dobrze”.

–Nie wiedział wtedy ksiądz, że sam będzie kiedyś dziekanem i wprowadzi innych kapłanów w urząd proboszcza.

–Byłem dziekanem dekanatu tworkowskiego przez dwie kadencje, w latach 1990 – 2000 r.

–Kościół sudolski jest widoczny z daleka, stoi na wzgórzu i na tle nieba odbijają się jego jasne ściany i złocona kula wieży. Co pozostanie po księdzu w parafii?

–Pierwszą moją pracą w Sudole było odwodnienie murów kościelnych. Drążyliśmy studzienki i założyliśmy kanalizację. Potem betonowaliśmy plac i tynkowaliśmy mury. W dalszej kolejności były schody od ulicy Czynu Powstańczego pod kościół, płot i kaplica na cmentarzu. Kilkakrotnie malowaliśmy wnętrze kościoła w ciągu tych 40 lat; pamiętne  było gruntowne odnowienie po pożarze w 1979 r. Potem było pokrycie kościoła blachą miedzianą, najpierw wieży w 1999 r., a w r. 2000 całego kościoła.

–Ksiądz utrzymał tradycję procesji na koniach w II święto wielkanocne. Ma ta procesja przyszłość?

–Będzie to zależało od nowego księdza. Parafianie prosili ks. biskupa, by posłał tu kapłana, który  rozumie tę sprawę.

–Jeszcze jest jedna specyfika parafii w Sudole: tu jest katolicka szkoła podstawowa. Ma szanse istnienia przy malejącej liczbie dzieci?

–Mamy nową dyrektorkę, mamy stronę internetową, przez którą prowadzimy nabór. Na jej straży stoi jej patron św. Jan Paweł II. Jako pierwsi w diecezji mieliśmy jego relikwie. Znam ks. kardynała Dziwisza od czasów dodatkowych studiów w Krakowie. Przedstawił mnie wtedy ks. kardynałowi Karolowi Wojtyle. Koncelebrowałem raz z papieżem Janem Pawłem II w ogrodach watykańskich.

–Uwieńczeniem całej pracy był Złoty Jubileusz Kapłański.

– Obchodziłem go dwa lata temu 23 czerwca 2013 r.

  • Numer: 28 (1208)
  • Data wydania: 14.07.15
Czytaj e-gazetę