Nowa jakość zapasów
W CZTERY OCZY – O groźbie wykluczenia zapasów z programu igrzysk olimpijskich, która „obudziła” ambicje światowej federacji, próbie zmiany wizerunku jednej z najstarszych dyscyplin sportu, marketingowej rewolucji, oraz o coraz większym znaczeniu Polski na zapaśniczej mapie świata z prezesem Polskiego Związku Zapaśniczego i członkiem Polskiego Komitetu Olimpijskiego Grzegorzem Pieronkiewiczem rozmawiał Wojciech Kowalczyk.
Na początku komunikat: zapasy na świecie, a w szczególności w Polsce mają się dobrze! Bo jak inaczej wytłumaczyć szereg zmian i pozytywnych zabiegów zmierzających do zreformowania i uatrakcyjnienia tej historycznie zasłużonej dyscypliny sportu? Jak wytłumaczyć rosnące słupki popularności zapasów wśród dzieci i młodzieży, możliwość organizacji coraz większej liczby prestiżowych imprez? Grunt po którym stąpają władze zapaśniczej centrali nie jest już tak grząski jak kiedyś, a konserwatywne środowisko zapaśnicze od bardzo dawna nie parło w kierunku nowatorskich zmian w tak szybkim tempie i z tak wielką determinacją.
– Panie Grzegorzu, kilka tygodni temu minął półmetek pana prezesury w Polskim Związku Zapaśniczym. To dobry pretekst do podsumowań, bo od kilku miesięcy zarówno w światowych, jak i krajowych zapasach dzieje się bardzo wiele.
– Przyznam szczerze, że te dwa lata minęły niespodziewanie szybko. Ale to prawda, przez ten czas dużo się wydarzyło, choć kosztowało nas to mnóstwo pracy i zaangażowania. Nie ukrywam, że był to okres zarówno owocny, jak i burzliwy, w którym w zapasach toczono walkę nie tylko sportową, ale także finansową i organizacyjną. Jednym słowem: batalię o przetrwanie i polepszenie jakości tej dyscypliny. Ciężar tych lat był wynikiem ogólnych reform w Polskim sporcie. Kilka tygodni po wyborach zostaliśmy przez Ministerstwo Sportu i Turystyki zakwalifikowani do grona strategicznych dyscyplin dla polskiego sportu. Jedną z pierwszych – jak się teraz okazuje trafnych – decyzji nowych władz był wybór trenerów kadry narodowej w stylu wolnym i zapasach kobiet, w tym ostatnim przypadku na to stanowisko powołaliśmy Krzysztofa Ołenczyna z „Dębu” Brzeźnica. Poza tym wszyscy dostrzegamy, że na sukces składają się detale i profesjonalne podejście do tematu. Dzisiaj, aby nasi zapaśnicy zdobywali medale musimy działać rozważnie i profesjonalnie. Zatrudniliśmy po raz pierwszy w historii PZZ fizjologa, który odpowiada za dietę i suplementację zawodników. Dokonaliśmy również wielu pozytywnych rozwiązań w kwestiach organizacyjnych i finansowych oraz uporządkowaliśmy struktury szkolenia, choć cały system wymaga jeszcze solidnej poprawy.
– Co dokładnie trzeba polepszyć?
– Przede wszystkim musimy zmienić organizację szkolenia młodzieży, podjąć próbę dostosowania struktur w taki sposób, aby dzieci i młodzież poza uprawianiem sportu miały możliwość edukacji i osiągania wyników nie tylko na macie, ale i w szkole. Doposażamy także w odpowiedni sprzęt kluby zapaśnicze. Milowym krokiem, na którym nie możemy poprzestać było wprowadzenie przez Ministerstwo Sportu zmian w sporcie młodzieżowym i sposobie jego finansowania. W konsekwencji, jako PZZ, przejęliśmy kadry wojewódzkie juniorów. Stawiając na młodzież rozpoczęliśmy także pilotażową edycję programu „Zapasy sportem wszystkich dzieci – Zapasy w szkołach”, w której udział wzięło dwadzieścia cztery szkoły, w tym SP 13 z Raciborza. A w tym roku planujemy zaangażować w projekt aż siedemdziesiąt placówek.
– Program spotkał się z zainteresowaniem dzieci?
– Jak najbardziej, okazał się wielkim sukcesem. Zapasy zawsze było wśród młodzieży modne, ze względu na to łączą wiele rodzajów sprawności w tym akrobatykę, gimnastykę, ćwiczenia wydolnościowe itd. Na treningu nie można się nudzić, a to właśnie nudy dzieci unikają jak ognia.
– Bardzo duży akcent położyliście, jako PZZ, na promocję zapasów.
– Dokładnie, ale przykład szedł „z góry”. W ostatnim czasie to światowa federacja dokonała rewolucyjnych zmian, zmierzających do uatrakcyjnienia tego sportu. Jeśli mówimy o świecie to przede wszystkim zmienił się prezydent Międzynarodowej Federacji Zapaśniczej – Szwajcara Raphaela Martinettiego zastąpił Serb Nenad Lalović, który jest wizjonerem i patrzy na zapasy ambitnie. Zawsze powtarzałem, że wszystko zależy od ludzi i ich zaangażowania. Po zmianie władz w światowej centrali zdecydowano się na szereg zabiegów organizacyjnych: zmieniono nazwę federacji z FILA (Federation Internationale des Luttes Associees) na brzmiącą, według mnie, lepiej : UWW (United World Wrestling), zmodernizowano także jej logo, ponadto wprowadzone zostaną inne niż dotychczas kolory mat: pomarańczowo–niebieskie oraz inaczej skrojone stroje sędziów i zawodników. Od teraz każda impreza będzie posiadała specjalną, unikatową dla niej kolorystykę i oprawę graficzną. Inaczej wizualnie będą wyglądać na przykład mistrzostwa świata, a inaczej zawody kontynentalne. Ten zabieg jest pewnego rodzaju znakiem do zjednoczenia się środowiska, ale i szansą na to, aby zapasy stały się bardziej „czytelne” dla przeciętnego kibica.
– Warto zauważyć, że zapasy znajdują coraz więcej miejsca w mediach.
– To sprzyja ich propagowaniu. Światowa federacja nawiązuje współpracę z telewizjami sportowymi, które „na żywo” pokażą największe imprezy. Polski Związek Zapaśniczy nie jest pod tym względem gorszy, w ubiegłym roku bowiem dzięki umowom z Telewizją Polską mogliśmy oglądać transmisję finałów z mistrzostw Polski seniorów, Memoriału Pytlasińskiego i Ziółkowskiego, Poland Open czy październikowego meczu Polska–Reszta Świata, który odbył się w Raciborzu.
Teraz jesteśmy na etapie podpisywania umów na ten rok. Na pewno możemy spodziewać się transmisji z dwóch dużych turniejów: kwietniowych Mistrzostw Polski Seniorów w Zgierzu oraz odbywających się jednocześnie w lipcu memoriałów Pytlasińskiego i Ziółkowskiego oraz turnieju Poland Open. Odnośnie transmisji meczu Polska–Reszta Świata, który tym razem odbędzie się poza Raciborzem, trwają jeszcze rozmowy.
– Właśnie, w ostatnich latach byliśmy w Polsce świadkami wysypu szeregu największych imprez zapaśniczych.
– Zawsze stawialiśmy na jakość i profesjonalizm. Ważne były też upór i ciężka praca, bo nie ma przypadku w tym, że byliśmy w stanie zorganizować w małym ośrodku miejskim jakim jest Racibórz, tak wielkie turnieje jak: Mistrzostwa Świata Weteranów w 2011 roku, gdy zjechało do nas ponad 400 zawodników. PZZ organizował także mistrzostwa Europy kadetów, juniorów, ale i innych grup wiekowych czy wspomniany już mecz Polska–Reszta świata, który był innowacyjnym projektem.
Zależało nam na zdobywaniu doświadczenia w organizacji tego typu przedsięwzięć i na szczęście nie umknęło to uwadze światowej federacji, która przyznała nam tytuł gospodarza tegorocznych Mistrzostwa Europy do lat 23. w Wałbrzychu. To pierwsze tego typu zawody w historii zapasów i w dodatku odbędą się w Polsce! Jednak nie oszukujmy się, to będzie jedno z największych wyzwań PZZ, zawody te bowiem będą przeprowadzone już według nowych norm. To będzie test, który musimy zdać celująco.
– W praktyce to ciężka harówka, odpowiedzialność, ale ja odbieram to również jako dowód zaufania jakim światowa federacja darzy Polski Związek Zapaśniczy.
– Oczywiście, bo tak jest. Mogę z cała pewnością stwierdzić, że Polska staje się powoli jednym z najważniejszych „aktorów” zapaśniczego spektaklu. Na tak mocną pozycję pracowaliśmy jednak latami. Wielkim wyróżnieniem jest dla nas zaplanowane za trzy tygodnie spotkanie Biura UWW, czyli najważniejszych osób świata zapasów. Oznacza to, że w Polsce zapadną ostateczne decyzje dotyczące przepisów, w jakich będzie odbywać się rywalizacja w stylu klasycznym. Przy okazji ustalona zostanie kwestia kalendarza imprez na najbliższe lata. Mogę zdradzić, że powalczymy o możliwość organizacji Mistrzostw Świata Juniorów Młodszych i Kadetów 2016 oraz Mistrzostw Europy 2017.
– Wracając do tematu zmian, nie ominęły one przepisów mówiących o liczbie kategorii olimpijskich w danym stylu. Jak zasady te wyglądają na chwilę obecną?
– Wcześniej mieliśmy po osiem olimpijskich kategorii w stylu klasycznym i wolnym oraz cztery w zapasach kobiet. Aby panie nie były pokrzywdzone, wyrównano liczbę do sześciu kategorii w każdym z trzech stylów, ponadto w każdym z nich mamy dodatkowe dwie kat. tzw. nieolimpijskie, w których zapaśnicy rywalizują na przykład na mistrzostwach świata czy Europy. Z takich niuansów, zmianie uległy także kategorie wagowe, teraz najniższą wagą w jakiej walczy się w stylu klasycznym jest 59 kg., z kolei w wolnym –57 kg.
Najistotniejsza w tym wszystkim jest jednak modyfikacja przepisów rozgrywania samej walki w stylu klasycznym. Dzięki temu stanie się ona nie tylko atrakcyjniejsza, ale i czytelniejsza dla kibiców. Dotychczas w stylu klasycznym na początku każdej walki mieliśmy do czynienia ze zmaganiami zawodników w stójce, z której po minucie na znak sędziego przechodzili do parteru. Zapaśnicy, którzy upodobali sobie parter, przez minutę zachowywali więc bierność. Według nowych zasad, w stójce ma się odbywać większa część walki. Dopiero gdy zawodnik jest dwa razy tzw. pasywny, sędzia sprowadza walkę do parteru.
Co istotne, wiele zasad doprecyzowano i wyostrzono. Sprawiedliwym nie było na przykład to, że przy równej konfrontacji o zwycięstwie nie decydowały aspekty sportowe, lecz los, w tym przypadku rzut krążkiem przez sędziego. Staramy się odchodzić powoli od takich rozwiązań na rzecz czystej, zapaśniczej rywalizacji.
– Myśli pan, że punktem zwrotnym a zarazem motywatorem do zmian była groźba Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego dotycząca możliwości wykluczenia zapasów z programu igrzysk olimpijskich? Bez tego nie doszłoby do zmian?
– Tak, wydaje mi się, że wszystko zostałoby po staremu. A reformy były potrzebne, bo dotychczasowe przepisy były po prostu złe. Zmieniały się za często i były na tyle niezrozumiałe, że nawet nam, osobom, które siedzą w tym na co dzień, było trudno za nimi nadążyć. O zmianach mówiło się zresztą od dawna, lecz dopiero obecny prezydent UWW zdecydował się na prawdziwą rewolucję. Wydaje mi się jednak, że MKOL do końca nie przemyślał sprawy, bo o ile nas to pogrożenie palcem zmobilizowało, o tyle całkowite wykluczenie zapasów byłoby niesprawiedliwe i kompletnie nieuzasadnione. Ale sport jest w tej chwili już na tyle komercyjny, że i zapasy musiały dostosować się do współczesności.
– W jakimś sensie zapasy rodzą się na nowo?
– Z pewnością tak. Jeśli chodzi natomiast o Polskę, małymi kroki osiągamy założone cele. Mam jednak świadomość, że czeka nas jeszcze dwa razy tyle, albo i więcej pracy. Do zrobienia jest tak wiele, że mogą nie wystarczyć nawet cztery lata, dlatego – i nigdy tego nie ukrywałem – że będę starał się o reelekcję.
– Myślał pan o tym, co później? Jest pan jednym z najmłodszych w historii prezesem PZZ, w Polsce wszedł pan na szczyt, może warto wejść jeszcze wyżej, tym razem w Europie czy na świecie?
– Na razie jestem prezesem PZZ i nie wybiegam myślami tak daleko w przyszłość. Mam długą listę celów, które chciałbym zrealizować w Polsce, między innymi dostosować system centralnego szkolenia kadry do potrzeb zawodników, tzn. zorganizować kadrowiczom takie warunki, aby mieli możliwość łączyć trening z nauką lub pracą i aby nie musieli przebywać poza domem 250 dni w roku.
– Niewiele mówiliśmy dziś o raciborskim podwórku, w przyszłym roku dwa wielkie jubileusze: MKZ Unia Racibórz oraz Unii Racibórz.
– Chcemy połączyć obchody obu jubileuszy. Jak wiemy, MKZ Unia wywodzi się z KS Unia, która istniała w latach 1946–2000. W 2016 roku mija więc 70 lat o założenia tego zasłużonego klubu i 15 lat MKZ Unia Racibórz, który tą tradycję podtrzymuje. Chcielibyśmy z tej okazji zorganizować w Raciborzu dużą imprezę, ale na razie niech to będzie niespodzianka dla kibiców.
Najnowsze komentarze