środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Marcinek: Triathlonowi poświęciłem życie

25.11.2014 00:00 red

Postawił kiedyś wszystko na jedną kartę, nawet kosztem życia prywatnego czy zdobywania edukacji. Postanowił wykorzystać swoją życiową szansę i mam nadzieję, że zrobi to jak najlepiej – mówi o swoim podopiecznym Ewa Lewandowska.

Wielu nazywa triathlonistów „ludźmi z żelaza”. Sami zainteresowani twierdzą jednak, że nie ma w nich nic niezwykłego, a wszelkie umiejętności wykształcili dzięki ciężkiej i systematycznej pracy, popartej pasją do sportu. Raciborzanin Tomasz Marcinek jak nikt inny pasuje do tej charakterystyki. – Triathlon może uprawiać praktycznie każdy, ale sukces osiągają ci najbardziej zdeterminowani – przekonuje, i trudno oprzeć się wrażeniu, że mówi między innymi o sobie.

W Szkole Mistrzostwa Sportowego w Raciborzu melduje się bladym świtem. Od ponad sześciu lat trening pływacki rozpoczyna o 5.20. Niektórzy śmieją się, że raciborską SMS tak wcześnie otwierają tylko dla niego i jego trenerki – Ewy Lewandowskiej, bowiem pierwsi uczniowie przekraczają próg szkoły dopiero wtedy, gdy Marcinek przepływa ostatnią długość basenu.

Plan mistrza

Triathlon niesie ze sobą mnóstwo wyrzeczeń. Tomasz Marcinek wie o tym najlepiej. Połączenie treningu trzech różnych dyscyplin, tak aby powstał między nimi balans, prowadzący do sukcesu, jest wymagające nie tylko fizycznie, ale i psychicznie, i to – jak oceniają trenerzy i sami zawodnicy – aspekt mentalny w przypadku tego sportu odgrywa najbardziej znaczącą rolę. – Jeśli powiem, że trzeba wykazać się cierpliwością i samozaparciem, nie będę chyba zbyt oryginalny, bo tak mówią wszyscy sportowcy. Ale to prawda. Uważam, że triathlon jest zajęciem dla tych, którzy są zdyscyplinowani, nie boją się trudnych wyzwań i zmęczenia fizycznego. Nie trzeba być od razu mistrzem, wystarczy,  że z każdym dniem będzie się lepszą wersją siebie z dnia poprzedniego – mówi Marcinek i patrząc na coraz większą popularność tej dyscypliny, raczej się nie myli – najważniejsze to nie bać się spróbować.

Coraz więcej osób, w przeróżnym wieku, decyduje się przekraczać kolejne bariery w swoim życiu. Dawniej na triathlon przerzucali się głównie ambitni biegacze, którym sam bieg przestawał sprawiać satysfakcję, dzisiaj na „potrójny wycisk” decydują się nawet osoby, które wcześniej ze sportem nie miały wiele wspólnego. Treningi triathlonistów – amatorów od tych wykonywanych przez zawodników zajmujących się nim wyczynowo dzieli przepaść. Z drugiej jednak strony, rozmiar wyzwania i ilość czasu, jaki obie te grupy muszą poświęcić na przygotowania, są bardzo zbliżone. – Podziwiam szczególnie te osoby, które wracają zmęczone po pracy i nie siadają na kanapie, ale ubierają dres i idą trenować. Wielu triatlonistów – amatorów nawet po bardzo krótkich przygotowaniach osiąga wspaniałe wyniki na zawodach – nie kryje raciborzanin.

Napisać, że triathlon to jego największa pasja, to tak jakby nic nie napisać. Podporządkował mu całe życie, odcinając się tym samym od niemal wszystkich innych zajęć. Trenuje sześć razy w tygodniu, prócz niedziel. Do wody wchodzi o 5.30 na dwie godziny, w czasie których pokonuje średnio sześć kilometrów, o 10.30 rozpoczyna dwuipółgodzinny trening kolarski, z kolei po krótkiej przerwie, równo o 14.30, znika na dwie godziny w parku lub w lesie, gdzie poprawia kondycję biegając. Dodatkowo trzy razy w tygodniu odwiedza siłownię. Do tego dołóżmy pełną kontrolę diety i planowanie odpowiedniej regeneracji i maluje nam się prawdziwy obraz życia mistrza.  – To wszystko weszło mi już w nawyk. Codziennie daję z siebie tysiąc procent, umiem się wypruć, zmobilizować. Czasem jestem tak zmęczony, że nie wiem co dzieje się ze mną na krótko po treningu, ale według mnie ten wysiłek ma sens, bo widzę, że to wszystko przynosi efekty – ocenia zawodnik. – Poświęciłem się triathlonowi i chcę zajść bardzo wysoko. Wydaje mi się, że jestem na dobrej drodze. Jakiś czas temu nieco zmieniłem nastawienie. Dojrzałem i stałem się mocniejszy psychicznie – wyznaje.

Słowa Marcinka potwierdza jego trenerka, Ewa Lewandowska, z którą rozpoczął współpracę trzy lata temu. – Gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy, był raczej osobą małomówną, nad wyraz skromną, ale dzisiaj widzę, że dzięki uprawianiu tak trudnej dyscypliny jak triathlon, rozwinął się nie tylko pod kątem sportowym, ale także na płaszczyźnie komunikacyjnej – twierdzi Lewandowska.

Zmiana dyscypliny

Nigdy nie zastanawiał się nad tym, dlaczego został sportowcem. Wszystko przyszło samo, i nie było efektem jakiejś ważnej, życiowej decyzji. Ze Szkołą Mistrzostwa Sportowego w Raciborzu związał się już w podstawówce i pozostał w niej przez lata, pokonując kolejne szczeble edukacyjnej drabiny. Zaczął od lekkiej atletyki, ale zrezygnował z niej na rzecz pływania. Zajęcia na basenie, na które uczęszczał od czwartej klasy podstawówki, łączył z grą w piłkę w najmłodszych drużynach Rafako Racibórz. Pływaniem na poważnie zajął się w gimnazjum, jednak brak sukcesów w tej dyscyplinie skłonił go do poszukiwania innej. – Wiedziałem, że dobrze znoszę ból fizyczny i zmęczenie, więc z trenerem Michałem Szłapką rozpocząłem treningi triathlonowe – wspomina wydarzenia z maja 2008 roku Marcinek. – Po miesiącu wziąłem udział w pierwszych zawodach, w których zostałem kompletnie zmasakrowany przez innych zawodników. Myślałem, że chociaż pływanie pójdzie mi dobrze, ale wtedy przekonałem się, że trening na pływalni i rywalizacja w otwartym akwenie to dwie różne bajki – opowiada raciborzanin, dodając, że wtedy nikt, poza trenerem, w niego nie wierzył. – Mówili, że odpuszczę, ale na szczęście się nie poddałem.

W tym przypadku po raz pierwszy zadziałał jego silny charakter i pragnienie rywalizacji. Jakim jest zawodnikiem? – Powiem krótko: to tzw. „wzór – konspekt”. Tomek jest sportowcem bardzo przykładnym, pracowitym, dokładnym, ułożonym w kontaktach z trenerami i realizującym postawione sobie cele – chwali swojego podopiecznego Lewandowska. – Te dobre cechy powodują natomiast, że czasami bywa zawodnikiem trudnym, zbyt ambitnym, a to nie zawsze pozwala unieść porażkę – kontynuuje trenerka. – To prawda, nienawidzę przegrywać – przytakuje jej Marcinek.

Tokio 2020?

Uznano go najlepszym triathlonistą na Śląsku minionego sezonu. Ten rok był dla niego pięknym snem na jawie. Do swojej bogatej kolekcji trofeów dołączył siedem kolejnych, wszystkie z najważniejszej imprezy w kraju – mistrzostw Polski. Najbardziej znaczącym osiągnięciem medalowych żniw był tytuł młodzieżowego mistrza Polski w Ełku na dystansie olimpijskim, który dał mu przepustkę na Mistrzostwa Europy do lat 23 w Rosji –  Mistrzostwo z Ełku to mój największy sukces w dotychczasowej karierze – przyznaje Marcinek. – Ubiegły sezon był wyjątkowy z dwóch powodów. Po pierwsze, ze względu na wyniki sportowe i to, że utrzymałem w miarę równą formę, po drugie – startowałem zarówno w kategorii młodzieżowca, jak i seniorskiej – mówi.

W grudniu tego roku skończy 23 lata i świat triathlonu w wykonaniu seniorów stanie przed nim otworem, co bynajmniej nie jest dla niego żadną nowością. – Już od jakiegoś czasu rywalizuję ze starszymi zawodnikami. Na przykład w Ełku w zawodach seniorskich zająłem czwarte miejsce, z kolei w Poznaniu – drugie, a w kategorii OPEN byłem czwarty – mówi z uśmiechem.

Dzięki triathlonowi zwiedził niemal cały świat. – Najmilej wspominam tegoroczny pobyt w RPA, gdzie trenowaliśmy z Mają Włoszczowską. Dwa lata temu byliśmy natomiast w Maroko i Kolumbii, świetnie czułem się w górach Sierra Nevada i na Cyprze – wymienia. Zagraniczne turnieje, jak twierdzi, bardzo wiele go nauczyły. Złośliwi mogą dodać, że najwięcej to chyba… pokory, bo niczego wielkiego na obczyźnie nie osiągnął. – Może nie miałem jakichś powalających wyników, ale dla mnie ważne jest to, że walcząc z najlepszymi mogę zdobywać doświadczenie – przyznaje zawodnik AZS AWF Katowice, zapewniając, że jego czas dopiero nadchodzi. – Triathlon można trenować nawet do czterdziestki. Jak pokazują wyniki światowych zawodników, najlepszy wiek dla triathlonisty to 28 – 30 lat – informuje. Nie kryje, że ma apetyt na start na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio 2020, jednak droga do spełnienia marzeń nie będzie usłana różami. – Nie boję się ciężkiej pracy. Jeśli ktoś nie wierzy, że Polak może zostać mistrzem olimpijskim w triathlonie, za sześć lat udowodnię, że jest to możliwe.

Wojciech Kowalczyk

  • Numer: 47 (1176)
  • Data wydania: 25.11.14
Czytaj e-gazetę