Zostałem burmistrzem, bo dałem ludziom alternatywę
– Gmina Kuźnia Raciborska poparła Pawła Machę, kapitana żeglugi wielkiej, prywatnie rowerowego pasjonata. Jak sam twierdzi, został wybrany, bo społeczeństwo było niezadowolone z rządów minionej kadencji i szukało zmian. Z burmistrzem – elektem rozmawiał Maciej Kozina.
– Wybór pana na stanowisko burmistrza dla wielu jest ogromnym zaskoczeniem. A jak pan odbiera zwycięstwo?
– Należy to odebrać jako skalę niezadowolenia mieszkańców z poczynań dotychczasowej władzy. Biorąc pod uwagę proporcję w głosach, jest to zdecydowane „nie” Kuźni Raciborskiej na to co było. Nigdy w życiu nie czułem na swoich plecach takiego poparcia ludzi i tylu nadziei naraz. Nie jestem politykiem, mam zamiar za cztery lata też nim nie być i ocalić swoje człowieczeństwo. Chciałbym poczuć troszkę satysfakcji podobnej do kogoś, kto zaprojektował most, który połączy ludzi lub dyplomaty doprowadzającego do pokoju po wojnie 30-letniej. Wybór alternatywy dokonany przez ludzi nie jest dla mnie zaskoczeniem. Wiedziałem, że są niezadowoleni, nie wiedziałem jednak, że aż tak. Gdyby ten system potrafił widzieć co się dzieje na zewnątrz, to nie dopuściliby do takiej porażki.
– Jak pan spędzał wieczór wyborczy? Jakie myśli w tym momencie tkwiły w pańskiej głowie?
– Denerwowałem się podczas niego czy ludzie pójdą na wybory, ponieważ demokracja jest nowa w Polsce i bardzo mi zależało na tym, żeby była frekwencja. Ludzie bardzo rzadko mają coś do powiedzenia i powinni z tego skorzystać. Demokracja powinna być świętem dla ludzi, a nie jakąś grą prowadzoną wśród tych samych osób. Ludzie powinni to traktować jako zdobycz po latach mroków socjalizmu, gdzie wszystko było wiadome i zdecydowane za nich. Dzisiaj mieszkaniec ma możliwość wpływania na losy miejsca, w którym żyje. Cieszę się, że dałem ludziom alternatywę. Zdaję sobie również sprawę z tego, że gdyby ktoś inny był na moim miejscu, to ktoś inny by dziś świętował.
– Mam rozumieć, że wyborcy głosowali przeciw panującej władzy a nie za panem?
– Jak już wspomniałem skala niezadowolenia była bardzo duża, więc to nie urok osobisty zdecydowały o wybraniu mnie na urząd. Ludzie głosowali przeciw panującej władzy. No, może za mną trochę też, bo pochodzę z rodziny, która przysłużyła się Kuźni Raciborskiej. Mama była lekarzem z powołania, znanym i szanowanym, a tata oddał swoje życie za życie dziecka w akcji ratunkowej. Będę musiał naprawdę stanąć na wysokości zadania, aby nie popsuć opinii o rodzinie, z której pochodzę.
– Ostatni czas spędzany był na wodzie. Daleko od Kuźni. Czy nie obawia się pan powrotu na ląd przynajmniej na cztery lata?
– Życie wywróciło mi się do góry nogami, chociaż pływanie po świecie miało też złe strony, bo gdy wracałem do domu, to widziałem dzieci pół metra większe czy też już mówiące. Dużo rzeczy przez pobyt na wodach przegapiłem i mam nadzieję, że dzieci mi to wybaczą i jakoś to nadrobię. Tak naprawdę jest wiele znaków zapytania. Wszystko zależy od tego jak się poukłada. Czy ten wiatr w żagle, który teraz dostaję, będzie nadal wiał i czy go należycie wykorzystam. Jeżeli okaże się, że nie będzie tej samej woli co moja, ze strony osób, które będą miały wpływ na zmiany, to Kuźnia tego czasu nie ma, a ja nie będę Kuźni go zabierał po to, żeby piastować stanowisko, na którym nie będę w stanie czegoś tutaj poprawić. Chodzi mi oczywiście o komfort rządzenia przy poparciu większości w radzie. Nie chcę roztrwonić kredytu zaufania jaki dostałem.
– Jaka będzie pierwsza decyzja jaką podejmie pan po objęciu gminnych sterów?
– Przede wszystkim ugasić pożar w Urzędzie Miejskim. Ludzie tam pracujący lub w instytucjach podległych urzędowi niepewni są swojego losu. Muszą poczuć się bezpiecznie koło mnie, bo wtedy będzie mi łatwiej z nimi współpracować. Nie mogę być tam postrzegany jako wróg. Będę miał inne wymagania wobec tych ludzi. Nie planuję tzw. „czystki”. Każdy musi być na swoim stanowisku umocowany odpowiednimi kompetencjami. Nie obchodzi mnie nazwisko tej osoby, tylko kompetencje, więc jeżeli człowiek obroni się na swoim stanowisku, to nie ma się czego bać. Już przed wyborami krążyły plotki, że wszystkich pozwalniam.
– Słyszał pan także jakieś inne plotki na temat swojej osoby?
– Tak, słyszałem jak ludzie mówili o tym, kto będzie moim zastępcą. A prawda jest taka, że wiceburmistrza póki co nie ma.
– A będzie?
– Mam zamiar wybrać kogoś kompetentnego z zewnątrz bez uprzedzeń personalnych i skorzystać z okazji przeprowadzki urzędu do przeprowadzenia koniecznych reform. Muszę potencjalnemu kandydatowi/kandydatce się przyjrzeć, a do tego czasu będę sam. Bez zastępcy. Na chwilę obecną posłużę się siłami urzędu oraz osobami, które być może zdecydują się na kontynuację pracy.
– Jaka jest mocna strona tej gminy?
Mamy tradycje przemysłowe i wykształconych ślusarzy ze strony zachodniej gminy (Kuźnia Raciborska) i turystyczne wdzięki ze strony wschodniej (Rudy) podobające się turystom. Jest klasztor cysterski i kolejka wąskotorowa. Mam zamiar stworzyć sieć przystani kajakowych na rzece Rudzie. Być może spróbujemy także zmierzyć się z przystankiem Turze na Odrze, aby kontynuować szlak od Bohumina przez Zabełków, Racibórz do Kędzierzyna i dalej siecią przystani na szlaki śródlądowe Europy Zachodniej i Polski.
– To są póki co plany, a jaka jest słaba strona?
– Cała infrastruktura drogowa, która jest wyeksploatowana ze względu na ciężki transport prowadzony od strony kopalń piasku i żwiru. Zdegradowany dworzec PKP, Kuźnia nie ma też podstawowych mediów jak gaz, internet szerokopasmowy i kompletna kanalizacja. Dymiące niską emisją kominy. Miasto trzeba wprowadzić w XXI wiek również mentalnie. Kuleje u nas tolerancja.
– Wróćmy nieco do rodziny. Pogodzenie rodzinnych obowiązków będzie teraz łatwiejsze czy trudniejsze?
– Trudniejsze. Od momentu ogłoszenia wyników wyborów telefon nie przestaje dzwonić.
– Były telefony z gratulacjami, ale czy wśród tych telefonów był ten od ustępującej burmistrz Rity Serafin?
– Tak, pani burmistrz pogratulowała mi tego zwycięstwa po pewnym czasie, bo wszyscy czekali na oficjalne wyniki, a zamieszanie, jak wyżej wspomniałem, było ogromne. Bardzo profesjonalnie przekazuje mi obowiązki. Patrzę na nią jako na potencjalną pomoc przy organizacji czegoś nowego.
– Rozumiem, że widzi pan miejsce dla byłej burmistrz, wszakże cztery lata temu poparł pan ją w drugiej turze, samemu z niej wypadając?
– Poparłem panią Serafin osobiście, ale nie prosiłem wyborców o to samo. To jest indywidualny wybór każdego z nas i suwerenna decyzja. W czasie debaty organizowanej przez Wasze pismo, kontrkandydat Witold Cęcek pogubił się w kwestiach podstawowych, które dla mnie były ważne. Pani burmistrz jest dobrym urzędnikiem. Dostała ofertę współpracy, co prawda nie mojego zastępcy, ale jednak.
– Podobno kapitan statku zarabia kilkadziesiąt tysięcy złotych za rejs, a tu będzie parę tysięcy na miesiąc – czy to nie jest przeszkodą dla standardów pana życia? Czy zrówna pan pensję burmistrza z tą kapitańską?
– Żona ma firmę produkującą rowery, przy której obecnie jej pomagam. Są też inne źródła dochodu. Sytuację mam na tyle komfortową, że wysokość pensji burmistrza nie ma zdecydowanego wpływu na standard życia. Prawdę mówiąc nie wiem ile zarabia burmistrz.
– Jak Pan widzi współpracę z posłem na Sejm RP Henrykiem Siedlaczkiem i starostą raciborskim Adamem Hajdukiem?
– W gminie Kuźnia Raciborska powiat, którym zarządzali obaj panowie zupełnie nie dba o drogi, którymi zarządza. Suma inwestycji w remonty za okres ostatniej kadencji to 12 tys. złotych na chodnik w Siedliskach. W Grzegorzowicach mamy chyba ostatni prom na Odrze w Polsce w miejscu gdzie inni wiele lat wcześnie zbudowali już dwa razy most. Prasa donosiła jakiś czas temu, że pan starosta proponował „nowoczesny” bród, a pan Siedlaczek załatwiał jakąś przeprawę czołgową. Proszę to skonfrontować z sąsiadami z Kędzierzyna-Koźla, którzy w tym samym czasie zbudowali obwodnicę miasta z najwyższym na Odrze mostem w klasie 5b oraz właśnie oddanym drugim mostem w tej samej klasie w Cisku z illuminacją itp. My w tym samym czasie postawiliśmy nowy zamek w XXI wieku z murem z cegły klinkierowej i metaloplastyką z Castoramy. Taki Bolywood z brodem przez Odrzańską Drogę Wodną to chyba miał być do kompletu. Stojąc twarzą do rzeki Odry w Turzu w dobie troski o emisję CO2 muszę pokonać ok. 35 km samochodem, aby dostać się na drugą stronę. Ja nie wiem kto tu odpowiada za strategię rozwoju, bo jestem nowy, ale bliżej mi do idei sąsiadów.
– Jakie cechy zdobyte na morzu mogą się przydać w rządzeniu gminą?
– Opanowanie, odwaga, zarządzanie ryzykiem, zdolność do improwizacji. Potrafię zawiązać buta dżdżownicą (śmiech).
– Czy podczas swoich podróży w dalekim świecie podpatrzył pan coś, co chciałby przenieść na kuźniańską ziemię?
– Świat jest różnorodny. To miejsce, w którym żyjemy nie jest złym miejscem. My żyjemy bardzo komfortowo w porównaniu do ludzi na świecie. Niewiele osób ma to, co my mamy. Łatwo jest narzekać nie mając układu odniesienia. My zadajemy sobie pytanie co zjeść, a nie czy w ogóle będzie pokarm. Należy zaadaptować techniki budowlane do warunków panujących, a nie odwrotnie jak to się często u nas robi. Zbiornik, który powstaje w Raciborzu powinien stać się wielozadaniowym zbiornikiem, a nie tylko polderem. Nasze tereny od dłuższego czasu nawiedzają susze, więc trudno jest nie gromadzić zasobów wodnych na ten okres, mając do dyspozycji wielomilionową inwestycję.
– Co dalej z własnym rowerowym biznesem?
– Oczywiście dalej będzie funkcjonował. Rowery dalej będziemy robili, bo mamy swoich klientów. Prawdopodobnie powiększymy zasób ludzki, po to, żeby wszystko funkcjonowało normalnie. Rowery są też przy okazji moim hobby. Łódka, wspominane rowery czy też inna konstrukcja daje mi dodatkową motywację do pracy. To mnie nakręca i daje mnóstwo satysfakcji, bo pomagam ludziom. Tymi pojazdami jeżdżą osoby niepełnosprawne, a to przynosi im wygodę, więc rowerowy biznes będzie się chyba nadal rozwijał tak jak do tej pory.
– Co pan sądzi o układzie sił w poprzedniej radzie miejskiej i czy oraz jak, albo dlaczego chciałby pan to zmienić?
– Niewiele jest nowych osób w radzie miejskiej, mimo wszystko jest duża szansa, aby poparła reformy. Jest za wcześnie, aby to ogłosić, ponieważ ciągle trwają rozmowy. Osoby, które były i są w radzie, nie do końca interpretują wolę mieszkańców właściwie. Zmiany nie trafiły do wszystkich. Mam sześć osób, które wprowadziłem do rady, ale one nie wystarczają, aby mieć komfort rządzenia. Ciągle staram się przekonać pozostałe osoby, aby zrealizowały wolę wyborców dających mi mandat zaufania. Na koniec chciałbym wszystkim Państwu podziękować za poparcie dla mnie aż na taką skalę i zwrócić Państwa uwagę na wynik głosowania w trakcie pierwszej sesji, bo to będzie wykładnik rzeczywistej woli zmian w radzie miasta z którą przyjdzie mi współpracować, a która Was przecież reprezentuje.
Najnowsze komentarze