Czy można żyć jak św. Franciszek?
ks. Jan Szywalski przedstawia
„Nie troszczcie się o to co macie jeść, albo pić, bo o to pilnie starają się poganie. A o odzienie czemu się staracie? Wie Ojciec wasz niebieski, że tego wszystkiego potrzebujecie. Szukajcie wpierw Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie wam przydane” (Mt 6). Ładne słowa, ale czy realne?
W XII wieku Kościół był bardzo potężny i bogaty. Jego wielkość nie mierzono świętością, ale władzą, bogactwem i wpływami. Papież chciał dorównać cesarzowi, biskupi książętom. Potęga Kościoła stała się celem samym w sobie, ewangelizacja zaś jakby stała z boku, ludzie bardziej byli narzędziem niż celem Kościoła. Wtedy pojawił się św. Franciszek ze swoim radykalnym ubóstwem jako znak sprzeciwu wobec tak pojętej Ewangelii.
Św. Franciszek, układając regułę swojego zakonu, wczytał się w Ewangelię. Rozumiał ją bardzo dosłownie. „Nie noście ze sobą ani torby, ani torby podróżnej, ani sandałów...”
Czy można żyć jak św. Franciszek?
Ekscentryczna pielgrzymka
Przez nasze miasto przeszła dziwna grupa pielgrzymia zdążająca do Częstochowy. 6 sierpnia tego roku spotkałem na ul. Opawskiej koło Myta 200-osobową grupę rozśpiewaną i rozmodloną. Szukali dogodnego przejścia na Płonię, bo tam mieli dostać obiad u ojców Franciszkanów. Wyszli z Ołomuńca, nocowali w Wojnowicach i tego dnia zdążali na nocleg do Nędzy.
Ekscentryczna grupa! Już sam skład uczestników był niezwyczajny: byli Czesi i Polacy, a także kilku Włochów. Rozmawiałem z polską obywatelką USA. Polscy pielgrzymi zaś byli z całego kraju: przedstawili mi się, że są z Sopotu, z Warszawy, z Poznania... Sam przewodnik to też oryginał: o. Andrzej Szpak, zakonnik, salezjanin z Oświęcimia, ubrany w niebieską sutannę zdobioną haftowanymi kwiatami, miał 70 lat, a tę grupę prowadził od 36 lat. „Na początku byliśmy częścią pielgrzymki warszawskiej, ale nie bardzo nas tam chciano; za dużo było wśród nas narkomanów i innych grzeszników. Odłączyliśmy się więc i pielgrzymujemy osobno. Każdego roku wychodzimy z innego miejsca; w tym roku spotkaliśmy się w Ołomuńcu, bo chcieliśmy Czechów nawrócić, ale zaczęliśmy pielgrzymowanie kiedyś z Lwowa, czy z różnych miast Polski. Jak się zwołujemy? Przez internet, telefonami. To zgrana wspólnota. Już idą dzieci i wnuki początkowej generacji, ale dołączają też nowi. Zwykle kto raz u nas zasmakował, przylgnie do naszej grupy”. Potem się dowiedziałem, że wywodzą się z modnego kiedyś ruchu hipisów. Jest dużo dzieci. Idą przodem, albo leżą w wózkach. Cieszą się wielką tolerancją, zauważyłem to podczas mszy św. na Płoni. Oprócz głównego przewodnika w niebieskim habicie z duchownych osób uczestniczył o. Kordian, franciszkanin z Poznania, ks. Jerzy, również z Poznania i młody diakon. Zaangażowanych osób było jednak wielu. Msza św. bardzo była rodzinna, wg mnie aż zanadto swobodna, a trwała dwie godziny. Później był obiad na placu przyklasztornym, prawie weselny. Przygotowały go gospodynie płońskie.
W tym dniu chcieli dotrzeć do Nędzy, a we wtorek, 12 sierpnia, do Częstochowy. Chyba doszli.
W Dziejach Apostolskich jest opis pierwotnego Kościoła jerozolimskiego, gdzie chciano w porywie pierwszej gorliwości realizować totalną równość majątkową między wiernymi.
Nowo ochrzczeni najczęściej sprzedawali wszystko co mieli, a pieniądze przynosili apostołom, ci zaś rozdzielali wszystkim równo. Widocznie jednak ta pierwsza forma komunizmu nie zdała egzaminu, skoro św. Paweł nieco później zorganizował zbiórkę na rzecz Kościoła w Jerozolimie, który popadł w biedę. Ruch franciszkański był bardzo potrzebny w średniowiecznym Kościele, ale zdaje się, że św. Franciszek sam przestraszył się masowego przypływu braci, którzy porzucając swe domy i zajęcia przychodzili do niego, by go naśladować. Dlatego obok pierwszego i drugiego zakonu założył III zakon, którego członkowie mieli pozostać na swoim dotychczasowym miejscu nadal zajmując się swą pracą i rodziną, a jednak żyć ideami św. Franciszka: być ubogimi w duchu. Pan Jezus przestrzega: „Nie możecie służyć dwom panom... Nie możecie służyć Bogu i mamonie”. Istotnym wydaje się tu być słowo „służyć”. Można mamonę posiadać, ale nie wolno jej służyć. Chrześcijanin może mieć wysokie konto bankowe, ale ono nie może być celem samym w sobie, lecz majątek ma służyć pełniejszemu życiu jego osobie i rodzinie. Samochód ma kapłanowi służyć w duszpasterstwie, a nie podnoszeniu prestiżu. Ładny dom ma służyć lepszemu życiu rodziny, a nie odwrotnie. Bywa bowiem, że ojciec rodziny, by upiększyć mieszkanie, ciągle przebywa na intratnych pracach za granicą, z dala od swoich, aż rodzina się rozpada, zaś piękny dom jest pustym pomnikiem po szczęśliwej rodzinie, która tu kiedyś mieszkała. Podobnie bywa, że ładny kościół, doprowadzony do blichtru ambicją kapłana i ofiarnością parafian, jest pusty; bo wierni zniechęcili się ciągłymi zbiórkami.
Jednak pytanie pozostaje: Czy można żyć jak św. Franciszek mając pustą lodówkę, szafę bez ubrań, a portmonetkę bez pieniędzy? Nawet franciszkanie dziś nie żyją bez zapasów.
Ale są ludzie bliscy ideału. Śp. ks. Bernard Gade, proboszcz z Ocic, całe swoje życie jeździł jednym rowerem, nosił zawsze ten sam płaszcz, ubierał wytartą sutannę, chodził z teczką przedwojennych czasów, na głowie miał futrzaną czapkę odziedziczoną po wujku. Chudy, ale zdrowy, asceta a wesoły, pokorny, ale nie uniżony.
Drugi przykład takiego Franciszka mamy wszyscy przed oczyma: mianowicie papieża Franciszka. Prawdziwy „sługa sług Bożych”.
W Piśmie świętym, w Księdze Mądrości autor ma prośbę do Boga: „Od dwóch rzeczy zachowaj mnie Panie: od nędzy i bogactwa. Od nędzy, bym nie zaczął kraść, od bogactwa, bym nie się wbił w pychę”. Ważniejszym jest być niż mieć, pierwszeństwo ma osoba przed rzeczą i etyka przed ekonomią – tak uczy Jan Paweł II.
Najnowsze komentarze