środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Bł. Paweł VI w gronie Wszystkich Świętych

11.11.2014 00:00 red

ks. Jan Szywalski przedstawia

„...Naszą władzą apostolską zezwalamy, by czcigodny Sługa Boży Paweł VI, papież, od tej pory nazwany był błogosławionym, a jego święto niech będzie obchodzone zgodnie z zasadami prawa 26 września każdego roku”

– tą formułą ogłosił papież Franciszek błogosławionym jednego ze swoich poprzedników Pawła VI. „Był papieżem mej młodości” mówił o nim w homilii. Mamy szczęście żyć w okresie wybitnych i  świątobliwych papieży; nie zawsze w historii Kościoła tak  bywało.

Papieża Pawła VI raz tylko widziałem na żywo, choć ze sporej odległości. W roku jubileuszowym 1975 (obchodzonym co 25 lat) Paweł VI zaprosił do Rzymu również katolików wschodniej Europy. Po raz pierwszy miała się unieść żelazna kurtyna dla pielgrzymów z Polski i ok. 2.000 osób uczestniczyło w rzymskich obchodach Roku Świętego. Z każdej diecezji miała jechać określona liczba wiernych. Nasza kuria poleciła mi, bym wydelegował trzy dziewczyny w raciborskich strojach regionalnych. Do wybranych dołączono również moją skromną osobę. Władze paszportowe trzymały nas do końca w niepewności. Dopiero dwa dni przed planowanym odlotem z Warszawy potwierdzono, że paszporty zostały nam przydzielone, ale wręczono je nam dopiero na lotnisku. Nerwy... nerwy trzeba było wówczas mieć w Polsce Ludowej!

Niezapomniane rzymskie dni! Wypełniliśmy gromkim śpiewem polskich pieśni aulę audiencjonalną na spotkaniu z Papieżem Pawłem VI 22 października. Z przodu stały nasze raciborzanki, barwne obiekty dla reporterów całego świata. Była w nas duma, że, choć oddzieleni od świata zachodniego granicami i murami, w Rzymie, w stolicy Kościoła katolickiego,  jesteśmy domownikami. Paweł VI przemawiał do Polaków bardzo serdecznie, żywił do Polski wielką sympatię; był w niej nuncjuszem przez kilka miesięcy w 1923 r. Dodam jeszcze, że dziewczyny były po powrocie szczegółowo wypytywane przez UB o przeżyciach, o nawiązanych kontaktach itp.

Postać nowego błogosławionego

Paweł VI, Giovanni Battista Montini urodził się 26 września 1897 r. w Concessio (Brescia) w rodzinie inteligenckiej, żywo zaangażowanej w religijnym i społecznym życiu. Ze względów zdrowotnych studiował eksternistycznie. Pozwoliło mu to z bliska uczestniczyć w ludzkiej niedoli podczas i po I wojnie światowej. Kapłanem został młodo, miał 23 lata. Chciał być duszpasterzem gdzieś w parafii, ale został wezwany do Rzymu i wysłany na studia prawa kanonicznego i dyplomacji. W 1923 r. był krótko w Polsce w charakterze sekretarza polskiej nuncjatury. Trudności ze zdrowiem zmussiły go do powrotu. Przez następne 30 lat, do 1952 r., pracował w Watykanie w sekretariacie stanu. Był dyplomatą pełnym spokoju, więcej słuchał niż mówił. Nigdy nie przestał być duszpasterzem: duchowo i materialnie wspierał ludzi w slumsach podmiejskich Rzymu, angażował się w działalność Akcji Katolickiej. Był żarliwym kaznodzieją.

W 1952 r. został arcybiskupem Mediolanu. Zawsze był bliski świata pracy, będą mu nawet zarzucali sympatię dla komunizmu, ale problem proletariatu był po wojnie wielkim wyzwaniem dla Kościoła. Nierozstrzygnięte pozostaje pytanie, dlaczego nie przyjął godności kardynalskiej od papieża Piusa XII, możliwe, że właśnie różniły ich poglądy społeczne. Pius XII za największe zło dla świata i Kościoła uważał ideologię komunistyczną, Montini zaś faszyzm. Tym się też różnili  z kardynałem Wojtyłą, z którym się kiedyś później wyraźnie przyjaźnił i przejął wiele z jego nauki o małżeństwie i rodzinie. Jednak w ocenie komunizmu chyba się też różnili: Wojtyła doświadczył komunizmu z bliska, Paweł VI znał go tylko od strony komunistycznej partii włoskiej i wszystko, co służyło polepszeniu doli ubogich,  było mu bliskie.

Po śmierci Jana XIII został w drugim dniu konklawe, 21 czerwca 1963 r., wybrany jego następcą. Przybrał imię św. Pawła, o którym, jak przyznaje, rozmyślał od dzieciństwa. Z wielką cierpliwością i determinacją doprowadzał do końca II Sobór Watykański zwołany w 1962 r. przez Jana XXIII i wprowadzał zaproponowane przezeń reformy do życia. Niełatwe zadanie! Już używanie języków narodowych w liturgii wywoływało opór tradycjonalistów, który skończył się odejściem od Kościoła tzw. Lefebrystów. Podobnie dekret o ekumenizmie naraził go na zarzut, że relatywizuje prawdę i każdą religię uważa za równą. Największy jednak sprzeciw budziła jego encyklika Humanae vitae. Stawiał w niej jasno zasady katolickiej etyki seksualnej, bronił zdecydowanie życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmieci, określał jako niezgodne prawem Bożym stosowanie środków antykoncepcyjnych (dopuszczając jedynie naturalne metody regulacji poczęć), mówił o wzniosłości małżeństwa i rodziny. Wiedział, że natrafi na opór, także w łonie Kościoła. Był to czas po tzw. rewolucji seksualnej 1968 roku i świeżo po wprowadzeniu pigułki antykoncepcyjnej i Paweł VI, który  zawsze chciał, by Kościół znał i uwzględniał znaki czasu i by był osadzony we współczesności, tu naraził się na zarzut, że nie docenia nowych osiągnięć i trendów. Nawet biskupi nie byli w tej kwestii jednomyślni. Papież przyznawał: „Żaden inny problem, jak ten, nie dał mi odczuć ciężaru naszego urzędu”. Jednak zrobił to, co musiał zrobić jako autorytatywny wykładowca objawienia Bożego: nazwał złem, co złe, a dobrym to, co zgodne z ludzkim planem Bożym. Miał odwagę płynąć pod prąd, głosząc Ewangelię „w porę, czy nie w porę” – jak zalecił św. Paweł. Wiemy dziś, że aktywną rolę w przełamaniu jego wątpliwości odegrał metropolita krakowski Karol Wojtyła, którego powołał do grona kardynałów i uczynił członkiem komisji zajmującej się przygotowaniem dokumentu na temat życia i rozrodczości.

Czas pokazał, że Paweł VI miał rację. Zlaicyzowana Europa kontestowała jego nauczanie i szła swoją drogą. Dziś stoi bezradna wobec problemu ogólnego rozpadu rodzin, dewiacji seksualnej i  powolnego wymierania z powodu zapaści demograficznej. Niepostrzeżenie w mentalność Zachodu weszła „kultura śmierci” z prawem do aborcji i eutanazji. Ewangelia natomiast jest pochwałą życia, aż do wiecznego włącznie. 

Paweł VI umarł 6 sierpnia 1978 r. Pełen pokory za życia chciał, by na pogrzebie jego trumna stała nie na katafalku, lecz na ziemi, a także, by grób był na równi z posadzką. Kryje więc go tylko płaska płyta marmurowa.

Po nim wybrano 26 sierpnia 1978 r. patriarchę Wenecji Albiano Luciana, który nazwał się, na część swoich dwóch wielkich poprzedników, Janem Pawłem I. Umarł po miesiącu 28 września; po nim zaś powołano papieża „z dalekiego kraju”, pierwszego Słowianina i Polaka, Karola Wojtyłę, czyli Jana Pawła II.

  • Numer: 45 (1174)
  • Data wydania: 11.11.14
Czytaj e-gazetę