środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Parytety nie są mi potrzebne

11.11.2014 00:00 red

O swojej działalności społecznej i 25 latach doświadczeń w samorządzie z Małgorzatą Rother-Burek, pełnomocnikiem Starosty Powiatu Raciborskiego ds. równego statutu kobiet i mężczyzn rozmawia Katarzyna Gruchot

– Mówi się o pani „pierwsza dama Brzezia”. Czy to zasługa pani działalności społecznej i samorządowej?

– To „Nowiny” wymyśliły to określenie, ale rzeczywiście, zaczęło ono potem funkcjonować, bo usłyszałam je od kilku osób. Działalność społeczna towarzyszyła mi od dziecka. Już jako mała dziewczynka byłam wysyłana na wiele uroczystości z wierszykiem i kwiatkami. Nawet życzenia dla młodej pary przesyłane były przeze mnie. W szkole nie mogła się beze mnie odbyć prawie żadna akademia, a jako nauczycielka właściwie cały czas byłam w terenie. Organizowałam uroczystości związane ze świętami narodowymi i szkolnymi, uczestniczyłam w czynach społecznych, prowadziłam spotkania z ciekawymi ludźmi i angażowałam się w akcje charytatywne.  Brzezianie wiedzieli, że mogą na mnie liczyć, bo było we mnie dużo entuzjazmu i zaangażowania.

– I dlatego młoda nauczycielka została wkrótce radną Gminnej Rady Narodowej w Kornowacu. Jak do tego doszło?

– Brzezie leżało wtedy w powiecie rybnickim w gminie Kornowac. Pamiętam że przyszedł kiedyś do mnie do domu przewodniczący rady Józef Gawliczek w asyście milicjanta i zaproponował bym została radną. Nie wiem skąd się wziął ten milicjant, może chodziło o nadanie rangi całej sytuacji, ale na mnie zrobiło to ogromne wrażenie i nawet przez chwilę nie przyszło mi do głowy, że mogłabym odmówić. Sesje odbywały się czasem w Kornowacu, a czasem w Pogrzebieniu, ale najwięcej spraw załatwiało się na komisjach. Pamiętam że zajmowałam się wtedy oświatą i kulturą, bo na tym najlepiej się znałam. Oprócz mnie w radzie zasiadała też moja szwagierka Helena Burek.

– Czy udało się paniom załatwić coś dla Brzezia?

– Razem z Amalią Haas, która była kierowniczką punktu bibliotecznego walczyłyśmy wspólnie o powstanie biblioteki w Brzeziu. Mieliśmy wtedy tylko trochę książek, ocalałych z wojny, a potrzeby były o wiele większe. Na spotkania z ciekawymi ludźmi: pisarzami, poetami przychodziło zawsze sporo mieszkańców, w tym młodzieży. Głód wiedzy i książki był wtedy ogromny. Hela, jako lekarz z wieloletnim stażem, była już znana w środowisku, więc o poparcie dla naszego pomysłu było łatwiej. Duże wsparcie otrzymałyśmy też od późniejszego kierownika szkoły Maksymiliana Pawliczka. W końcu się udało.

– Jak to się stało, że została pani radną miejską Raciborza?

– Dostałam się do tej rady z automatu, po zmianie województw. To był 1975 rok i Brzezie znalazło się razem z Raciborzem w województwie katowickim. U nas mówiło się, że to Racibórz przyłączono do Brzezia, bo my przecież byliśmy w katowickim wcześniej. Prezydentem był wtedy Czesław Wala, a jedyną kobietą, którą pamiętam wtedy z rady, była pani Fiołka. Zresztą w całej mojej karierze samorządowej, od rady gminnej, po miejską, a kończąc na powiatowej, nigdy nie było nas więcej niż cztery. Na szczęście miałam już za sobą kilkuletnią kadencję w radzie gminy, więc wiedziałam jak powalczyć o remont szkoły w Brzeziu. Kiedy okazało się, że na budowę nowej nie możemy liczyć, zaangażowałam się w ten projekt bardzo mocno. Problemy tej szkoły znałam od podszewki, bo przecież w niej uczyłam. Remont ruszył dopiero podczas mojej drugiej kadencji w radzie miasta. Wymieniono częściowo stropy i podłogi, założono centralne ogrzewanie, zagospodarowano piwnice na harcówkę i nasze dzieci nie musiały już korzystać z toalet na dworze.

– Po przerwie w latach 80. wróciła pani do samorządu w 1998 roku. Co skłoniło panią do wystartowania w wyborach do rady powiatu raciborskiego?

– Lata 80. to był okres, w którym nie potrafiłam się w polityce odnaleźć. Nigdy nie należałam ani do partii, ani do Solidarności, więc ze zdziwieniem obserwowałam jak niektórzy czołowi działacze partyjni z dnia na dzień zmieniali poglądy i zaczynali działać w opozycji. Nie widziałam siebie w takim samorządzie. Do wystartowania w wyborach do rady nowo utworzonego powiatu raciborskiego namawiali mnie moi byli uczniowie, szczególnie Romek Majnusz, który uważał, że moje doświadczenie może się tu przydać. Naprawdę nie wiem jak to się stało, że mnie wybrali, bo ja się w te wybory w ogóle nie zaangażowałam. Nie miałam żadnej kampanii. Widocznie kojarzono mnie z wcześniejszej działalności i to pomogło. Pamiętam, że w pierwszej kadencji byłam jedyną kobietą w opozycji i to było bardzo ciekawe doświadczenie.

– Czy to, że była pani kobietą miało znaczenie w wyborze na wiceprzewodniczącą rady powiatu w drugiej kadencji?

– O parytetach się wtedy nie mówiło. Zostałam wiceprzewodniczącą rady dlatego, że miałam bardzo dobry wynik wyborczy. Muszę jednak przyznać, że obecność kobiet – radnych trochę łagodziła obyczaje. Panowie, którym zdarzyło się podczas sesji wyrazić w sposób nieparlamentarny, zawsze nas za to przepraszali. Kiedy Roman Głowski przejął po Franciszku Wańku funkcję przewodniczącego, drugą wiceprzewodniczącą została Dorota Lachowicz-Kominek. To była jedyna taka sytuacja, gdy dwie kobiety pełniły obowiązki funkcyjne w radzie powiatu.

– Czy parytety pomogą kobietom w przełamaniu stereotypu, że mężczyźni lepiej sprawdzają się w polityce?

– Muszę pani szczerze przyznać, że nigdy nie byłam zwolenniczką parytetów. To nie płeć powinna decydować o tym kto ma pracować w samorządzie, tylko kompetencje. Cóż z tego, że na plakatach wyborczych pojawiło się teraz więcej kobiet, skoro wiele z nich prawie nie znam i o nich nie słyszałam? Jako radnej zawsze równie dobrze jak z kobietami, pracowało mi się z mężczyznami. Polityka wymaga jednak pewnych predyspozycji. Trzeba być twardym i odpornym psychicznie, dlatego kobiety chętniej angażują się w organizacje i stowarzyszenia charytatywne i społeczne, niż w politykę. Z raportu, który na ten temat przygotowałam wynikało, że w gremiach rządzących nie było wtedy żadnych kobiet, ale stowarzyszeniami, instytucjami społecznymi i charytatywnymi, organizacjami pozarządowymi i domami opieki społecznej w 75 procentach kierowały panie. Dopiero po jesiennych wyborach w 2006 roku dużo się zmieniło. Wiceprezydentem Raciborza została Ludmiła Nowacka, burmistrzem Kuźni Raciborskiej Rita Serafin, a wójtem Nędzy Anna Iskała i to nie za sprawą parytetów.

– Musiała pani jednak być postrzegana jako ta, która walczy o prawa kobiet skoro starosta zaproponował pani funkcję pełnomocnika ds. równego statutu kobiet i mężczyzn?

– W grudniu 2003 roku, rok po wyborach, starostwo otrzymało od Doroty Stasikowskiej, która pełniła taką funkcję w województwie, pismo z prośbą o spotkanie na temat sytuacji kobiet. Miałam za zadanie zająć się jego organizacją, więc zaprosiłam do współpracy wszystkie kobiece organizacje, stowarzyszenia, koła gospodyń wiejskich, a nawet przedstawicielki zgromadzeń sióstr zakonnych. Sala była przepełniona, a dyskusja bardzo ożywiona. Okazało się bowiem, że w naszym powiecie takie hasła jak feminizm i gender, dla wielu kobiet były nowością, a niektóre z nich nie chciały nawet o tym słyszeć i zaczęły opuszczać salę. Starosta Siedlaczek uznał jednak, że zgromadzenie takiej liczby kobiet i taka otwarta dyskusja rokują na przyszłość. Po przerwie wkroczył do sali z nominacją dla mnie oznajmiając wszystkim, że lepszej kandydatki na pełnomocnika ds. równego statutu kobiet i mężczyzn w powiecie, jak ja nie ma. I w ten sposób namaszczona i zaakceptowana przez starostę Adama Hajduka pełnię tę funkcję do dziś.

– Czy udało się coś dla nas wywalczyć?

– Okazało się, że problemów jest mnóstwo, od bezrobocia, po opiekę zdrowotną, a na przemocy rodzinnej kończąc. Jedna osoba z tym wszystkim z pewnością by sobie nie poradziła, dlatego  w lutym 2004 roku stworzyłyśmy Forum Kobiet Powiatu Raciborskiego. Miałam wokół siebie panie, które oprócz swojej pracy zawodowej, potrafiły się w pełni zaangażować w pomoc innym. To były: Ela Biskup, Ela Ceglarek, Danuta Hryniewicz, Lucyna Rajczykowska, Jadwiga Stojer, Marianna Korzonek, Kornelia Pawliczek-Błońska, Krystyna Słotwińska, Brygida Abrahamczyk,  Ewa Mekeresz i Jolanta Długosz-Błaszczok. Skupiałyśmy się na codziennych problemach kobiet, o których dowiedziałyśmy się z przeprowadzonej wśród nich ankiety. Załatwiłyśmy lokal dla  stowarzyszenia diabetyków i zorganizowałyśmy cykl szkoleń dla pielęgniarek z zakresu opieki paliatywnej. Podczas restrukturyzacji służby zdrowia mocno zaangażowałam się w ratowanie ośrodka zdrowia w Brzeziu. Dużo pracy włożyłam też w tworzenie placówki opiekuńczej „Zielony Zakątek” w Pogrzebieniu. Odwiedzałyśmy wszystkie stowarzyszenia i organizacje pozarządowe by mieć pewność, na które z nich będziemy mogły liczyć. Zdobywałyśmy przy okazji wiedzę na temat tego jak one działają i co naprawdę robią. Nawiązałyśmy współpracę ze Stowarzyszeniem Kobiet Aktywnych w Radlinie. Dzięki naszym zabiegom starostwo wydało zaktualizowany przewodnik, dzięki któremu kobiety wiedziały gdzie mogą szukać pomocy, a podany w nim mój prywatny telefon często dzwonił. Dla mnie był to sygnał, że coś zaczęło się zmieniać.

– Czy wśród mieszkanek naszego powiatu są kobiety, o których myśli pani: to są moje następczynie?

– Zastanawiam się dlaczego te najbardziej wartościowe z nich nie garną się do polityki? Na szczęście zobaczyłam na plakatach wyborczych między innymi Dankę Hryniewicz, która ma ogromny potencjał. Uważam, że dobrą radną była Małgorzata Lenart. Miała odwagę, której wielu politykom brakuje. 

– Co marzy się Małgorzacie Rother-Burek?

– Od jedenastu lat pełnię funkcję pełnomocnika i czuję, że tę pałeczkę mógłby już po mnie przejąć ktoś inny, ale chętnych brak. Chciałabym więcej czasu poświęcić rodzinie, ale są też inni, o których zawsze muszę pamiętać. Przez prawie 20 lat wydawałam pismo „Brzeski Parafianin”, a przez 15 lat prowadziłam razem z córką Michaliną zespół charytatywny. Tych samotnych, chorych ludzi pragnę nadal odwiedzać. Nie mogę o nich zapomnieć, podobnie jak o „Pantofeleku”, z którego chciałam już zrezygnować, ale chyba mi nie pozwolą. Wciąż jeszcze gdzieś jestem potrzebna, więc marzenia trzeba będzie zostawić na później.



Małgorzata Rother-Burek

1964 – 1975 radna Gminnej Rady Narodowej w Kornowacu
1975 – 1980 radna Rady Miasta Racibórz
1998 – 2002 radna Rady Powiatu Raciborskiego
2002 – 2006 wiceprzewodnicząca Rady Powiatu Raciborskiego

Od 2003 roku pełnomocnik Starosty Powiatu Raciborskiego ds. równego statusu kobiet i mężczyzn

Założycielka Forum Kobiet Powiatu Raciborskiego (2004 r.)



Kobiety u władzy

Ludmiła Nowacka – wiceprezydent Raciborza (2006 – 2010, 2010 – 2014)
Rita Serafin – burmistrz Kuźni Raciborskiej (2006 – 2010, 2010 – 20014)
Anna Iskała – wójt gminy Nędza (2006 – 2010, 2010 – 2014)

Radne Rady Miejskiej w Raciborzu

I kadencja (1990 – 1994)
Krystyna Bułka
Małgorzata Draszczyk
Alina Litewka-Kobyłka
Teresa Ziętak

II kadencja (1994 – 1998)
Urszula Chudoba-Krężel
Teresa Gołębiowska
Sybilla Siara
Maria Wiecha

III kadencja (1998 – 2002)
Lidia Burdzik
Irena Demidowicz-Ciechanowska
Teresa Gołębiowska
Lucyna Janocha
Elżbieta Rudnik
Maria Wiecha

IV kadencja (2002 – 2006)
Krystyna Klimaszewska
Halina Sitnikow
Maria Wiecha

V kadencja (2006 – 2010)
Lidia Bedryj
Elżbieta Biskup
Katarzyna Dutkiewicz
Krystyna Klimaszewska
Małgorzata Lenart

VI kadencja (2010 – 2014)
Krystyna Klimaszewska

Radne Rady Powiatu Raciborskiego

kadencja I (1998 – 2002)
Małgorzata Burek
Urszula Kozak
Krystyna Słotwińska
Jadwiga Stojer

kadencja II (2002 – 2006)
Brygida Abrahamczyk
Małgorzata Burek
Dorota Lachowicz-Kominek
Krystyna Słotwińska

kadencja III (2006 – 2010)
Brygida Abrahamczyk
Alina Litewka-Kobyłka
Krystyna Mandrysz

kadencja IV (2010 – 2014)
Brygida Abrahamczyk
Teresa Frencel

Radne Sejmiku Samorządowego Województwa Śląskiego

kadencja I (1998 – 2002)
Jadwiga Franczyk-Hyrczyk

kadencja II (2002 – 2006)
Jadwiga Franczyk-Hyrczyk
Gabriela Lenartowicz

kadencja III (2006 – 2010)
Gabriela Lenartowicz (2006 – 2008)
Ewa Lewandowska (2008 – 2010)

kadencja IV (2010 – 2014)
Ewa Lewandowska

  • Numer: 45 (1174)
  • Data wydania: 11.11.14
Czytaj e-gazetę