środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Bezdomny szuka pomocy

21.10.2014 00:00 red

Nieszczęśliwy splot wydarzeń i człowiek wylądował na bruku, uważa że nikt się nie przejął jego losem

Nędza. W 1996 r. Jerzemu Martyniakowi zmarła matka. Pozostawiła po sobie mieszkanie w kamienicy należącej do kolei. Syn postanowił uregulować sprawy lokatorskie i podpisał aneks do umowy, z którego wynika, że przejmuje on prawo lokatorskie po zmarłej matce. Po niedługim czasie administracja podniosła panu Jerzemu czynsz. Nie była to była jaka podwyżka, bo z rachunku na nieco ponad 100 zł zrobiło się 500 zł. Zgodnie z relacją pana Martyniaka podwyżka objęła tylko jego mieszkanie, sąsiedzi płacili po staremu.

Od tego momentu zaczęły się kłopoty. – Po śmierci matki nie mogłem dojść do siebie. Byłem załamany, a do tego jeszcze ta podwyżka. Nie miałem pracy, a z dorywczych zajęć nie było szans uzbierać na czynsz i mieć jeszcze na życie. Przestałem więc płacić za mieszkanie – mówi mieszkaniec Nędzy.

W 2005 r. PKP ogłosiło możliwość wykupu lokali w swojej kamienicy. Pracownicy kolei i ich rodziny mogli liczyć na spore ulgi. Nie objęły one jednak Jerzego Martyniaka, gdyż z powodu niepłacenia czynszu PKP unieważniło wspomniany aneks do umowy. Jak podał nam zainteresowany, cenę za 68 - metrowy lokal z zimną wodą ustalono dla niego na poziomie 360 tys. zł. Mieszkania oczywiście nikt nie wykupił.

Po roku od wyceny do drzwi Martyniuka zapukał komornik. – Nie miał co zabrać więc zainteresował się rentą mojej konkubiny, która u mnie przebywała. Zabierał jej 300 zł miesięcznie – relacjonuje pan Jerzy. Wkrótce w opiece społecznej zdecydowano o cofnięciu mężczyźnie zasiłku, również z powodu obecności w mieszkaniu konkubiny. – Stwierdzili, że skoro mieszkamy razem to jej dochód jest również moim dochodem – mówi nie przekonany do tej decyzji. W międzyczasie do skrzynki pocztowej mieszkania kolejowego napływały liczne pisma, ponaglenia, informacje od komornika itp.

Eksmisja

27 sierpnia bieżącego roku odbyła się eksmisja Jerzego Martyniaka wraz z jego konkubiną z mieszkania przy ul. Jesionowej w Nędzy. – Zdecydowałem się na eksmisję dobrowolnie. Wiedziałem, że nie poradzę sobie ze spłatą całego zadłużenia. Nie miałem wyjścia – tłumaczy.

Z dnia na dzień mężczyzna razem ze swoją partnerką wylądowali na ulicy. Pierwsza reakcja z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Nędzy była taka, że wręczono Martyniukowi oraz jego przyjaciółce skierowanie do ośrodka dla bezdomnych. Mężczyzna nie chciał się jednak pogodzić z nadchodzącym losem. – W urzędzie gminy od ośmiu lat wiedzieli, że staram się o mieszkanie socjalne. Pomimo że inne osoby takie mieszkanie otrzymały, ja doczekać się nie mogłem. Podobnie w opiece społecznej wiedziano, że grozi mi eksmisja, a pomimo tego nikt się tą sprawa nie zainteresował – żali się pan Martyniak. Uważa, że skierowanie go do domu dla bezdomnych to pójcie na łatwiznę i pozbycie się go. – W takich domach panuje patologia, trzeba odpracowywać pobyt, a do tego warunki są fatalne – przewiduje. Przyznaje jednocześnie, że obecnie mieszka w pustostanie u swojego znajomego. – To jednak tymczasowe rozwiązanie – przyznaje zawiedziony.

Jego konkubinę, Franciszkę skierowano do ośrodka o wyższym standardzie, gdyż liczona, że pokryje część kosztów swojego pobytu z emerytury. Z tej propozycji nie skorzystała.

Nie chcę stąd wyjechać

Jestem związany z Nędzą i nie chcę stąd wyjeżdżać. Mam tu znajomych, dorabiam sobie, nie jestem pijakiem i gdybym tylko miał swój mały kąt wszystko by się ułożyło – mówi Jerzy Martyniuk. Z jego relacji wiemy, że sugerowano mu w urzędach aby się z kimś dogadał i podnajął część domu. Na lokal socjalny nie ma co liczyć, gdyż gmina Nędza nie ma obecnie żadnych wolnych. Na nowe się także nie zapowiada. – Znam kilkanaście osób w podobnej sytuacji, lecz oni się boją mówić na głos. Jest masa wolnych lokali, które gmina mogłaby przejąć lub przystosować na lokale socjalne – skarży się bezdomny. Jako przykład podaje nieruchomości, których właściciele mieliby nie płacić podatków i za to gmina przejęła a następnie sprzedała ich domy. Informacji tych nie potwierdzają jednak w urzędzie gminy.

Jest szansa

O sytuacji Maryniaka i tym, że nie chce skorzystać ze skierowania do domu bezdomnych dowiedzieli się w GOPS-ie. W międzyczasie sam zainteresowany znalazł opuszczoną nieruchomość, której właściciel mógłby mu pozwolić w niej zamieszkać. Ów dom wymaga jednak remontu, a decyzja właściciela nie jest jeszcze znana. – Z naszej strony zaproponowaliśmy zapomogę, którą możemy wesprzeć pana Martyniaka. Wcześniej jednak musi podpisać umowę z właścicielem tego lokalu, a potem przedstawiać nam faktury za remont – mówi kierownik GOPS w Nędzy, Bożena Polaczek.

Dobre intencje opieki społecznej nie trafiają jednak do Jerzego Martyniaka.  –  Dopóki nie mam zgody właściciela to pozorna pomoc. Poza tym zaproponowano mi 500 zł miesięcznie, za co nie da rady przeprowadzić remontu – żali się. W międzyczasie do mężczyzny wróciła konkubina i mieszkają w pustostanie razem. Ich sytuacja jest bardzo niepewna. Z dorywczych prac mężczyzna potrafi zaspokoić jedynie część potrzeb dnia codziennego. W związku w powyższym zwraca się z apelem, za pośrednictwem naszej gazety, o pomoc do ludzi dobrej woli. Być może wśród Was, czytelnicy znajduje się ktoś, kto mógłby pomóc lub choćby doradzić ludziom stojącym na rozdrożu, żeby nie powiedzieć nad przepaścią. Jerzy Martyniuk to zdrowy mężczyzna, który daje sobie radę przy pracach porządkowych i budowlanych. Jego największym problemem obecnie to brak meldunku. Osoby zainteresowane pomocą proszone są o kontakt z autorem poniższego tekstu.

Marcin Wojnarowski

  • Numer: 42 (1171)
  • Data wydania: 21.10.14
Czytaj e-gazetę