środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Moim zdaniem

21.10.2014 00:00 red

Artur Wierzbicki, radny powiatu raciborskiego

Nad Dnieprem nie jest już tak spokojnie

Przeglądając ukraińskie strony natrafiam na informacje, które ujawniają nowe pokłady wiedzy o kraju, w którym w imię autonomii i demokracji, sąsiednie państwo dokonuje zniszczeń. W tym mniej zamożnym kraju nad brzegiem Dniepru Powiat Raciborski ma swój partnerski gród – Komsomolsk. Miasto leży w obwodzie połtawskim. Rejon nie sąsiaduje bezpośrednio z terenem działań wojennych. Z Donieckiecka do Komsomolska jest 450 km. Naszym partnerskim miastem rządzą przedstawiciele Partii Regionów związanej wcześniej z Wiktorem Janukowiczem, poprzednim prezydentem Ukrainy. Całe miasto utrzymuje się z wydobycia i przetwórstwa rud żelaza. Trafiają one do hut Unii Europejskiej, także polskich. Praca praktycznie jest tam dla wszystkich.

Ukraina uzyskała niepodległość w 1991 r. Ma swój język. Jednak wiele ukraińskich gazet publikuje równolegle artykuły w wersji rosyjskojęzycznej. Nawet na portalach społecznościowych Ukraińcy piszą w obu językach przemiennie. Nikomu to nie przeszkadza.

W szkole średniej miałem to szczęście, że uczono nas języka rosyjskiego. Byłem ciekaw co się dzieje w samym Komsomolsku gdy przeczytałem artykuł w którym opisano dziecko pytające swojego ojca: Jeśli ty idziesz na wojnę, to czy mamie uda się nas wykarmić?

Swastyka na rogatkach

Przeglądając portale społecznościowe mieszkańców Komsomolska i oficjalne portale informacyjne grodu, dostrzegłem miasto, które mimo znacznej odległości od teatru działań wojennych bierze udział w tej niewypowiedzianej wojnie. Można przyjąć, że wielkiego dramatu nie ma. Na miejskim portalu dominował temat palącego się dużego torfowiska pod miastem, które już od kilku dni jest gaszone. Ktoś też zniszczył znak „Komsomolsk ” na rogatkach miasta. Wielkimi czerwonymi literami zapisano słowo „zatrzymać”, pod którym narysowano faszystowską swastykę.

Na portalach społecznościowych można znaleźć więcej bieżących informacji, które „jeszcze” nie znalazły się w kontrolowanych miejskich portalach informacyjnych. Na początku roku szkolnego odbyły się lekcje o patriotycznym wydźwięku. Omówiona na nich postawę dwóch ukraińskich bohaterów narodowych. Do młodych ludzi trafił przykład współczesnego im bohatera pochodzącego z ich miasta. W czasie wakacji zmarł przedwcześnie major Nikołaj Zajcew, rodowity mieszkaniec Komsomolska. Konwój, którym dowodził major został ostrzelany przez separatystów pod Mariopolem. Zajcew zginął od strzału snajpera, gdy prowadził akcję ratunkową. Przeżył niespełna 37 lat. Lidia, jego córka, w chwili śmierci ojca miała 22 dni.

Na ukraińskich portalach znaleźć informacje, które nie pokazują świata podzielonego na „my i oni” według położenia geograficznego. W walkach o donieckie lotnisko zginęło 33 milicjantów (separatystów), wśród których był student seminarium połtawskiego z Komsomolska. Był przedstawiony jako bojownik przeciw złu, które nadchodzi z zachodniej Ukrainy.

Pracują i piją

W naszym partnerskim mieście schronienie znalazło 600 uciekinierów z ogarniętego wojną terenu. Przeważnie są to kobiety z dziećmi, ponieważ separatyści nie pozwalają opuszczać terenów ATO (akcja antyterrorystyczna) przez mężczyzn. Uciekinierzy z Donbasu są bardzo nieufni. Jadąc do centralnej Ukrainy słyszeli, że banderowcy z Majdanu ostrzeliwują z broni automatycznej przyjezdnych „Donieckich”.

Przekaz medialny pozwala znaleźć obrazy specyficznej sytuacji jaka panuje w tym pięćdziesięciotysięcznym mieście. Ujawniane są przypadki roszczeniowego nastawienia przyjezdnych i akty chuligaństwa. Któryś z przybyłych powiesił nawet w swoim oknie trójkolorową flagę Noworosji. Szybko zniknęła ona po interwencji rodowitych mieszkańców. Mężczyźni z Doniecka i Ługańska widywani są często pijani na plażach Dniepru. Większość przybyłych podejmuje pracę w kombinacie metalurgicznym. Z lektury treści w internecie zapadł mi w pamięci dialog między robotnikami. – Proponujecie, aby naszych pracowników zwolnić, a was wziąć na majstrów – mówi jeden. – Waszych wcześniej czy później wezmą do armii, a my w ich miejsce i tak przyjdziemy – odpiera rozmówca. Te incydentalne zdarzenia , w moim przekonaniu, pokazują pewien obraz miasta oddalonego od salw armat.

Wolontariusze, którzy pomagają uciekinierom w ogólnym rozrachunku z pełnym współczuciem mówią o ciężkim życiu ludzi, którzy uciekli z domów, bo „pełen nienawiści sąsiad finansuje niszczenie ukraińskich miast”. Na profilach wolontariuszy, często publikowane są prośby o dary. Dotyczą też darów dla nich samych, którzy jadą na ochotnika w rejon akcji antyterrorystycznej. Potrzebują odzież ochronną i chełmów z kevlaru. Słowo ochotnik jest ostatnio wypowiadane śmiertelnie poważnie. Na profilach cywilnych wolontariuszy Komsomolska można znaleźć informacje z terenu działań ATO. Pod niektórymi zdjęciami uśmiechniętych żołnierzy ukraińskich czytam informacje: „Ostatni raz widziany wieczorem dnia...”.

Miasto bez prądu

Nawiązałem internetowy kontakt z mieszkanką Komsomolska. Kobieta opowiedziała mi historię mężczyzny. Pewnego ranka spakował się i bez pożegnania z rodziną zaciągnął do ukraińskiego wojska. Jego żona, od dłuższego czasu spodziewała się tego i w pełni poparła patriotyczną postawę męża. Niestety, nie pozwoliła mi na podanie żadnych danych personalnych, był nikt nie zarzucił jej, że może robić coś za zagraniczne pieniądze choć Polska jest tam odbierana bardzo dobrze.

Na stronie rady miasta Komsomolska, można było przeczytać sprawozdanie z obrad rady, gdzie prezydent miasta Siergiej Suprun rozpoczyna obrady słowami: Pomimo trudnej sytuacji społeczno – politycznej w kraju, musimy zapewnić stabilną pracę infrastruktury miasta. W wyniku opóźnień w przekazywaniu pieniędzy ze skarbu państwa miało miejsce wiele przerw w dostawie prądu. Teraz sytuacja się ustabilizowała. Siergiej Supryn odczytał też instrukcję administracji regionalnej dotyczącą poprawy dozowania wody, gazu i energii elektrycznej do domów. Człowiek, którego widziałem na zdjęciach pod tym materiałem był co najmniej o dziesięć lat starszy od tego Siergieja, którego miałem okazję spotkać zaledwie dwa lata temu gdy był w Raciborzu z wizytą.

  • Numer: 42 (1171)
  • Data wydania: 21.10.14
Czytaj e-gazetę