środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Złote lata ulicy Długiej

14.10.2014 00:00 red

Prezentują Katarzyna Gruchot, Bolesław Stachow

Towarzystwo Miłośników Ziemi Raciborskiej  –  30 lat przy ul. Długiej

Niewielki lokal przy ulicy Długiej gromadził rzesze społeczników zakochanych w Raciborzu. To tu rodziły się pomysły wydawnicze, gościli znani sportowcy, artyści i dziennikarze, którzy tworzyli pierwszą miejską gazetę. 

Zanim TMZR zagościł na wiele lat w swej siedzibie przy ul. Długiej, mieścił się tam wcześniej zakład zegarmistrzowski. Należał do Wielobranżowej Spółdzielni Pracy, która miała swoją siedzibę w Raciborzu przy ul. Cegielnianej. Kierownikiem punktu  był Walter Chrzonszcz. Na uroczystym otwarciu, w listopadzie 1979 roku, obecny był prezes spółdzielni Ryszard Baran. – Razem ze mną trafiła tam część załogi, która przeszła z zakładu przy ul. Wojska Polskiego. Najstarszym pracownikiem był Jerzy Golarz, który szkolił uczniów. Wśród nich byli Gotfryd Okrent i Jarosław Lewek – opowiada pan Walter.

W latach 80. zegarki kupowało się jedynie u jubilera, odczekawszy w kilkugodzinnej kolejce. W zakładzie zegarmistrzowskim można je było tylko naprawiać. Punkt na Długiej, oprócz tej usługi, zajmował się również renowacją antyków. – Współpracowaliśmy wtedy z Desą. Bardzo brakuje teraz takiego salonu w Raciborzu – wspomina pan Walter Chrzonszcz, który jest fanem radzieckich zegarków. – Pobieda, Zaria, Poljot – one wszystkie były nie do zdarcia. Do dziś takie naprawiamy. Teraz tamte zegarki mają swoją wartość, są atrakcją dla zbieraczy. Wtedy kosztowały od 400 do 1000 zł. Bywało, że na tarczy były różne firmy, ale mechanizm był ten sam – wspomina zegarmistrz. Po czterech latach zakład przeniósł się do nowej siedziby przy ul. Odrzańskiej, gdzie Walter Chrzonszcz prowadzi swą działalność do tej pory.

W 1984 roku, decyzją prezydenta miasta, lokal przy ul. Długiej 9 przyznano Towarzystwu Miłośników Ziemi Raciborskiej. – Wiceprezesem TMZR był wtedy Józef Rybicki, który był zarazem prezesem Spółdzielni Mieszkaniowej „Nowoczesna” – wspomina Karol Magiera, skarbnik TMZR. – Dzięki temu uzyskaliśmy dosyć dużą pomoc w wyposażeniu nowej siedziby.

We wrześniu tego samego roku powstał tu klub TMZR. Jego pierwszą gospodynią była Jadwiga Skiba. W „Dziejach TMZR”, opublikowanych w Zeszytach Raciborskich „Strzecha” nr 7 Irena Kubica tak opisywała jego działalność: „Klub oferował odwiedzającym prasę, można było wypić kawę czy herbatę po niskiej cenie. Klub stał się miejscem spotkań i zebrań wielu organizacji społecznych, takich jak Polskie Towarzystwo Historyczne, Stowarzyszenie Wisła – Odra, raciborskie koło SARP, Robotniczego Stowarzyszenia Twórców Kultury. Bywała także brać szkolna, dla której organizowano pogadanki o historii miasta. Pierwsze konkursy recytatorskie też tutaj się odbywały”.

Przychodzili tu szachiści, którzy mieli rozgrywki o Puchar przechodni prezesa TMZR, a także brydżyści. – Mieliśmy wtedy takie kółko brydżowe, które spotykało się w każdy czwartek o godz. 17.00 w siedzibie TMZR. Oprócz mnie należeli do niego Tatarczyk, Jarecki, Sapała, Jurczyk (olimpijczyk, nie ksiądz), Kurowski i Dziekan. Graliśmy na tzw. gazetę, czyli stawka nie przekraczała ceny gazety – wspomina Bolesław Wołk, dziennikarz wydawanej w tamtych czasach przez TMZR „Elektrody Raciborskiej”, a dziś współwłaściciel „Nowin Raciborskich”. Klub był otwarty dla wszystkich od 17.00 do 20.00. W lokalu towarzystwa spotykali się warcabiści, dla których organizowano rozgrywki  o Puchar Prezesa, odbywały się też cykle spotkań ze słynnymi olimpijczykami, wieczory poetycko-plastyczne, wystawy prac i spotkania autorskie. Klub przestał istnieć w 1993 roku.

W 1987 roku TMZR zawarł umowę z Zakładami Elektrod Węglowych o wspólnym wydawaniu gazety. W ten sposób z gazety zakładowej „Elektroda” powstała gazeta miejska „Elektroda Raciborska”. Pierwszy numer dwutygodnika z nową winietą ukazał się z datą 15 – 30 marca 1987 roku. W skład kolegium redakcyjnego weszli: redaktor naczelna Irena Kubica, sekretarz redakcji Roman Simon, Józef Broja, Ryszard Kincel, Seweryn Molenda, Aleksander Mrówka, Kazimierz Pilipczuk, Krystyna Przybysławska, Andrzej Śladek, Bolesław Wołk, Zbiegniew Głowacz, Marian Zawisła (opracowanie graficzne), Małgorzata Demidowska (korekta). Gazeta finansowana była do 1990 roku przez ZEW, a potem Elektroda wróciła do roli gazety zakładowej, a TMZR od 15 marca 1990 roku zaczął wydawać „Gazetę Raciborską” z logo i winietą TMZR.

Nakładem TMZR w latach 80. ukazywały się też wznowione Zeszyty Raciborskie Strzecha, które zawierały prace miejscowych naukowców, historyków, literatów, opowiadania, wiersze, wspomnienia i recenzje. W Zeszycie IV z 1984 roku, poświęconym dawnym dziejom ziemi raciborskiej i 300-leciu odsieczy wiedeńskiej, wydawca, czyli TMZR, ma już nowy adres przy ul. Długiej 9. Zeszyt V, który redagował zespół w składzie: Jerzy Baron, Waldemar Jończy, Ryszard Kincel, Benedykt Motyka, Seweryn Molenda i Janusz Nowak ukazał się w 1989 roku jako ostatni w latach 80. Warto też wspomnieć wydane przez TMZR publikacje: „Pieśni znad Górnej Odry” Romana Masarczyka (1984 rok), „Opowieści o dawnym Raciborzu” Pawła Newerli (1986 rok) czy „Zarys monograficzny Zakładów Elektrod Węglowych” Seweryna Molendy (1988 rok) wydany wspólnie z ZEW.

Towarzystwo Ziemi Raciborskiej zajmuje lokal przy ul. Długiej do dziś, dzieląc go z biurem poselskim posła Henryka Siedlaczka.

Prezesi TMZR w latach 80.

Kazimierz Kucia 1978 – 1981

Jerzy Baron 1981 – 1983

Andrzej Śladek 1983 – 1991


Biuro Wystaw Artystycznych – galeria sztuki współczesnej

Dziś wielu raciborzanom galeria kojarzy się wyłącznie z robieniem zakupów. Tymczasem w latach 80. nasze miasto mogło się pochwalić galerią sztuki, w której prezentowano wystawy najpopularniejszych polskich artystów. Gromadziły one tłumy mieszkańców wielu okolicznych miejscowości, bo BWA było miejscem, w którym po prostu wypadało bywać.

Z jednej ściany do muzeum

Na pomysł utworzenia takiej placówki w Raciborzu wpadł dyrektor BWA w Opolu Ignacy Paprotny. Miasta nie wybrano przypadkowo. Od 1968 roku działała tu nieformalna grupa artystów plastyków, która od 1970 roku miała coroczne wystawy zbiorowe.  Pierwsza z nich zorganizowana została wiosną w Klubie Międzynarodowej Prasy i Książki w ramach cyklu „Galeria jednej ściany”,  a jesienią w założonej pod koniec lat pięćdziesiątych, jedynej na Opolszczyźnie, Galerii współczesnej sztuki śląskiej w Muzeum w Raciborzu.

W 1974 roku utworzono Galerię Malarstwa przy Zakładach Elektrod Węglowych. Działalność wystawienniczą prowadził też Raciborski Dom Kultury i Spółdzielczy Dom Kultury „Strzecha”. Nie bez znaczenia pozostawała rola, założonego w 1958 roku przy Towarzystwie Miłośników Ziemi Raciborskiej, Społecznego Ogniska Plastycznego, które co roku opuszczali młodzi twórcy i miłośnicy kultury. Wszystko to wpłynęło na decyzję o zorganizowaniu w mieście „placówki plastycznej wyższej rangi”, jak o niej pisał Ryszard Kincel.

W 1974 roku delegatura BWA w naszym mieście zaczęła formalnie działać. W pierwszym roku kierował nią Cezariusz Kotowicz – dyrektor Muzeum w Raciborzu, przy którym działała. Następnie kierownikiem placówki, która podlegała już pod Katowice został Marian Chmielecki. – Kiedy przyszła oferta z Raciborza pracowałem od ponad dziesięciu lat jako projektant plastyk w Zakładach Tkanin Dekoracyjnych „Welur” w Kietrzu – wspomina pan Marian. – Przez pierwsze lata urzędowałem w małej salce przy Muzeum w Raciborzu i wiele wystaw organizowaliśmy wspólnie – dodaje. Te, które trafiały z BWA w Katowicach były później wystawiane w Raciborskim Domu Kultury,  w świetlicach PSS-u i GS-u w Raciborzu, a także wypożyczane na dwa, trzy tygodnie do Wodzisławia Śląskiego, Rydułtów, Rybnika, Jastrzębia-Zdroju, Kietrza czy Głubczyc.  – Dzwonili do mnie ze świetlic, kopalń i domów kultury z prośbą o nowe prace. Jeśli to nawet była propaganda PRL-owskiej kultury, to na wysokim poziomie – podsumowuje Marian Chmielecki. Według statystyk z grudnia 1979 roku przedstawionych przez Ryszarda Kincla w katalogu Wystawy Malarstwa i Rysunku Plastyków Raciborskich, od 1975 do końca 1978 roku raciborskie BWA zorganizowało 212 wystaw. Taka aktywność wymagała bardziej reprezentacyjnego lokalu niż mała salka przy muzeum.

Salon z widokiem na kulturę

Nowa koncepcja przebudowy ulicy Długiej i umieszczenia na niej najbardziej prestiżowych placówek w mieście przypadła do gustu Stanisławowi Gajewskiemu, od 1977 roku szefowi katowickiego BWA, który zaczął zabiegać o galerię właśnie w tym miejscu. Uroczyste otwarcie salonu przy ul. Długiej 13 – 15 odbyło się w grudniu 1979 roku.

Dziesiąta, jubileuszowa wystawa prac plastyków raciborskich zorganizowana została wiosną 1981 roku już w nowej siedzibie. Wzięło w niej udział czternastu plastyków: Urszula Berger-Styczeń, Maria Bereźnicka-Przyłęcka, Marian Chmielecki, Krzysztof Dublewski, Zofia Górska-Zawisłowa, Adam Hałka, Maria Kandziora, Cezariusz Kotowicz, Franciszek Pikuła, Paweł Przyłęcki, Zenon Rachfalski, Maria Szramuk, Anna Wyrwisz i Marian Zawisła.

W galerii BWA najczęściej można było oglądać malarstwo, grafikę i rysunek. Część wystaw pochodziła z BWA w Katowicach. Co roku organizowano też wystawy poplenerowe. – W Raciborzu tych plenerów było ponad dwadzieścia i zawsze prace, które były ich wynikiem znajdowały duże zainteresowanie zwiedzających – mówi kierownik Chmielecki. Ponieważ przez wiele lat pracował w Zakładach Tkanin Dekoracyjnych „Welur” w Kietrzu, w raciborkim BWA wiele razy  gościły tkaniny dekoracyjne i dywany. Swoje prace wystawiali tu m.in. Maria Bereźnicka-Przyłęcka, Krzysztof Kaszczyszyn i Paweł Przyłęcki. – Pamietam jak z Muzeum Azji i Pacyfiku w Warszawie przywiozłem do naszego salonu wystawę drzeworytów i rysunków hinduskich. Prace wiozłem w spartańskich warunkach, pociągiem w kartonach, ale opłacało się, bo ta unikalna ekspozycja bardzo się podobała – wspomina pan Marian.

Chętnie opowiada też o Grupie Tkactwa Artystycznego 10 x TAK, założonej w 1972 roku we Wrocławiu, która miała w Raciborzu wystawę dywanów i gobelinów. – Ludzie chętnie przychodzili do BWA i nie szczędzili pieniędzy na prace, które im się podobały. Najchętniej kupowali obrazy przedstawiające pejzaże. To były złote lata dla sztuki – wspomina Marian Chmielecki. Marian Zawisła dodaje, że jak na tamte czasy, do Raciborza przyjeżdżało bardzo dużo znanych i cenionych w Polsce artystów. – To były pod każdym względem dobre lata dla artystów. Było zainteresowanie sztuką i patronat nad nią, a w porównaniu z Opolem, nasze BWA było o wiele bardziej atrakcyjne – wspomina pan Zawisła.

Od artystycznych projektów do artystycznej kafejki

19 września 1986 roku BWA włączyło się w imprezę „Przyjechał Wóz do Raciborza”. Cały dzień Telewizja Katowice towarzyszyła mieszkańcom naszego miasta, pokazując jego najciekawsze oblicza. Nie bez powodu wóz transmisyjny ustawiono przy ul. Długiej. W tamtych latach to była wizytówka Raciborza. Przed salonem BWA powstawał obraz malowany przez kierownika galerii pod czułym okiem kamer i tłumów raciborzan. Towarzyszyli mu inni raciborscy artyści plastycy: Zofia i Marian Zawisłowie, Zyhdi Cakolli i Henryk Klaja. – Malowałem oczywiście ulicę Długą. Pamiętam, że jeszcze mokry od farby obraz kupił jeden z jej mieszkańców – wspomina Marian Chmielecki.  

Do raciborskiego salonu, w ramach lekcji wychowania plastycznego, przychodziły często szkolne wycieczki. Pan Marian, w specjalnie założonym do tego celu zeszycie, zapisywał ile osób oglądało poszczególne wystawy. Te liczby najlepiej mówią o tym jakim zainteresowaniem cieszyła się w tamtych latach sztuka. Dla przykładu, wystawę malarstwa Stefana Poniewiery, która gościła w raciborskim salonie od 17 sierpnia do 30 września 1990 roku obejrzało  1316 osób, wśród których znaleźli się uczniowie I i II LO, Technikum Budowlanego, Szkoły Podstawowej nr 4 i Zespołu Szkół Ekonomicznych. Przyjeżdżały też wycieczki z Rybnika, Wodzisławia i Jastrzębia.

1 marca 1991 roku zapadła decyzja o likwidacji salonu BWA w Raciborzu. – Nie mogłem się z tym pogodzić. Straciłem pracę, ale przede wszystkim siłę napędową życia. Przeżywałem to tak bardzo, że nawet żona zaczęła się o mnie niepokoić. Uratowały mnie plenery malarskie – wspomina Marian Chmielecki.

Lokal przekazano MPGKiM w Raciborzu. Jego kolejnym dzierżawcą stał się Tadeusz Smyk, który otrzymał go z przeznaczeniem na działalność kulturalną. Tak powstało studio TRS, które było połączeniem salonu wystaw z zakładem fotograficznym. Nie trwało to jednak długo.

Kiedy okazało się, że lokal ma iść „pod młotek”, raciborscy plastycy, którzy świadomi byli utraty ostatniej galerii w mieście zebrali w swoim środowisku sześćdziesiąt podpisów i złożyli pismo do ówczesnego wiceprezydenta miasta Adama Dzyndry z prośbą o przyznanie im galerii na salon sztuki. Władze lokal przydzieliły, nie zgodziły się go jednak finansować. Ponieważ nie było podstaw prawnych by przyznać jego dzierżawę niezrzeszonej grupie plastyków, z pomocą przyszedł Leszek Wyka. Dyrektor Domu Kultury „Strzecha” zgodził się na tymczasowe przejęcie salonu do momentu aż środowisko raciborskich plastyków ukonstytuuje się. Ci jednak, widząc brak dofinansowania ze strony miasta, zaczęli się wkrótce wykruszać. Sponsora w postaci prezesa ZPC „Mieszko” Tadeusza Gajdzińskiego znalazł w końcu Janusz Rzodeczko. We wrześniu 1994 roku nastąpiło uroczyste otwarcie „Art Gallery”. Zainteresowanie sztuką  mieszkańców Raciborza wciąż było jednak małe. Po dwóch latach lokal przejęła firma z Rybnika, która otworzyła tam małą artystyczną kafejkę „Art Cafe”.


Ruch i Tonpress – papierosy na kartki i winyle z kolejki

Zaglądali tu najczęściej ci, którzy polowali na najnowsze części komiksów, albo winylowe płyty gwiazd polskiego rocka. Przy odrobinie szczęścia można było nawet kupić czystą kasetę, na którą nagrywało się piosenki z Listy Przebojów Trójki.

Znajdujące się przy ul Długiej lokale Ruchu i Tonpresu miały wspólne wejście i wspólnego właściciela. Był nim największy koncern prasowy w Europie Środkowo-Wschodniej – Robotnicza Spółdzielnia Wydawnicza Prasa – Książka – Ruch. Oprócz czasopism i gazet wydawała także widokówki, kalendarze, reprodukcje dzieł sztuki, płyty, kasety z muzyką oraz kasety wideo. Działalność muzyczna prowadzona była przez wydzieloną część koncernu, którą była Krajowa Agencja Wydawnicza. W 1975 roku utworzono jej muzyczną delegaturę o nazwie Tonpress, a cztery lata później w Raciborzu otwarto jego pierwszą placówkę.

W znajdującym się po lewej stronie od wejścia Ruchu można było kupić właściwie wszystkie artykuły, którymi dysponowały również kioski. Przede wszystkim podstawowe kosmetyki, a wśród nich popularne zestawy dla mężczyzn Wars (woda kolońska Wars kosztowała 75 zł, dezodorant 20 zł), kremy Nivea (7,50 zł), pasty do zębów Pollena (12 zł) i Perła (17 zł), a także mydła, lakiery do paznokci i włosów. Dzieci przychodziły tu dla gum do żucia o smaku owocowym z motylkiem, gier (bilard dziecięcy można było kupić za 99 zł) i zabawek, rzadziej po „Misia” lub „Świerszczyk”, a ich mamy po swoją ulubioną kolorową gazetę. Żeby jednak dostać „Przyjaciółkę” lub „Panoramę”, często w pakiecie trzeba było kupić „Trybunę Ludu”. Przy odrobinie szczęścia można też było nabyć jeden z wielu kultowych w PRL-u komiksów. – Chodziłem wtedy do podstawówki i byłem zdeklarowanym komiksiarzem. Polowałem na najnowsze części „Przygód Tytusa, Romka i A’Tomka” Papcia Chmiela, zbierałem też kolejne tomy „Kajko i Kokosza”. To były serie, których szukało się w Ruchu i MPiK-u – wspomina Mariusz Weidner, redaktor naczelny „Nowin Raciborskich”. 

Polski przemysł tytoniowy miał w Ruchu sporą gamę swoich produktów. Były: Sporty, Giewonty, Klubowe, Radomskie, Piasty, Zefiry, Visanty, Orienty, Caro, Carmeny oraz tytonie: od najtańszej „Skrętki Śląskiej” za 16 zł, po Bosmana (30 zł), Kapitana (35 zł), do najdroższego Neptuna (40 zł). Hitem były widokówki trójwymiarowe, najczęściej z postaciami z bajek, zwierzętami lub kobietami. Te ostatnie cieszyły się sporą popularnością u panów (szczególnie w wersji pod jednym kątem pani ubrana a pod innym rozebrana).

Gdy w styczniu 1982 r. wprowadzono kartki, na jedną osobę można było kupić miesięcznie 12 paczek papierosów, 300 gramów proszku do prania, 2 kostki mydła toaletowego i oliwkę dla dzieci. Dodatkowe kostki mydła oraz trzy pudełka proszku do prania dostawały na podstawie książeczki zdrowia dziecka matki posiadające małe dzieci. 1 lutego 1983 r. zniesiono reglamentację proszku do prania i mydła, a w kwietniu tego samego roku papierosów.

W Tonpressie można było dostać płyty winylowe, nazywane dziś analogowymi. Były to single, na których mieściły się dwa utwory i longplaye, czyli płyty długogrające (około 40 minut z każdej strony płyty).  Pierwszym longplayem był debiutancki album popularnego wówczas kwartetu wokalnego Vox. Polskie kasety magnetofonowe, produkowane przez Stilon Gorzów i Wiskord Szczecin, błyskawicznie znikały z półek, zaś zagraniczne TDK, Agfa, Basf, Maxell czy Sony były dostępne tylko w Pewexie za bony. Można było jednak znaleźć pośrednie rozwiązanie. – Kupowało się kasety z bajkami, które nie cieszyły się zbyt dużą popularnością i kasowało ich zawartość po to, by było na czym nagrywać. W ten właśnie sposób nagrałem sobie pierwszą składankę muzyczną – tłumaczy Mariusz Weidner.

Latem 1980 roku wytwórnie Pronit i Tonpress wydały album zatytułowany „Anna Jantar”, na którym znalazły się piosenki nagrane w duecie ze Zbigniewem Hołdysem i z zespołem Perfect.

Od autorki: Wszystkie osoby, które chciałyby podzielić się z nami swoimi wspomnieniami lub zdjęciami dotyczącymi ulicy Długiej proszę o kontakt telefoniczny (32 415 47 27 wew. 14) lub mejlowy (k.gruchot@nowiny.pl)

  • Numer: 41 (1170)
  • Data wydania: 14.10.14
Czytaj e-gazetę