Złośliwy przegląd miesiąca
Bożydar Nosacz
Rottweiler w tasi
Raciborska radna Krystyna Klimaszewska wszczęła krucjatę przeciwko brakowi równouprawnienia psów w miejskich autobusach. Według niej prawo do ulg na przejazdy nie powinno przysługiwać tylko psom, które są przewodnikami osób niepełnosprawnych, ale także takim, które ze względu na małe rozmiary „można wziąć do ręki, pudełka, koszyka czy torebki”. Radna jak mało kto wie, jak smakuje gorycz dyskryminacji, gdyż sama jest jedyną kobietą w zdominowanej przez samców radzie miejskiej. Niektórzy z nich (być może z powodu wyrzutów sumienia) z wielką wrażliwością odnieśli się do propozycji pani radnej. Prezydent Mirosław Lenk oświadczył, że „rozezna możliwości”, a przewodniczący Tadeusz Wojnar wspaniałomyślnie zaproponował by ulgami objąć również koty. Zważywszy na to, że równouprawnienie to nośny, przedwyborczy temat, a wśród raciborzan jest co niemiara miłośników różnych zwierząt, spodziewać się należy kolejnych propozycji. Na wszelki wypadek podpowiadamy radnym, że z popularniejszych gatunków na kolanach lub w torebce mieszczą się jeszcze: chomiki, świnki morskie, króliki, szynszyle, żółwie (poza tymi bestiami z Galapagos), tchórzofretki, szczury, myszy, kameleony, wiewiórki, myszoskoczki, papużki, kanarki, węże, patyczaki i pająki. No i że jakby już konstruowali odpowiednią uchwałę, to niech określą wielkość torebki, do której „ulgowy” zwierzak ma się mieścić. Moja sąsiadka mówi, że ona do swojej „tasi” z Kauflandu upchnie nawet rottweilera.
Jak pić, panie premierze?
Nie pozwalają mi już pisać o Nędzy, bo nawet serial „Pierwsza miłość” już się ponoć ludziskom nudzi, a co dopiero komedia z aktorami o urodzie mniej oczywistej. No i mam problem, bo po innych wioskach nuda. Tylko dożynki i dożynki w koło Macieju. No to poszedłem do szwagra „na jednego”, a przy okazji rozpytać czy on o jakim skandalu we wsi nie słyszał. A on mi na to, że kończy z piciem, bo przeczytał że im więcej pije, tym nasz rząd i inni ciemiężyciele prostego ludu się cieszą. Na nowiny.pl napisali, że z każdych 23 złotych, które Polak zostawia w sklepie za półlitrową flaszkę czystej aż 15 złotych kasuje chciwy fiskus (VAT i akcyza). A sama produkcja pół litra gorzały kosztuje tylko 2 zł. No to jak ma człowieka szlag nie trafiać, kiedy go tak bezczelnie wyzyskują? Wygląda na to, że w ślady szwagra poszło więcej ludzi, bo w pierwszym półroczu tego roku do kasy państwa wpłynęło z haraczu za alkohol o 1 miliard złotych mniej niż rok wcześniej. „Może naród nareszcie wytrzeźwieje i przejrzy na oczy” – prorokuje krewniak. Albo kupuje wódę gdzieś na lewo i znów oślepnie –pomyślałem ja. A tu jeszcze na dodatek nasz pan premier wyjeżdża, żeby opychać się małżami w Brukseli i nawet nie ma kogo zapytać „Jak tu pić, panie premierze?”
Fantazje na rurze
Starosta Adam Hajduk jeździ ostatnio do Rajchu, co jest zajęciem chwalebnym, gdyż uczyć należy się od najlepszych. Nie ujawnił dotąd czy dzięki temu już wie, jak uzdrowić podległy mu szpital, ale za to przywiózł z wojaży inną, równie cenną ideę. Otóż zamarzyło mu się, by spod pomnika Matki Polki poprowadzić przez Odrę napowietrzną, wielką rurę, z której wychodziłoby się wprost na dziedziniec zamku. Niby tacy przygruntowi Niemcy, a taki bajer u siebie ustroili, to czemu i my, w Raciborzu, mamy chodzić na zamek zwykłym mostem? Na razie pomysł nie wywołał lawiny zachwytów wśród samorządowych kolegów pana starosty. Może to zwykła ludzka zawiść, może słowo „rura” źle się kojarzy, a może po prostu pomysł jest za mało odlotowy, jak na dzisiejsze czasy? Radziłbym więc panu staroście wybrać się do Ameryki. Tam na przykład Indianie ze szczepu Nawajo chcą budować kolejkę nad kanionem Kolorado, w New Jersey mają najszybszy rollercoaster na świecie, a na Przylądku Canaveral nawet wystrzeliwują rakiety. Z rakietą możemy tak od razu nie dać rady, ale jakby tak z rynku wystrzeliwać ludzi katapultą wprost na zamek, co pan na to? No dobra, wiem że z tym rynkiem to głupi pomysł, bo jeszcze cały splendor zgarnie prezydent…
Opowieści z mchu i paproci
Jako zaciekły patriota i romantyk uwielbiam czytać relacje z różnych konwentykli organizowanych przez raciborskie Stowarzyszenie „Dobro Ojczyzny”. Zwłaszcza prezentowane przez sympatycznych starszych panów „sny o potędze” wyciskają mi z oczu łzy wzruszenia. Ale nie tylko one. W jednym z ostatnich spotkań „Dobra…” wziął udział pochodzący z Raciborza poseł (najpierw PiS, a teraz Solidarnej Polski) Arkadiusz Mularczyk. Gościowi wymknęło się zwierzenie, że jest pozytywnie zaskoczony tym, jak bardzo zmienił się Racibórz. Szybko jednak dodał, że „zawsze można coś w funkcjonowaniu władzy zmienić”. – Kamień, który zbyt długo leży w jednym miejscu porasta mchem – zgodził się z nim ponoć prezes DO Józef Sadowski. „I jak tu ich nie kochać? – westchnęła zauroczona głębią i poezją tych słów moja koleżanka z pracy. No a skoro już płynnie zanurzyliśmy się w literaturę piękną to przypomnę tylko, że był już taki gość, co nie lubił, jak kamień leży zbyt długo w jednym miejscu. Nazywał się Syzyf…
Oj, jak to Putin zobaczy…
Zakończył się remont zdewastowanego w maju pomnika ku czci żołnierzy Armii Czerwonej. Zamiast dętej propagandy o „oswobodzicielach” zamontowano wreszcie tablicę z krótką i niekontrowersyjną informacją. I to na tyle dobrych wiadomości, bo po pierwsze – nie wiedzieć czemu i wbrew wcześniejszym zapowiedziom – pozostawiono na czubku pomnika czerwonoarmijną gwiazdę. Po drugie, powstało brzydactwo. Może głupio tak pisać o pomniku, ale sam byłem świadkiem dyskusji przechodniów czy bardziej przypomina on starodawny ul pszczeli czy hmmm… „męski organ” (przepraszam za eufemizm, ale oryginalną nazwę redakcja by mi na pewno ocenzurowała i słusznie). Niedawno mój znajomy zaproponował jeszcze trzeci trop wyjaśniający kulawą estetykę obelisku. Mianowicie, że to zemsta na Putinie za Ukrainę i nasze jabłka. Tylko co będzie, jak Putin się o tym dowie?
Najnowsze komentarze