Piórem naczelnego
Mariusz Weidner - Redaktor naczelny Nowin Raciborskich
Widziałem dworzec kolejowy o tysiącach ludzkich twarzy, widziałem miasto, w którym kłębił się tłum. Parafrazując tekst piosenki grupy Tilt tak wspominam Hamburg, czyli miejsce, z którego piszę te słowa. Można rzec, że dane mi było obejrzeć docelowy wygląd zmodernizowanego dworca PKP w Raciborzu, gdzie sklep za sklepem, a kafejka uzupełnia ofertę fast foodu. Ruch w Hamburgu – jak w ulu, tak w przypadku pociągów pojawiających się tu niczym w kalejdoskopie, jak i w odniesieniu do mas ludzi przemieszczających się przez obiekt. Jechałem do Hamburga z Wrocławia, to już bardziej wyobrażalny cel zmian na raciborskim dworcu, bo w stolicy Dolnego Śląska jest schludnie i funkcjonalnie. W obu przypadkach – niemieckim i polskim – najważniejsze są jednak pociągi. Jest ich tu całe mnóstwo, a wszystkie zapełnione ludźmi. Moja podróż upłynęła komfortowo, a w porównaniu do kilkunastogodzinnej eskapady autobusem, osiem godzin w przedziale wydało się luksusem. Przy okazji poznałem tajemnicę sukcesu transportu publicznego w Danii, gdzie zaniósł mnie kolejny etap mojej podróży. To wysokie podatki nakładane na kupujących samochody. Są tak duże, że Duńczycy albo jeżdżą mocno używanymi pojazdami, albo rezygnują z nich na dobre. A u nas na odwrót. Już na etapie szkoły ponadgimnazjalnej ekonomiczniej jest podróżować w parę osób prywatnym samochodem niż jeździć autobusem lub pociągiem. Skoro na etapie edukacji promuje się takie sposoby, trudno się potem dziwić, że transport publiczny za klientem może najwyżej zatęsknić.
Najnowsze komentarze