środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Wojna wzywa ale nie każdego

11.03.2014 00:00 red

Rezerwiści dostają wezwania na ćwiczenia

Nasilający się konflikt na Ukrainie spowodował, że wielu Polaków zaczęło spoglądać na własne podwórko. Jak dobrze jesteśmy przygotowani na ewentualność wybuchu konfliktu zbrojnego w obrębie naszych granic? Jak wyglądała będzie wtedy mobilizacja?

– Jeszcze kilka lat temu znacząca większość polskich polityków mówiła o ograniczaniu funduszy przeznaczanych na polską wojskowość. Gwarancje bezpieczeństwa, przynależność do Unii Europejskiej – to miały być czynniki, dzięki którym nic nam nie powinno grozić. Prawda jest jednak taka, że nic nie jest pewne, a mądre państwa dbają o ochronę swoich obywateli inwestując w swoje wojska – mówi ppłk Andrzej Sygulski, dowódca Wojskowej Komendy Uzupełnień w Rybniku. Jak przyznaje, nie ma obecnie żadnych powodów do niepokoju, a wszystkie najważniejsze zadania i działania określają odpowiednie ustawy. – I zgodnie z nimi, w przypadku mobilizacji służb rezerwy, obywatele, którzy będą powołani na czas kryzysu, już dawno o tym wiedzą – dodaje.

Każdy, kto w czasie konfliktu zbrojnego będzie miał być powołany do wojska otrzymał kartę mobilizacyjną. To dokument, który określa dokładnie, gdzie rezerwista powinien się stawić i jaką funkcję będzie pełnił. – W wojsku nie ma przypadków – mówi ppłk Sygulski. – Nie jest tak, że następuje pospolite ruszenie, wszyscy zostają powołani i wysyłani do jednostek. Osoby, które w momencie mobilizacji powinny być powołane to wyselekcjonowani specjaliści w zawodach, które mogą być przydatne w danych jednostkach – dodaje dowódca WKU w Rybniku.

Co jednak z resztą rezerwowych? Ci z kategorią A mogą zostać przecież powołani do wojska w określonych sytuacjach. – Jeśli chodzi o masowe powołania to są one możliwe w momencie, gdy np. ponosilibyśmy straty, które trzeba byłoby uzupełnić, gdyby sytuacja na froncie wymagała takiej siły – komentuje ppłk Sygulski.

Dzisiaj wielu młodych i starszych Polaków zadaje sobie pytanie, co powinni robić, gdyby czas konfliktu nastał u nas. – Służby rezerwy potrzebne byłyby np. do zabezpieczania obiektów, ochrony ludności czy pomocy w logistyce – mówi major Wacław Wojaczek, szef wydziału rekrutacji. – Nie ma jednak mowy, by rezerwista z kategorią A, bez karty mobilizacyjnej i szkoleń, miał dostać do ręki broń i jechać na front czy zajmować się bardzo specjalistycznymi zadaniami – dodaje.

Dla tych, których w czasie konfliktu powołanie z rezerwy może czekać, konieczne są ćwiczenia. I tutaj, jak zapewniają dowódcy z WKU w Rybniku, wszystko idzie zgodnie z planem. – Te szkolenia zostały już zaplanowane jakiś czas temu, więc fakt, że ktoś dostanie niedługo wezwanie nie oznacza, że ma to jakikolwiek związek z sytuacją na Wschodzie – mówi major Wojaczek. – Tych szkoleń zresztą bardzo dawno nie było, stąd może pojawia się teraz w tym temacie takie poruszenie. Społeczeństwo wie jedynie, że nie ma już obowiązku poborowego. Nie oznacza to jednak, że służby wojskowe czy rezerwa się nie szkolą. Stale doskonalimy nasze zdolności – dodaje.

(mark)

  • Numer: 10 (1139)
  • Data wydania: 11.03.14