Osoby Bogu poświęcone
ks. Jan Szywalski przedstawia
Dzień 2 lutego jest świętem ofiarowania Pana Jezusa w świątyni. „Oto idę pełnić wolę Twoją mój Boże”. Jezus został oddany całkowicie woli Ojca, który przyjął Jego ofiarę, aż po Jego śmierć krzyżową włącznie.
Od kilku lat święto Ofiarowania Pańskiego jest dniem konsekrowanego życia, Kościół zwraca naszą uwagę na osoby, które na podobieństwo Pana Jezusa, zupełnie oddały się woli Ojca na Jego służbę. Zrezygnowały z prywatnego życia dla wyższego celu. Są zwykle ubrane w habity zakonne, związane ślubami czystości, ubóstwa i posłuszeństwa. Dokąd Bóg ich prowadzi? Tam gdzie są potrzebne pełne zaangażowanie: na misje, do ludzi chorych, do domów starców, do sierocińców, do szkół jako katechetki, do ciszy klauzurowej na modlitwę, czasami nawet do męczeństwa.
U sióstr jak u mamy
Chciałbym opowiedzieć historię siostry Generosy ze Zgromadzenia Wiedeńskich Sióstr Franciszkanek, którą poznałem jako mały chłopiec; siostry bowiem prowadziły w mej rodzinnej miejscowości przedszkole. Z płaczem wyrywałem się w pierwszy dzień z ręki siostry zakonnej, aby pobiec za odchodzącą matką, ale już za kilka dni podobało mi się w tym przedszkolu. Zapamiętam kolorowe krzesełka i stoliki, bułeczki z marmoladą zjadane w ogrodzie oraz bajki ciekawie opowiadane przez siostry. Przełożoną była s. Generosa. Z pochodzenia była Austriaczką; zresztą całe zgromadzenie miało korzenie austriackie, a ich Dom Macierzysty był w Wiedniu. Nie wiem nic o jej młodości, ale musiała być piękną dziewczyną, co zdradzała jej miła twarz, choć tylko częściowo widoczna spod zakonnego kornetu.
Pijani sołdaci nie mają sumienia
Byłem już w szkole podstawowej, gdy w styczniu 1945 r. zbliżał się front wojenny do śląskiej ziemi. Wyprzedzała go fama o straszliwych dokonaniach radzieckich żołnierzy. Sądzono, że to propaganda, ale rzeczywistość okazała się jeszcze straszniejszą. Siostry zakonne, było ich sześć, schroniły się na plebanię, pod opiekę nieustraszonego i postawnego księdza proboszcza Huberta Demczaka.
26 stycznia nadeszli pierwsi frontowi żołnierzy rosyjscy. Około południa wszedł na plebanię podporucznik ze swym ordynansem, wręczył pismo, że ze strony Rosjan nic nie powinno im grozić; za trzy dni przejdą przez Odrę i najgorsze minie. Ale stało się inaczej: front stanął tu na 8 tygodni.
30 stycznia przyszedł na plebanię wyższy rangą pijany Rosjanin: „Wodka!” – zażądał. Proboszcz podał mu dwie butelki wina mszalnego. Rzucił je o ścianę i powtórzył: „Wodka, ili was zastrieliu!” i dodał, że wróci za pół godziny. – On jest tak pijany, że w najbliższym domu się przewróci – uważał ksiądz. Odmawiano różaniec. Ale wrócił i to z sześcioma innymi uzbrojonymi żołdakami. Na powitanie strzelił dwa razy w sufit dla zastraszenia. „Wodka!” – zażądał znowu i przystawił rewolwer do ciała proboszcza. Ten ponownie podał mu butelki z winem. Jak poprzednio rozbił je o ścianę i strzelił księdzu w brzuch. „Mój Jezus miłosierdzia” – jęknął tamten i upadł. Miał jeszcze żyć dwie godziny, aż jeden z Rosjan dobił go strzałami w głowę.
Ofiara życia
Siostry ustawiono w śniegu przed plebanią. Sądziły, że to ich koniec. Jeden zerwał welon z głowy s. Generosy i chciał ją zawlec do drugiego budynku. Uchwyciła się z całych sił klamki krzycząc, że niech ją zastrzeli, ale nie pójdzie. W zamieszaniu inne siostry uciekły do pokoju starej i chorej gospodyni farskiej. Rosjanie zaczęli rabować: wywlekli na podwórze przeróżne przedmioty. Jeden pilnował s. Generosę, pouczając ją, że, jak tylko będzie uległa kapitanowi, to nic jej nie grozi, ale pojedzie z nim do Leningradu. W końcu i jej udało się uciec i dołączyć do innych sióstr. Odmawiały różaniec.
Do pokoju wpadli żołnierze. Oddzielili od innych s. Generosę, a potem jeden pistoletem maszynowym strzelił na ślepo do sióstr. Krzyki i głośne akty strzeliste... potem grobowa cisza. Pięć sióstr i gospodyni złożyły ofiarę życia.
Ocalała w zbożu
Siostrę Generosę zaciągnął kapitan do pomieszczenia kuchni. Uderzyła go w twarz, a on kompletnie pijany zwalił się pod stół i zasnął.
Siostra zdołała uciec do stodoły gdzie skryła się w słomie. Było to zboże jeszcze nie wymłócone. Przez osiem dni jadła wykruszone ziarna i piła wodę ze śniegu i sopli lodu sięgając po nie ręką przez szpary dachu.
Po czasie zrobiło się cicho w miejscowości, ustały strzały i krzyki. S. Generosa ośmieliła się wejść z ukrycia. Szła ku studni, by napić się wody. Wtem znów zjawił się Rosjanin. Drżała ze strachu, ale tym razem trafił się człowiek dobry i kulturalny. Co tu robi? – zapytał i tłumaczył jej, że ludność jest ewakuowana do innej miejscowości, z dala od frontu. Odprowadził ją kawałek i pokazał gdzie odnajdzie swoich.
Powrót do Wiednia
Po wojnie s. Generosa była dalej przełożoną. Dobrze się rozumiała z nowym proboszczem ks. Franciszkiem Duszą. Do klasztoru dołączyło 10 dziewcząt, były to kandydatki na siostry. Niestety w roku 1953, władze komunistyczne upaństwowiły klasztory na Śląsku, a siostry internowano do obozów pracy.
Siostra Generosa oświadczyła, że jest Austriaczką i chce wyjechać do macierzystego domu zakonnego w Wiedniu. Władze okazały swą wspaniałomyślność i dały jej paszport. Młode kandydatki przeważnie wróciły do domów rodzinnych; były jeszcze przed ślubami zakonnymi. W Wiedniu s. Generosa została nawet przełożoną generalną.
Po kilku latach zachorowała na raka. Powojenny proboszcz ks. Franciszek Dusza, chciał ją przed śmiercią odwiedzić. Władze nie dały mu jednak paszportu, nie chciały, żeby wspominano, a może nawet pisano w prasie austriackiej o wyczynach Armii Czerwonej. – Będzie mógł ksiądz pojechać na jej pogrzeb – oświadczono mu. Umierała więc bez tej pociechy duchowej. Na jej pogrzeb ks. Dusza ostentacyjnie nie pojechał.
Na cmentarzu w Krapkowicach Otmęcie, w środku koło krzyża, jest grób ks. Huberta Demczaka i sióstr: Albiny, Georgii, Kalasantii, Pii, Wigberty oraz pani Elżbiety. Wszystkie pod jedną datą śmierci 30.01.1945 r. S. Generosa spoczywa w Wiedniu.
Najnowsze komentarze