środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Bezpłatnie to na reklamie bo przy okienku się płaci

28.01.2014 00:00 red

Chwalony przez ginekologów program bezpłatnych badań kobiet w ciąży okazuje się nie do końca taki, jakim się go reklamuje. Nasza Czytelniczka musiała zapłacić za teoretycznie bezpłatne badanie.

Władysław Gumieniak z rady powiatu

Jestem mocno zdziwiony takim przypadkiem. Wszystkie badania w ramach programu powinny być bezpłatne, o to nam chodziło gdy go przyjmowaliśmy.

Chwalony przez ginekologów program bezpłatnych badań kobiet w ciąży okazuje się nie do końca taki, jakim się go reklamuje. Nasza Czytelniczka musiała zapłacić za teoretycznie bezpłatne badanie.

Chodzi o badania na oznaczenie antygenu TOXO+CMV w klasie IgM i IgG (toksoplazmozy i cytomegalii) w ramach Programu Zdrowotnego Powiatu Raciborskiego na lata 2013 – 2016 pn. „Po radosne macierzyństwo”. Ciężarne bada się by uniknąć groźnych chorób płodu. Koszt takiej analizy wynosi 95 zł. Zainicjowane przed laty przez ówczesnego radnego powiatowego Wiesława Szczygielskiego opłacanie tych badań przez samorząd stało się wyróżnikiem szpitala rejonowego i jest po dziś dzień chwalone przez lekarzy specjalistów. – To bardzo dobra inicjatywa. Pozytywnie kojarzy się z naszym oddziałem ginekologicznym – mówił nam jego szef Dariusz Kujawski podkreślając, że w regionie nie ma podobnych przedsięwzięć.

Dotąd opisywaliśmy ten temat w samych superlatywach, ale niedawno dotarło do nas zgłoszenie Czytelniczki, która musiała zapłacić za badanie reklamowane jako bezpłatne. To mieszkanka powiatu raciborskiego, a tylko do nich kierowany jest program bezpłatnych badań. Prowadzący jej ciążę lekarz wypisał na skierowaniu zlecenie na wykonanie badania krwi na obecność toksoplazmozy. Zlecił je w laboratorium szpitalnym i skasowano ją wg obowiązującego cennika. Czytelniczka była zdziwiona sytuacją, bo rzeczywistość nie pokryła się z zapowiedziami starostwa, że koszty tej profilaktyki bierze na siebie powiat. Zgłosiła problem Nowinom, udostępniając rachunek za wykonane badanie.

Z naszych ustaleń wynika, że nie doszło do pomyłki tylko świadomie zażądano od przyszłej mamy pieniędzy za wykonane badanie. Okazało się, że tak pracownicy laboratorium, jak i urzędnicy starostwa trzymają się bardzo szczegółowo zasad jakie nakreślono w programie badań profilaktycznych kobiet ciężarnych. Podano tam, że ginekolog musi wystawić pacjentce wyraźne skierowanie na przeprowadzenie badań na obecność toksoplazmozy i cytomegalii. Każdy inny zapis nie zostanie uznany za prawidłowy – np. ujęcie tychże badań w kompleksie innych, dodatkowych, które zalecił Czytelniczce jej lekarz, nie spełnia już warunków określonych w programie. Dodatkowo szefowa laboratorium Elżbieta Boruch-Priebe zaznaczyła, że jej podwładne nie pytają pacjentek czy w momencie zlecania badań są one w ciąży (bo to kolejny warunek uczestnictwa w programie), a w skierowaniu lekarskim takiego zapisu brak.

Spytaliśmy o opinię na ten temat Władysława Gumieniaka, wiceprzewodniczącego rady powiatu, którego staraniem przywrócono finansowanie badań pań w ciąży (bo przez rok ich nie było). Na potraktowaniu naszej Czytelniczki przez szpital nie zostawił suchej nitki. – Uważam, że to grubo nie w porządku, by mieszkanka powiatu ze skierowaniem od ginekologa musiała ponieść koszty badania. W radiu na okrągło słyszę zachętę do ich przeprowadzenia i tak jak chcieliśmy w radzie, mają one być w całości bezpłatne. Jeśli są na skierowaniu, nawet w kompleksie innych badań, to należy je uznać – twierdzi radny Gumieniak. Obiecał, że będzie interweniował w tej sprawie by w przyszłości honorowano każde skierowanie od ginekologa. – Uważam to za niedopatrzenie autorów programu – dodaje.

Odrębnym problemem jest promocja i informacja na temat programu i możliwości skorzystania ze sfinansowania kosztów badania przez powiat. W samym szpitalu wisi sporo różnych plakatów, ale tego, który reklamowałby powiatowy program nie widać. Na stronie internetowej starostwa też nic na ten temat nie rzuca się w oczy, a mówimy o promowaniu, a nie poszukiwaniu informacji. Aleksander Kasprzak odpowiedzialny w starostwie za realizację programu zadeklarował nam, że witryna wzbogaci się o stosowny anons. Trudniej o podejście „na tak” w laboratorium szpitalnym, gdzie przekazano nam, że personel nie ma obowiązku informować pacjentek o bezpłatnych badaniach.

Nie dziwi w tym kontekście, że program nie ma stuprocentowego „wzięcia”. Z 350 badań zaplanowanych w 2013 roku blisko 50 nie zrealizowano. Z jakich przyczyn? Takich statystyk nigdzie nie ma, ale więcej działań promocyjnych o charakterze wewnętrznym na pewno nie wpłynęłoby źle na powyższe dane.

ma.w

  • Numer: 4 (1133)
  • Data wydania: 28.01.14