Wojna o wodę na polu sąsiada
Rolnicy z Pietraszyna nie potrafią się dogadać, piszą skargi, angażują władze, a te jak zwykle świecą przykładem
Krzanowice, Pietraszyn. Podczas grudniowej sesji rady miejskiej samorządowców zapoznano ze zdjęciami, które miały ich przekonać, że sołtys Pietraszyna, Józef Strachota zaorał gminną drogę polną (tak zwaną „Trzecią”) wraz z kawałkiem pola swojego sąsiada, Grzegorza Wziontka. Pismo i zdjęcia w sprawie nadesłał do urzędu właśnie ten ostatni. Radni zastanawiali się co z tym fantem zrobić. Sołtys Strachota słynie z walki z fuszerkami drogowymi, a w tym przypadku sam miałby być odpowiedzialny za takie dziadostwo?
Podczas obrad radni krytykowali takie praktyki, nie podjęli żadnej decyzji ani stanowiska, zlecili zaś zbadanie sprawy przez komisję rolnictwa. Gdy wieści o całej sprawie przedostały się do internetu, pod adresem sołtysa pojawiło się wiele nieprzychylnych komentarzy. Większość z nich to zwykłe złośliwości, a te odnoszące się do powyższej sprawy nie mają wiele wspólnego z prawdą.
Początek
Polna droga wiedzie do samej granicy gmin Krzanowice i Pietrowice Wielkie. Okoliczne pola tworzą lej, który znajduje ujście właśnie w cieku wyznaczającym naturalną granicę gmin. To właśnie tu odbywa się cała akcja a ruch wody ma kluczowe znaczenie.
Woda spływająca z pól aby dostać się do potoku nie pyta nikogo o zgodę. Do niedawna jej głównym ujściem, zamiast rowów przy polach, były głębokie koleiny w drodze polnej. Stwarzało to coraz większe problemy z dojazdem, szczególnie do ostatnich gruntów, przy samym ujściu do potoku. Ten problem dotyczył głównie sołtysa, który uprawia przy samej granicy gmin. Pewien czas temu sołtys Strachota postanowił, że społecznie wyrówna fragment drogi. Jak postanowił, tak zasypał koleiny. Pozostał jednak problem, że biegnąca wyżej droga nadal stwarzała wodzie najprostsze ujście. Przez to wyrównany odcinek mógł wkrótce znów zostać wymyty.
Odpływ biegnący obok, przez pole Grzegorza Wziontka, jest zasypany pod ziemią. On zaś nie chciał się zgodzić aby przekierować strumień spływającej wody na jego pole. Powodowało to zalania po obu stronach drogi.
Sołtys Strachota posiada grunty położone jeszcze wyżej. Postanowił, że skieruje wodę właśnie tu, ta zaś kierowana grawitacją przepłynie przez pola sąsiada tak czy inaczej. W międzyczasie ktoś „poprawił” to co zrobił Józef Strachota, tworząc mały wał, który uniemożliwiał wodzie spłynięcie z drogi na pole. Czyli na odwrót. Sołtys się wściekł.
Zebranie w terenie
11 grudnia postanowiono, że na spornej drodze, za pięć dni odbędzie się minizebranie wiejskie. Zaproszono zainteresowanych rolników oraz wiceburmistrza Krzanowic Andrzeja Jelonka. 16 grudnia pojawili się wszyscy oprócz zastępcy burmistrza, któremu sam burmistrz Manfred Abrahamczyk wyznaczył akurat inne zadanie. Zebrani panowie byli zgodni, że woda powinna płynąć polami a nie drogą. Okazało się, że za obwałowaniem stoją pracownicy gminy, co zdaniem zebranych tłumaczyło nieobecność wiceburmistrza.
Większością głosów zdecydowali aby wzdłuż drogi wykopać prowizoryczny rów. Temu rozwiązaniu przeciwny był jedynie Grzegorz Wziontek, przy którego polu miał być wykonany ów rów.
18 grudnia do urzędu miejskiego wpłynęło pismo – protokół z posiedzenia rady sołeckiej. W nim poinformowano o całej sprawie i tym, że: „wobec kompletnej ignorancji naszego zaproszenia i zainteresowania naszymi publicznymi problemami, uzgodnienia rady sołeckiej zostaną wykonane niezwłocznie w czynie społecznym”.
Błyskawiczna odpowiedź, potem cisza
20 grudnia do sołtysa wysłano pismo zwrotne zabraniające jakichkolwiek prac przy drodze polnej. Podpisany burmistrz Abrahamczyk zapowiedział dalej, że powoła komisję, która sprawę zbada. O terminie i miejscu jej posiedzenia sołtys zostanie poinformowany o ile komisja uzna, że to potrzebne.
30 grudnia odbyła się sesja rady gminy, podczas której radni zapoznali się ze skargą Grzegorza Wziontka w powyższej sprawie. Na obradach nie było sołtysa, który przebywał u rodziny za granicą. – Dziwię się, że nikt nie przedstawił wówczas naszego stanowiska, które dokładnie opisaliśmy w protokole ze spotkania – mówi Józef Strachota, który zaraz po powrocie z wyjazdu świątecznego zajął się wyjaśnieniem sprawy. Sołtys zarzeka się, że nikt nie zaorał drogi ani pola. Stworzony lej biegnie wzdłuż drogi, której szerokość pozostała po tej czynności bez zmian. Choć dokładnych granic nikt tu chyba nie jest w stanie wyznaczyć.
Marcin Wojnarowski
Najnowsze komentarze