Trudny wybór pomiędzy ciepłem a krótszym życiem
O tym, że wiele do życzenia pozostawia jakość naszego powietrza, w którym największe przekroczenia stężeń dopuszczalnych pyłów występują na terenie województwa śląskiego, potwierdził kierownik zakładu monitoringu i modelowania zanieczyszczeń powietrza Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej Oddział w Krakowie dr Leszek Ośródka.
Z wynikami badań, przeprowadzonych w ramach realizowanego ze środków funduszy europejskich projektu badawczego „Klimat”, zapoznał członków powiatowej komisji rolnictwa podczas jej listopadowego posiedzenia.
Ponieważ klimat to nie tylko kwestia zmienności pogody, ale również warunki jakości powietrza, jego badania na terenie Polski potwierdzają, że największe nagromadzenie pyłów występuje na obszarze pogranicza, Ślaska i Moraw. Związane jest to zarówno z dużym przemysłem, jak i emisją komunalną, czyli spalaniem bardzo złej jakości paliw. Szczególnie dramatyczna jest sytuacja na obszarze aglomeracji górnośląskiej i rybnicko-jastrzębskiej, gdzie zanieczyszczenie jest tradycyjnie największe. Zauważalne jest to przede wszystkim w chłodnej porze roku, kiedy nawet średnie stężenia chemiczne są dużo wyższe.
W najgorszej sytuacji jest Kraków, a wśród miast śląskich – Chorzów, Zabrze i Rybnik. Transport zanieczyszczeń przemysłowych na teren Raciborszczyzny odbywa się przede wszystkim doliną Odry, w której następuje sterowanie przepływu głównych mas powietrza. Niekorzystna jest też róża wiatrów, przede wszystkim wiatru z kierunku południowego, ale i z kierunku północnego.
Dr Leszek Ośródka przypomniał, że największe przekroczenie normy dobowej stężenia pyłów nastąpiło w Raciborzu 25 stycznia 2010 r. i wynosiło 386 mikrogramów przy stężeniu dopuszczalnym 50 mikrogramów na dobę.
Szkodzimy sobie nawzajem
Ponieważ toczy się spór o odpowiedzialność za zanieczyszczenie powietrza w obszarze pogranicza polsko-czeskiego, w ramach projektu przeprowadzono wspólne badania po obu stronach granicy. Objęte zostało nimi województwo śląskie, część województwa opolskiego, a po czeskiej stronie tereny związane z rejonem ostrawskim. Jak podkreślił dr inż. Krzysztof Klejnowski z Instytutu Podstaw Inżynierii Środowiska PAN w Zabrzu, rozkład przekroczeń mocno pokrywa się z granicą i wchodzi w obszar Ostrawy, a po stronie polskiej największe przekroczenia stężeń występują w okolicach Rybnika i Wodzisławia. Oddziaływanie polskich źródeł to głównie oddziaływania niskiej emisji, a po stronie czeskiej dominujące są źródła przemysłowe.
– Mamy pewien parytet, można powiedzieć, że nawzajem szkodzimy sobie tak naprawdę w obszarze tych wysokich stężeń do granicy – ocenia udziału polskich i czeskich źródeł w zanieczyszczeniu powietrza dr Krzysztof Klejnowski.
Uważa, że czynnikiem decydującym o takim przestrzennym rozkładzie zanieczyszczeń po stronie polskiej jest bardzo duże rozproszenie zabudowy mieszkaniowej, czego nie ma po stronie czeskiej. Poza tym powszechnie są dostępne paliwa typu floty i muły. W połączeniu z bardzo niekorzystnymi warunkami klimatycznymi, obecnością zbiorników wodnych, pofalowanym terenem, który sprzyja tworzeniu zastoin, sprawia to, że stosunkowo niewielkie, ale rozproszone źródła powodują występowanie wysokich stężeń zanieczyszczeń. W sezonie grzewczym minionych dwóch lat średnie stężenia pyłu mającego konsekwencje dla zdrowia przekroczone było nawet dwukrotne.
Na jakość powietrza wpływa też emisja komunikacyjna, która szczególnie wysoka jest w aglomeracji śląskiej. W Raciborzu stężenie cząstek ultradrobnych, które mogą bezpośrednio wnikać do krwi, jest kilkakrotnie niższe niż np. w Zabrzu.
Wysokie stężenia są też rezultatem nieprawidłowego spalania np. biomasy, w tym odpadów rolniczych. Spalanie drewna, zwłaszcza mokrego, na otwartym powietrzu powoduje dużo większą emisję niż spalanie węgla.
Kominek najzwyklejszą smolarnią
Do bardzo dużej emisji przyczynia się też spalanie drewna w domowych kominkach, zwłaszcza tych najprostszych. W Skandynawii jest wymóg instalowania urządzeń odpylających, a w innych krajach wprowadzono bardzo ścisłe restrykcje, które pozwalają rozpalać kominek np. raz w tygodniu.
– Kominki to najbardziej prymitywne urządzenia do spalania, de facto mamy ognisko w domu, z którego część dymu wydobywa się na mieszkanie, a część do komina. Jeśli zmierzylibyśmy stężenie zanieczyszczeń z kominka, który nie ma szyby, to okaże się że dostarczamy sobie do mieszkania gigantyczną ilość substancji smolistych – mówi dr Krzysztof Klejnowski, podając przykład osmolonej szyby kominka, na która częściowo osiada to, co wdychamy. Drewno, w szczególności niewysezonowane jest źródłem substancji smolistych, a tym samym smolarnią staje się kominek, w którym to drewno jest spalane. Bardziej cywilizowanym rozwiązaniem są piece na pelety.
Najgorszym okresem, jeśli chodzi o zapylenie jest jesień, kiedy spala się najwięcej odpadowej biomasy. O tej porze roku stężenie szkodliwej dla zdrowia frakcji węgla organicznego jest dużo wyższe niż np. na wiosnę. Bardzo poważnym problemem jest palenie wszystkiego, co można spalić na otwartych przestrzeniach. Nikt nie przestrzega obowiązujących zakazów. Z punktu widzenia jakości powietrza, szczególnie wieczorne wypalanie, powoduje wyższe stężenia średnioroczne.
Efekty oddychania zapylonym powietrzem oznacza skrócenie życia o kilka lat. W krajach, takich jak Niemcy nie ma pozwolenia na palenie węglem, a jedynym paliwem dopuszczalnym jest gaz. Dr Krzysztof Klejnowski uważa, że w naszym interesie jest, aby po wybudowaniu dużych instalacji do spalania, zniknął flot i inne odpadowe gatunki węgla, które dostarczają do powietrza ogromne ilości zanieczyszczeń, pyłu i siarki. Tylko w tamtym roku na Śląsku, jak wynika z szacunków Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska spalono 1 mln ton flotu.
Rozwiązaniem byłyby lokalne kotłownie, problemem jest jednak duże rozproszenie zabudowy mieszkaniowej. Dlatego efektywny finansowo i ekonomiczne przy tego typu zabudowie mógłby być układ skojarzonego wytwarzania energii poprzez panele fotowoltaiczne i pompy ciepła. Na razie jednak regulacje prawne są niekorzystne dla lokalnych producentów energii elektrycznej.
– To, że palimy gorszym opałem, wynika z biedy mieszkańców kraju. Ludzi, którzy często z trudem wiążą koniec z końcem nie stać na zamontowanie pomp ciepła czy opalanie gazem. Należałoby wystosować petycję do miejscowych posłów, aby poruszyli ten temat w Sejmie. Przecież gaz w Polsce jest dużo droższy niż w Czechach – podkreślił kierownik raciborskiego Biura Powiatowego Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa Henryk Panek.
(ewa)
Najnowsze komentarze