Szykana w holenderskim stylu
Ulicy Drzewieckiego nie zamierzamy zamykać, wystarczy żeby policja bardziej przypilnowała tego rejonu – uważa prezydent Lenk.
– Radny Mandrysz nie jest z naszej bajki, ale tym razem go popieramy – oznajmił na spotkaniu z prezydentem Józef Kastelik z Obory mówiąc o pomyśle zamknięcia drogi prowadzącej przez dwie dzielnice – Oborę i Markowice.
Podczas spotkania w Oborze 13 listopada prezydent Raciborza Mirosław Lenk stanowczo zaprzeczył jakoby temat zamknięcia dawnego objazdu, a teraz skrótu do Centrum Handlowego Auchan był w ogóle w magistracie rozważany. Postulował o to na ostatniej sesji rady miasta Franciszek Mandrysz, markowicki rajca. Prosił o ograniczenia w ruchu w kontekście ul. Olimpiczyka ale dyskusja dotyczyła także przyszłości ul. Drzewieckiego.
Tak jak narzekał na sesji Mandrysz, tak i mieszkańcy Obory mają na temat kierowców, korzystających ze skrótu pod lasem, jak najgorsze zdanie. Opisali włodarzowi sytaucję, w której mało co a doszłoby do wypadku z udziałem paroletniego dziecka. – Wyjechało rowerkiem na ulicę, to przecież osiedle, babcia nie zdążyła za malcem. Auto pędziło z taką prędkością, że uciekało po wale, żeby nie przejchać dziecka – taką historię usłyszał w Oborze prezydent.
Mimo niebezpieczeństw, jakie niesie ze sobą ruch po Drzewieckiego, Lenk nie zamierza wprowadzać blokady drogi. – Nie wierzę, żeby ktoś tego naprawdę chciał, nawet markowiczanie – mówił w Oborze włodarz. Poinformował mieszkańców, że natychmiast po sesji interweniował w tej sprawie u komendanta policji Pawła Zająca, ale miejscowych to nie pocieszyło. Twierdzili, że wizyty policjantów w ich dzielnicy niewiele dają. Kiedy wzywali radiowóz do źle parkujących aut latem przy basenie to jedynie obejrzeli funkcjonariusza w ciemnych okularach, który „poszpanował w amerykańskim stylu” i wcale nie zainterweniował.
Wśród narzekań i niechęci władzy do radykalnych kroków pojawiła się iskierka nadziei dla oborzan. Prezydent Lenk zainteresował się pomysłem mieszkańca, który dużo podróżuje po Europie. Ten podsunął mu rozwiązanie holenderskie – drogową szykanę, tzw. „esa” (w Raciborzu podobny znajduje się w Ocicach, na ul. Szczecińskiej). Wprowadzenie takowej na ul. Drzewieckiego zmuszałoby kierowców do zdejmowania nogi z gazu. – To nie jest pomysł do realizacji na już ale rozważymy tego typu rozwiązanie – podsumował temat prezydent.
ma.w
Nie wierzę, żeby ktoś tego naprawdę chciał, nawet markowiczanie – Mirosław Lenk o potrzebie zamknięcia ulicy Drzewieckiego
Najnowsze komentarze