Wtorek, 19 listopada 2024

imieniny: Elżbiety, Seweryny, Salomei

RSS

Mistrzyni z żelaza

10.09.2013 00:00 red

Ikony raciborskiego sportu - Ewa Bugdoł

Pamiętam swój pierwszy start bardzo dobrze. Był to super sprint na dystansie 600 m pływania, 15 km jazdy rowerem i 3 km biegu w Wąsoszach koło Koła. Nie wiedziałam co mnie czeka, a dodatkowo naszej ekipie zepsuł się samochód, więc na zawody przybyliśmy spóźnieni. Jak się okazało, zaczekano na nas, a ja zajęłam dobre trzecie miejsce.

Wybrała jedną z najtrudniejszych dyscyplin świata, ale to w jej stylu, bo zawsze uwielbiała nowe, najlepiej trudne, wyzwania. Przez trzy lata karierę triathlonistki łączyła z pracą w Straży Miejskiej w Gliwicach oraz ze studiami. Cztery razy z rzędu zdobyła mistrzostwo Polski, raz wywalczyła brąz w Europie, jako jedyna Polka uplasowała się wśród 10 najlepszych triathlonistek dystansu długiego na świecie, a lista jej osiągnięć jest długa i jeszcze niedokończona.

Przeglądając jej oficjalną stronę internetową nie sposób nie dostrzec, że trenuje praktycznie bez przerwy, co miesiąc przywożąc z prestiżowych zawodów kolejne medale. Na początku każdego sezonu szczegółowo planuje cele, które chciałaby zrealizować, po czym również publikuje je na portalu. – To, że są one wypisane publicznie, działa na mnie mobilizująco – przyznaje.

Utytułowana pływaczka

Jak twierdzi, zawsze była twarda i nieustępliwa. – Uwielbiałam rywalizację, a w sporcie jest ona podstawą. Od najmłodszych lat konkurowałam ze starszymi koleżankami w wielu dyscyplinach. Byłam także zapalonym kibicem, kochałam każdy sport, w tym nawet wyścigi Tour de Pologne – wspomina z uśmiechem Ewa Bugdoł. W Szkole Mistrzostwa Sportowego w Oświęcimiu złapała bakcyla pływania. – Specjalizowałam się w stylu motylkowym i uzbierałam nawet sporo medali mistrzostw Polski – zdradza triathlonistka. Talent do pływania przydał się kilka lat później. W 2003 roku „przerzuciła” się na triathlon. – To sport dla twardzieli – przyznaje nasza bohaterka. – Szczególnie triathlon na dystansie długim jest niesamowicie męczący, ale ja właśnie takie wyzwania lubię najbardziej. Podczas tak długich i trudnych zawodów człowiek poznaje swoje możliwości i poprzez walkę z własnymi słabościami, pokonuje kolejne psychiczne bariery, które wcześniej go ograniczały – tłumaczy. Sportsmenka przyznaje również, że nieraz przychodziły momenty, w których chciała powiedzieć: dość. – Tak jest po każdych zawodach. Człowiek po pokonaniu tak ekstremalnego dystansu zarzeka się, że już nigdy więcej nie wystartuje, jednak po jakimś czasie znów wraca ochota na trening – mówi pani Ewa. Wymagający wielkich wyrzeczeń jest w szczególności triathlon na dystansie długim, czyli 1,9 km pływania, 90 km jazdy rowerem oraz 21,1 km biegu, w którym Bugdoł startuje od kilku lat. – Triathlon ten pochłania całe życie. Wszystko kręci się wokół tej dyscypliny: dieta, sen, wolny czas. Wychodząc rano na trening, wraca się wieczorem – tłumaczy zawodniczka. – Po takim dniu ze zmęczenia nie da się czasami nawet zasnąć, wtedy bardzo pomagają środki nasenne – wyznaje, poruszając ważny temat – skalę wyrzeczeń jaka dosięga każdego profesjonalnego sportowca. Bugdoł przez lata, nie mając sponsora, musiała pracować. – Przez trzy lata byłam strażniczką miejską w Gliwicach. Ba, oprócz treningów i pracy na pełny etat odbywałam zaoczne studia magisterskie na kierunku wychowanie fizyczne na Politechnice Opolskiej – informuje. – W tych latach trening pływacki musiałam więc rozpoczynać o godzinie 6.00, następnie udawałam się do pracy, a o godzinie 16.00 nadchodziły kolejne ćwiczenia. Bardzo często potworne zmęczenie dawało się we znaki. Tak naprawdę, nie miałam nawet czasu na regenerację, musiałam więc mądrze planować treningi. Startowałam niewiele, ponieważ każde zawody wiązały się z braniem urlopu w pracy oraz z ogromnymi kosztami, na które nie mogłam sobie pozwolić – nie kryje triathlonistka i dodaje: – Z kolei jeżeli już startowałam, to wyłącznie w zawodach krajowych, a te niestety nie umożliwiają wielkiego rozwoju sportowego.

Pomoc od Rafako

Wreszcie przyszedł rok 2012. Do Ewy Bugdoł, z propozycją objęcia nad nią sponsoringu, zgłosiło się potężne Rafako. – W końcu mogłam w całości postawić na sport. Wcześniej uprawiałam go niejako na „własną rękę”, za swoje pieniądze. Odkąd z pomocą przyszło Rafako, ukazały się przede mną nowe możliwości – mówi z entuzjazmem dwudziestosiedmioletnia raciborzanka. Mimo, że była amatorką wśród zawodowców, wiele turniejów kończyła z medalem. Jeszcze w 2011 roku – jako jedyna Polka w historii – zajęła drugie miejsce w światowym rankingu triathlonistek na dystansie długim. – To było fantastyczne zwieńczenie całorocznej pracy – cieszy się pani Ewa. – Ale ja zawsze miałam świadomość, że ze szczytu można spaść bardzo szybko, choćby przez kontuzję uniemożliwiającą kolejne starty w zawodach, potrzebne do utrzymania się w takim rankingu – zauważa. Aby zakwalifikować się do światowej czołówki, trzeba startować za granicą. – A ja dzięki pomocy finansowej Rafako mam taką możliwość. Walczyłam między innym w RPA, Chinach, Japonii czy USA – wymienia z satysfakcją Bugdoł. Z wielu tego typu zawodów przywiozła krążki: w 2011 roku zdobyła brąz na mistrzostwach Europy w Finlandii, rok później tę samą lokatę zajęła w Pucharze Świata i Mistrzostwach Azji, z kolei w tym roku zwyciężyła w prestiżowych zawodach Chiemsee Triathlon w Niemczech. Na krajowym podwórku błyszczała jeszcze mocniej, a zdobywając aż czterokrotnie z rzędu (2010 r. – 2013 r.) mistrzostwo Polski udowodniła swoją dominację. – Dla mnie jeszcze jedno osiągnięcie jest istotne, a może nawet najistotniejsze. W ubiegłym roku na Mistrzostwach Świata w Hiszpanii w kategorii Elita, zdobyłam szóste miejsce, które jest najlepszym wynikiem w historii polskiego triathlonu – mówi. Mimo tylu mistrzostw, Ewa Bugdoł zapewnia, że nie gubi ją rutyna. – Sport nauczył mnie przede wszystkim samodzielności, pracowitości i pokory, która nigdy mnie nie opuszcza. Każde zawody są zupełnie inne, nieprzewidywalne i właściwie to jest w nich najlepsze. Nigdy nie wiem jak potoczy się rywalizacja, ponieważ wszystko zależy od tzw. dnia. Raz jestem w stanie „przenosić góry” innym – w przypadku jakiegoś urazu lub nawet bólu, czy choćby problemów ze sprzętem – można szybko pożegnać się z czołową lokatą – tłumaczy. Raciborzanka do rywalizacji z najlepszymi podchodzi bardzo pewnie, mając świadomość własnych atutów. – Wiem, że posiadam wybitną wytrzymałość – nie kryje. – Mam jednak i wady, muszę na przykład ciągle dopracowywać elementy techniczne jazdy na rowerze i biegania – dodaje. Czy ma poczucie wielkiego talentu? – To tylko ¼ każdego osiągnięcia, reszta to praca, praca i jeszcze raz praca, no i może trochę przypadku, odpowiedniego nastawienia psychicznego oraz szczęścia – ocenia Bugdoł.

Triathlon z uśmiechem

Optymizm Ewy Bugdoł jest najlepszym dowodem na to, że aktywność fizyczna pobudza hormony szczęścia. Z jej twarzy uśmiech nigdy nie znika. – To prawda, jestem osobą bardzo pogodną i życzliwą dla ludzi, ale chyba właśnie dzięki temu triathlonowi, który tak pozytywnie mnie nastraja – przyznaje mistrzyni Polski. – Nawet po tylu latach, z każdego treningu czerpię wiele radości – mówi. Jej inspiracją jest także rodzina, która od najmłodszych lat z całych sił ją wspierała. – W dzieciństwie z powodu objawów skrzywienia kręgosłupa rodzice zaprowadzili mnie i brata na basen, gdzie dostrzeżono mój talent. Do dziś rodzina wspiera mnie we wszystkim co robię – mówi. A robi i będzie robić jeszcze więcej. Jak twierdzi, nie może nazwać się jeszcze sportowcem spełnionym, ponieważ najlepsze lata do uprawiania triathlonu w jej przypadku dopiero nadchodzą. – Każdy sportowiec dąży do doskonałości i myślę, że przede mną jeszcze sporo lat startowych, ponieważ jestem jedną z najmłodszych zawodniczek na dystansach długich. Najlepsze triathlonistki osiągają swój najwyższy poziom sportowy po „trzydziestce” – tłumaczy. W planach ma już kolejny start. – Tym razem na pełnym dystansie Ironman, czyli 3,8 km pływania, 180 km jazdy rowerem i 42,2 biegu. Na pewno się uda – zapewnia z uśmiechem jedna z ikon raciborskiego sportu.

Wojciech Kowalczyk

  • Numer: 37 (1113)
  • Data wydania: 10.09.13