Mistrzowska precyzja
Ikony raciborskiego sportu - Jerzy Polok.
Choć w Polsce rozgrywki darta, czyli rzucania lotkami do tarczy, popularnością nie grzeszą – istnieją osoby, które dyscyplinie tej oddają się bez reszty. W naszym kraju na sporcie tym nie da się zarobić, za granicą kilkunastokrotny mistrz Świata – Phil Taylor, w ciągu zaledwie roku poszerzył swój majątek o 2 miliony funtów. – Nie o pieniądze, lecz o bezcenną zabawę tutaj jednak chodzi – przyznaje zakochany w darcie raciborzanin, Jerzy Polok.
Mając 22 lata wspólnie ze znajomymi kupił koledze tarczę elektroniczną do gry w darta. – Bawiliśmy się w to nieprzerwanie przez dwa miesiące. 501 podwójne zejście, cricket, high score – graliśmy dosłownie we wszystko – wspomina Polok. Zauroczenie dartem zamieniło się w wielką i długoletnią pasję...
Smutne Oczy Drobiu
3 czerwca 2000 roku. Chorzów. Na turnieju o puchar prezydenta miasta w darcie, pojawia się nikomu nie znana jeszcze postać – mieszkaniec Raciborza, Jerzy Polok. Przez kilka godzin, rywalizuje z ponad siedemdziesięcioma doświadczonymi zawodnikami. Zdobywa trzecie miejsce, stając się największą niespodzianką turnieju. – To była moja pierwsza tego typu impreza. O puchar walczyłem z najlepszymi zawodnikami darta w kraju, ale to ja – nowicjusz, byłem od większości z nich lepszy. Niektórzy byli na mnie wściekli, inni zazdrośni, u pozostałych wzbudzałem szacunek. Wszyscy jednak zadawali sobie pytanie: jak komuś, kto dopiero wkracza w ten świat, udało się ich pokonać? – opowiada z ogromną satysfakcją pan Jurek. A jeszcze kilka lat wcześniej, nie myślał nawet o rozpoczęciu profesjonalnej kariery. Wystarczały mu lokalne zmagania oraz koleżeńskie rozgrywki w raciborskim pubie „Atmosfear”. – Gdy zaczynaliśmy amatorską przygodę z tym sportem, zbieraliśmy się na wspólne treningi w obiektach OSiR-u. Później, warunki jakie oferował nam Ośrodek nie były dla nas wystarczające i zmieniliśmy lokal. Drużynę złożoną z siedmiu osób, po jakimś czasie nazwaliśmy Smutne Oczy Drobiu, a naszym logiem stał się kurczak – śmieje się Polok. Jak sam mówi, cała ekipa prezentowała bardzo wysoki poziom. – Graliśmy w pierwszej lidze na Śląsku. Nasi reprezentanci odnosili także sukcesy indywidualne. Dzisiaj co prawda od czasu do czasu spotykamy się, aby wspólnie pograć, jednak nie funkcjonuje to już tak dobrze, jak dawniej. Kilku kolegów zaczęło trenować sztuki walki, inni wyjechali za granicę – dodaje darter. Gdy zaczynali, niedaleko Raciborza istniały już ligi skupiające miłośników darta. – Stwierdziliśmy, że jeżeli inni mogą, to my również. Zaczęliśmy organizować na terenie naszego miasta lokalne turnieje, które odbywają się zresztą do dnia dzisiejszego. Frekwencja sięga czasami szesnastu osób, a w imprezie biorą udział nawet osoby spoza powiatu raciborskiego – informuje. Nic w tym dziwnego, Śląsk bowiem dartem stoi. – Ponad 80 procent krajowej elity tej dyscypliny pochodzi z naszego województwa – potwierdza Jerzy Polok. Na jego obszarze zresztą rozgrywany jest comiesięczny, prestiżowy turniej – Come Polska, skupiający najlepszych polskich zawodników. – Impreza ta ma kilkunastoletnią tradycję. W sezonie turniejów tych wypada siedem, góra osiem. Są one pewnego rodzaju przepustką na wyższej rangi zawody. Po każdych rozgrywkach są przyznawane punkty, dzięki którym tworzy się klasyfikację generalną – tłumaczy. On sam w tym sezonie, mimo nieobecności na pierwszych trzech turniejach, oczek zgromadził sporo. – W skupiającym ponad 90 zawodników rankingu uplasowałem się na szóstym miejscu – cieszy się Raciborzanin. Miejsce w pierwszej dziesiątce, zważywszy na to, że obecny sezon jest dla pana Jurka pierwszym, po pięcioletniej przerwie, robi wrażenie. – W tym sezonie zajmowałem już drugie i trzecie miejsce, przydałoby się w końcu wygrać. Do dziś w Come Polska zwyciężyłem tylko raz – mówi. – Dobra forma jaką w tej chwili prezentuję, na pewno cieszy. Zawodniczą karierę wznowiłem w lutym i muszę przyznać, że było bardzo ciężko wrócić. Nieustępliwie jednak trenuję. W domu mam trzy tablice, w tym jeden w pełni profesjonalny automat – dodaje. Czy hobby to wymaga dużego wkładu finansowego? Niekoniecznie. – Lotki to koszt 130 złotych w górę za cały komplet. Tablicę kosztują trochę więcej. Największym wydatkiem są jednak wyjazdy na zawody, dlatego tak ważne jest posiadanie sponsora, którego mi niestety wciąż brakuje – zdradza Polok.
Ludzie o mocnych nerwach
– Grając samemu w domu, zazwyczaj trafia się tam gdzie się chce. Na zawodach pojawia się presja, która powoduje stres, paraliżujący nawet najwytrawniejszych graczy. Dlatego zawsze powtarzam, że w sporcie tym, równie ważna jak precyzja i odpowiednie ustawienie ciała, jest psychika – stwierdza. Polok przyznaje, że tak jak w każdym innym zajęciu, do darta potrzebny jest talent. – Przejawia się on w precyzji oraz powtarzalności rzutów. Czasami, aby wygrać, trzeba trafić w to samo miejsce kilka razy. Majstersztykiem jest wykonanie tzw. dziewięciu perfekcyjnych lotek, czyli dziewięciokrotne trafienie w najlepiej punktowane pola na tarczy. Na wielkich turniejach za dokonanie tego można otrzymać aż 50 tysięcy funtów – mówi z uśmiechem. Jak widać, na sporcie tym można zarobić, szkoda, że... tylko za granicą. – W Polsce ludzie wciąż żyją stereotypami, że dart to pubowe, amatorskie rozgrywki. Nie pomaga nam także federacja, która z roku na rok coraz bardziej ogranicza fundusze na nagrody, przez co frekwencja na turniejach sukcesywnie spada – nie kryje żalu.
Długa droga do mistrzostwa Polski
Dla raciborzanina dart jest przede wszystkim sposobem na przyjemne spędzenie wolnego czasu. – Gdy wracam do domu po cały dniu pracy w Rafako, dart staje się moim lekarstwem na zmęczenie. Czasami jest także odskocznią od trudów dnia codziennego – zdradza. Hobbystyczne podejście do sportu nie przeszkadza mu w odnoszeniu licznych sukcesów. W ciągu kilkunastoletniej przygody z dartem zdobył między innymi 4. miejsce na mistrzostwach Śląska w Tarnowskich Górach, 7. lokatę na prestiżowych, międzynarodowym turnieju w czeskim Brnie oraz czwarte miejsce w VI Polish Dart Cup odbywającym się w tym roku w Kędzierzynie-Koźlu. W ostatniej z wymienionych miejscowości, tyle tylko, że w XVI mistrzostwach Polski, w połowie maja wspólnie ze Zbigniewem Sachą zwyciężył w deblu. – To moje pierwsze tego typu osiągnięcie. Wszystko zdarzyło się jednak niespodziewanie, ponieważ przygotowywałem się na rozgrywki indywidualne. Dopiero w Kędzierzynie-Koźlu spotkałem kolegę, wspólnie z którym zdecydowałem się wystartować. Przegraliśmy pierwszy mecz, przez co nasza droga do finału wydłużyła się do maksimum, co jak się miało później okazać, nie było żadną przeszkodą – śmieje się pan Jurek i kontynuuje: – W tym samym dniu, kilka godzin wcześniej, rywalizowałem indywidualnie. Można powiedzieć, że była to świetna rozgrzewka przed mistrzostwami kraju, a wygrana między innymi z Krzysztofem Kciukiem oraz aktualnym mistrzem Polski – Dawidem Robakiem, pozytywnie mnie nastroiła. Trzydziestosiedmioletni Polok nie spoczywa na laurach i już planuje uczestnictwo w kolejnych turniejach. – Bardzo chciałbym wziąć udział w mistrzostwach Świata, które odbędą się w najbliższym czasie w Wiśle. To impreza ogromnej rangi, w czasie której spotyka się prawdziwa elita darta – zdradza i odpowiada na moje pytanie dotyczące największych sportowych marzeń. – Mam tylko jedno: wystartować w największym turnieju na świecie, tam gdzie to wszystko się zaczęło – w Londynie – kończy jedna z ikon raciborskiego sportu.
Wojciech Kowalczyk
Najnowsze komentarze