środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Moim zdaniem

12.03.2013 00:00 red

Moim zdaniem.

Iwona Świtała, dziennikarka RTK

Danse macabre

Wizerunek osoby publicznej to nie tylko modny look, twarzowa fryzura, idealny make up czy wysportowana sylwetka, to także precyzyjnie dobrane słowa, a już najlepiej spełnione obietnice (oczywiście wyborcze). Kilometry wybiegane po śliskiej nawierzchni bledną w obliczu tej subiektywnej wyliczanki, dlatego ekshibicjonistyczne wyznania lepiej ukryć w pamiętniku, bo wypowiedziane głośno nabierają wiatru w żagle i zaczynają brzmieć inaczej. Przetworzone, jak butelka plastykowa w procesie recyklingu, mogą zyskać nawet groteskowy charakter.

O wiele bardziej pragmatyczne jest bycie racjonalnym obserwatorem. Takie podejście do życia sprawdza się równie dobrze w przypadku osoby publicznej, jak i badacza literatury zorientowanego na analizowany tekst. Szanse, że w zawiłości zdań nie przegapi się ukrytych znaczeń i przemyconych odniesień, rosną wtedy automatycznie.

Jakże więc szczęśliwy jest badacz literatury, który analizując fragment powieści trafi na przeczytany gdzieś motyw! A gdyby tak zetknąć się z „danse macabre”? Ale nie na kartach powieści, a w prawdziwym życiu? Dla badacza literatury byłoby to z pewnością fascynujące!

Taniec śmierci to jedna z najpopularniejszych alegorii i co zaskakujące, można ją odnieść do kontekstu raciborskiego. Bo jak inaczej nazwać masowe wyjazdy raciborzan (zwłaszcza tych młodych!!!) za granicę czy do większych miast w Polsce? Toż to prawdziwe „danse macabre”, kiedy Racibórz tak się wyludnia! To również dowód na to, że motywy literackie przenikają do życia, a życie do literatury, jak zauważają znawcy.

Niektórzy mogą stwierdzić, ok, ale dlaczego znawcy nie mówią, jak to raciborskie „danse macabre” zatrzymać? To już niestety nie ich rola. Do tego wybrano innych… i co więcej, oni sami się zgłosili. Najwyższa więc pora, by problemy Raciborza zaczęli analizować jak tekst literacki, obwieszczając mieszkańcom, na jakie wątki trafili i jakie rozwiązania wymyślili. Na gadanie o bieganiu przyjdzie jeszcze pora, bo o kondycję warto dbać.

Piotr klima, społecznik, farmaceuta

Dworzec w samo południe

W niedzielę wybrałem się na dworzec kolejowy, aby odprowadzić rodzinę powracającą do Warszawy. Za każdym takim razem przeżywam stres związany z ogromnym wstydem za stan dworca. Jedyne „żywe miejsce” to kasa biletowa, a przed nią hol pełniący rolę poczekalni – dwie ławeczki, rozkład jazdy i tablica ogłoszeń. Na sufit, ściany i okna lepiej nie spoglądać. Kompletnie nic o mieście, żadnych informacji, a tym bardziej słów powitań czy pożegnań ani zaproszeń, aby odwiedzić miasto ponownie. Żadnej strzałki do wc. Można sobie szukać i zastać zamkniętą. O gorącej herbacie, czy zwykłej wodzie tylko pomarzyć. Z trzech okienek, tylko jedna kasa czynna od poniedziałku do soboty w godz. 5.30 – 17.00 z 15-minutowymi przerwami, a w niedzielę od 8.00 do 19.00. Przy okienku przeżyłem wraz z rodzinką szok. Okazało się, że kasa sprzedaje bilety wyłącznie na „Koleje Śląskie” i „Przewozy Regionalne” i nie możemy kupić biletów do Warszawy, ponieważ od Katowic linię obsługuje inny przewoźnik „InterCity”. Tak więc sprzedano nam bilety do Katowic i poinformowano, że na dalszą trasę musimy zakupić na dworcu w Katowicach lub u konduktora z 10 zł dopłatą. Pomyślałem z trwogą, a jeśli pociąg się spóźni, to np. dla osoby starszej czy niepełnosprawnej dotarcie do kasy na dworcu w Katowicach będzie niemożliwe i będzie musiała zapłacić konduktorowi 10 zł za wypisanie biletu, tylko dlatego, że kilku kolejarzy nie może się dogadać co do wzajemnego sprzedawania biletów. Chcąc skorzystać z okazji zacząłem wypytywać Panią kasjerkę o kilka informacji. Od razu zaznaczę, że Pani w kasie była bardzo miła i widać było, że bardzo by chciała pomóc, gdyby tylko mogła. Przygotowuję  wyjazd słuchaczy ŚUTW nad morze i wycieczkę do Moskwy. Okazuje się, że Pani w kasie nie może udzielić odpowiedzi nt. cen biletów do Kołobrzegu oraz zniżek na bilet zbiorowy, czy ulg dla seniorów, a tym bardziej sprzedać biletów, ponieważ trasy te obsługują inni przewoźnicy. Podobnie, gdy ktoś chce przyjechać do Raciborza z innego regionu, bilet z Katowic musi zakupić na dworcu w Katowicach. Kolejne moje pytanie dotyczyło kupna biletów do Moskwy na pociąg, który o 4.22 odjeżdża z Raciborza. Okazuje się, że tu również jest inny przewoźnik, z którym „Koleje Śląskie” nie podpisały umowy na wzajemną sprzedaż biletów w związku z czym po bilety mamy pojechać do Katowic. Nie kupimy ich również u konduktora, ponieważ miejsca są rezerwowane. W Raciborzu, przez który jedzie pociąg do Moskwy, nie dowiemy się o kosztach biletów do stacji docelowej ani pośrednich. Na dworcu nie mają rozkładów jazdy „Przewozów Regionalnych”, „InterCity” i kilkunastu innych przewoźników. Po informacje trzeba dzwonić do Katowic czy Warszawy (b.ciężko) lub szukać w Internecie. Z tym, że tego w większości nie zrobią ludzie starsi wiekiem. Tak więc po informacje i bilety należy udać się do Katowic. Po odsapnięciu, po rozmowach przy kasie poszliśmy do pociągu, a właściwie pojedynczego wagonu, który tak jak struktury kolejowe bez kierownictwa czekał już przez 15 min majestatycznie i cierpliwie na jakąś lokomotywę.  Taka też przyjechała po 20 min po czasie planowego odjazdu. Przed jej przyjazdem inna lokomotywa przyciągnęła drugi wagon, który doczepiono. I tak z mozołem powstał pociąg, który miał odjechać o 13.39. Jak się później dowiedziałem utrzymał on opóźnienie do samych Katowic.  (na 82 km trasie  nie nadrobił ani minuty). Z ciekawości zebrałem informacje nt. rozkładu jazdy pociągów z Raciborza. Dziennie z Raciborza do Katowic odjeżdża 16 pociągów (w tym jeden pośpieszny), do Kędzierzyna 11, do Chałupek 6. Z Raciborza można dojechać bezpośrednio do Moskwy przez Warszawę i Brześć. Z powrotem pociąg ten na terenie Republiki Czeskiej jest rozpinany:   3 wagony „polskie” zostają w Bohuminie, część wagonów jedzie do Pragi, a część do Wiednia. Tak więc mamy dogodne połączenia na całą Europę i Azję. Racibórz jest dla tego pociągu pierwszą większą stacją po przekroczeniu granicy w Chałupkach, a zarazem ostatnią przed opuszczeniem Polski. Pasażerowie wyglądają z okien i wizerunek dworca żegna ich z Polską lub wita. Szkoda, że nikomu nie zależy, aby pasażerowie mieli pozytywne odczucia estetyczne i czuli się mile witani czy żegnani. Ogłoszenia przez megafon i stosowne napisy w języku angielskim, czeskim, niemieckim i rosyjskim nie są chyba jakąś trudnością. W ub. miesiącu (19 lutego) miałem okazję być i zabierać głos na spotkaniu w Bibliotece poświęconym rewitalizacji dworca kolejowego i ul. Mickiewicza. Szkoda, że nie było przedstawicieli władz. Mówiliśmy o wykorzystaniu budynku dworca, jego funkcjach, wpływie na wizerunek i rozwój miasta. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego nasze władze nie chcą, czy nie potrafią wykorzystać szeregu atutów miasta, że nie widzą roli dworca jako niebagatelnego czynnika dla rozwoju miasta. Przecież historia kolei w Raciborzu ma już ponad 150 lat. Tu jeździły pociągi łączące Berlin z Wiedniem i innymi europejskimi stolicami. W innych krajach na tak dumnej historii miasta i kolei robiono by złoty interes, a u nas może skończy się tak jak to miało niedawno miejsce z cukrownią i gorzelnią. Nie pozostał kamień na kamieniu, nawet nie postawiliśmy tablic informujących co tam było.  Przede wszystkim po prostu nie rozumiem dlaczego Prezydentowi, Staroście, Radnym Miasta i Powiatu nie jest po prostu wstyd! Mamy własnych parlamentarzystów, raciborzan na wysokich, eksponowanych stanowiskach na szczeblu wojewódzkim i krajowym. I co – i nic !

Artur Wierzbicki, radny powiatowy (PO)

Drobne pieniądze. Grzeczność czy demoralizacja?

Wiosna aktywizuje nas wszystkich do działania. Dostajemy zastrzyk energii do pełnego wykorzystania każdej minuty coraz dłuższego dnia. Dotyczy to też instytucji. Niektóre wspólnoty i spółdzielnie mieszkaniowe przystępują do remontów budynków. Drogowcy łatają drogi. Widać coraz więcej spacerowiczów. Raciborzanki ubierają odważniejsze kreacje. W skrócie: Miasto pięknieje i ożywa.

Wraz z większą liczbą mieszkańców na ulicach Raciborza pojawiają się też osoby wyciągające rękę po datki. Nie jestem antropologiem, ale osoby żebrzące w Raciborzu prawdopodobnie pochodzą z jednej grupy etnicznej.

Kulejący mężczyzna przechadza się ulicą Długą. Kobiety możemy natomiast spotkać na rynku, a w niedzielę na schodach pod kościołem pw. NSPJ w Raciborzu.

Kodeks Wykroczeń (art.58) precyzuje czym jest żebractwo. Dlatego ważne są działania policjantów mające na celu kontrolowanie osób trudniących się żebractwem. Taka kontrola może wykazać, czy dana osoba rzeczywiście potrzebuje pomocy. Namierzenie żebraka nie jest trudne w Raciborzu. Mamy monitoring.

Jeżeli w Raciborzu żebrzą osoby, które nie mają możliwości podjęcia legalnej pracy w Polsce, sprawa wydaje się delikatna. Od czego jednak mamy policję i organizacje świadczące pomoc społeczną?

Nie tylko policja, straż graniczna czy pomoc społeczna odpowiedzialna jest za ten stan rzeczy.

Każdy, kto wrzuca lśniący pieniądz do kubka takiej osoby, odpowiedzialny jest za ten stan. Pomagając osobom domagającym się naszych pieniędzy, dajemy społeczne przyzwolenie na ten proceder. Wówczas żebractwo staje się sposobem na zarabianie pieniędzy.

Spotykamy też małe dzieci biorące udział w tym procederze. Czy dając małemu dziecku pieniądz przyczyniamy się do poprawy jego losu? Obawiam się, że jest wprost przeciwnie. Ja nie wiem, kto wykorzysta te pieniądze. Nasza postawa w dodatku utwierdza dzieciaka, że bez wysiłku można zdobyć pieniądze.

Skoro w ostatnim roku żebractwo było widoczne w Raciborzu, to my sami nie dajmy społecznego przyzwolenia na ten proceder.

  • Numer: 11 (1087)
  • Data wydania: 12.03.13