Poniedziałek, 29 lipca 2024

imieniny: Marty, Olafa, Beatrycze

RSS

Śląski językiem urzędowym?

26.02.2013 00:00 red

TWORKÓW. Podczas spotkania z autorami piszącymi gwarą, sympatycy Ruchu Autonomii Śląska zastanawiali się nad promocją języka swojego regionu.

 

21 lutego  w Centrum Kultury w Tworkowie odbyło się spotkanie z okazji Międzynarodowego Dnia Mowy Ojczystej, pt. „Śląski Język Serca”. Spotkanie zorganizowali członkowie i sympatycy Ruchu Autonomii Śląska. Wśród zaproszonych gości, autorów utworów literackich, spisanych gwarą znaleźli się: Ewelina Sokół-Galwas z Wodzisławia Śląskiego, Jerzy Buczyński z Radlina i Maria Kostrzewa z Tworkowa. Rozmowę prowadził Daniel Jakubczyk.

Autorzy, na pytanie czym dla nich jest mowa śląska, zgodnie odpowiedzieli, że to mowa, którą wynieśli z domu. Polszczyznę literacką poznali dopiero w szkole, gdzie często karcono ich za używanie gwary.

Czy telewizja i nowe media niszczą gwarę? – zastanawiał się prowadzący. Maria Kostrzewa broniła pięknego języka, którym mówi się w Tworkowie. Opowiedziała, że jej wnuki kiedy opowiada im bajki, zawsze chcą je słyszeć po śląsku, po tworkowsku. Jerzy Buczyński opowiedział o swoich występach w przedszkolach, gdzie wspólnie ze znajomymi wystawiają teatrzyki śląskie. Autor przekonywał, że jest to bardzo atrakcyjna forma przekazu kultury śląskiej. Dzieci mają na takie teatrzyki reagować z wielkim entuzjazmem. Problemem jest to, że np. biblioteki wolą zamiast regionalnych bajek, Harrego Pottera.

Czy język śląski mógłby być językiem urzędowym? – brzmiało główne pytanie spotkania. Okazało się jednak, że wymagałoby to skodyfikowania gwary, która często brzmi inaczej w każdej miejscowości. Jerzy Buczyński stwierdził, że skutki takiego zabiegu widać w języku literackim, który w rzeczywistości ma być językiem sztucznym. Wyjaśnił, że w każdym rejonie kraju mowa ma swoje naleciałości. Język literacki ma być zaś uśrednieniem wszystkich gwar.

Poza tymi trudnościami, zebrani zgodzili się, że lokalną gwarę należy pielęgnować i w atrakcyjny sposób przekazywać młodszym. Tylko w ten sposób język śląski przetrwa i pozostanie językiem serca.

Spotkanie, choć nie przyciągnęło tłumów, było owocne w dyskusje i udział w niej widowni. Padały stąd głosy oburzenia na to jak państwo polskie traktuje Śląsk i jego dorobek kulturalny. Głośno pytano dlaczego w szkołach nie uczy się o Eichendorffie, który mieszkał i tworzył w Łubowicach? – To przecież część kultury Śląska i gdyby akurat nasz rejon był w rękach Polaków, pisałby po polsku. Mickiewicz też był poetą, który za ojczyznę uważał Litwę – argumentowano. Komu przyszło do głowy aby perfidnie włączyć Częstochowę do województwa śląskiego? – brzmiały inne wątpliwości.

Były uwagi, że obraz Śląska przedstawiany w telewizji jest często ośmieszający, w krzywym zwierciadle. – To pasuje do festynów i może zrażać młodzież do śląskiej gwary. My musimy pokazywać drugą stronę naszej kultury – zaapelował z sali Janusz Wita, radny sejmiku śląskiego, członek Ruchu Autonomii Ślaska.

(woj)

 

  • Numer: 9 (1085)
  • Data wydania: 26.02.13