Rada w kubeł
Wiceprzewodniczący rady wszedł w spór z włodarzami miasta. Poszło o stawkę opłaty śmieciowej.
Wydawało się już, że w temacie przyszłości śmieci w mieście już wszystko poukładano. Tak było do ostatniego spotkania radnych z komisji gospodarki. Padła tam śmiała propozycja.
Każdy z raciborzan musi zapłacić 9 zł opłaty śmieciowej. Nowa danina miejska zacznie obowiązywać w lipcu. Nakaz płacenia wprowadziło państwo, stawkę ustaliła gmina. Wezwała już mieszkańców by informowali urząd od ilu z nich samorząd powinien zażądać nowej opłaty. Pierwsi przyznają się na piśmie: jest nas w domu troje, wpłacimy co miesiąc 27 zł do kasy magistratu itp. W zamian gmina odbierze od nich śmieci z pomocą wynajętej firmy. Raciborzanin musi tylko je zgomadzić w kuble albo kontenerze, który załatwi własnym sumptem. Tak poukładano przyszłość gospodarki odpadami w mieście i przypieczętowano ją uchwałą rady na koniec ubiegłego roku. Właśnie pojawił się rewolucjonista z hasłem na ustach: można to robić lepiej. Nazywa się Artur Jarosz i napotkał zdecydowany opór władz.
Jarosz jest zastępcą przewodniczącego rady, żyje z zarządzania wspólnotami mieszkaniowymi i w praktyce poznaje nowości w gospodarce odpadami. W samorządzie zasiada drugą kadencję, reprezentuje tam Platformę Obywatelską. O podatku śmieciowym mówił na forum rady jeszcze w poprzedniej kadencji i chciał wzorować się na Pszczynie, gdzie nowe przepisy obowiązują od lat i wyeliminowały problem dzikich wysypisk. Teraz uważa, że w magistracie pospieszyli się z reformami i po 1 lipca będzie w Raciborzu gorzej niż dotąd. – Sejm znowelizował ustawę o utrzymaniu porządku. Zrobił to bo zgłoszono do niej wiele uwag i wymagała poprawy. Dlaczego mamy nie skorzystać teraz z lepszych rozwiązań skoro to już możliwe? – pyta radny z PO.
Istotna zmiana jaką proponuje to zapewnienie przez gminę pojemników do gromadzenia odpadów. Tak jest obecnie – mieszkaniec zawiera z firmą umowę na wywóz śmieci i może od niej wydzierżawić kubeł. Po reformie pewny będzie tylko wywóz odpadów, o śmietnik trzeba zadbać samemu. Zdaniem Jarosza grozi to bałaganem i podrzucaniem śmieci sąsiadowi by nie płacić za kubeł lub kontener. O ile trudniej wyobrazić sobie taki proceder w domach jednorodzinnych to na blokowisku może dojść do śmieciowych konfliktów między wspólnotami mieszkaniowymi. Kubeł od magistratu to kolejny koszt, który musiałaby pokryć opłata śmieciowa. Stawkę 9 zł kalkulowano bez takiej pozycji więc nową należałoby podwyższyć. Do ilu? Jarosz podał kwotę 13 zł. Gdy na posiedzeniu komisji gospodarki usłyszeli ją koalicjanci, krytyka nie miała końca. Protestował też wiceprezydent Wojciech Krzyżek, który odpowiada za rewolucję śmieciową w Raciborzu. Wdraża ją od połowy ubiegłego roku nie czekając na wieści z parlamentu. Jego szef Mirosław Lenk uznał pomysł za interesujący ale wolałby sprawdzić go najwcześniej za rok, bo urząd przyjmuje już deklaracje mieszkańcow sporządzane w oparciu o stawkę 9 zł. Głowa miasta nie chce chaosu jaki wprowadziłaby zmiana. Ze spotkań na dzielnicach Lenk wie, że ta kwota wywoływała kontrowersje a jeszcze wyższa, na rok przed wyborami nie pomoże mu w pozyskiwaniu przychylności raciborzan. Jako członek PO nie sprzeciwia się koledze ale nie chce też drażnić miejskiego podatnika sięganiem mu głębiej do kieszeni.
W dyskusji nad propozycją Artura Jarosza padły ciekawe zdania na temat przyszłości. Niewykluczone, że Miasto wróci za rok do pomysłu z uzależnieniem wysokości opłaty za śmieci nie od liczby mieszkańców ale od zużywanej przez nich wody. Urząd dostrzega już kłopoty jakie niosą deklaracje śmieciowe. Raciborzanie ochoczo się wymeldowują i wątpliwe by na koniec marca było ich według oświadczeń aż 50 tys. A przecież na takiej liczbie oparto wysokość opłaty śmieciowej i specyfikację przetargu na wybór firmy, która wywiezie śmieci na wysypisko. Niższe wpływy z tego tytułu spowodują obciążenia dla budżetu miasta, bo przedsiębiorstwu trzeba będzie płacić wedle optymistycznych wyliczeń liczby ludności Raciborza.
Mariusz Weidner
Najnowsze komentarze