Poniedziałek, 29 lipca 2024

imieniny: Marty, Olafa, Beatrycze

RSS

Marks by się zdziwił. Wystawa w byłym opactwie w Rudach

19.02.2013 00:00 red

Beno Benczew przedstawia.

Czytelnicy zapewne pamiętają scenę z kultowej polskiej komedii „Miś” Stanisława Barei, w której węglarze rozmawiają o imieniu dla córki jednego z nich. „Chcemy jej dać bardziej nowocześnie. Jest takie jedno imię dobre dla dziewczynki: Tradycja...” i dalej cytuje wycinek z prasy: „Po ceremonii w pałacu ślubów państwo młodzi udali się do rady zakładowej, gdzie dostali wiązanki ślubnych kwiatów. Wszyscy wzruszeni faktem, że są świadkami narodzin nowej świeckiej tradycji.” Na to węglarz Stanisław Paluch mówi: „No, rzeczywiście” i pyta „To w związkach zawodowych im się narodziła”?

Tradycja

Właśnie tradycja, ukształtowane od wieków obyczaje, przywiązanie do wiary, stały na drodze budowniczym komunizmu. Dla Karola Marksa religia była „opium dla mas”, z kolei Włodzimierz Iljicz Lenin nazywał ją „rodzajem duchowej gorzałki”. Komunizm próbował stworzyć raj na ziemi, bez religii i wartości uniwersalnych, tworząc namiastkę piekła. „Najlepszemu z ustrojów” w Polsce przeszkadzał Kościół, który cieszył się olbrzymim zaufaniem i poparciem narodu. Ważnym narzędziem w walce z Kościołem i wiernymi była laicyzacja rozumiana jako proces zeświecczania różnych dziedzin życia. Jej efektem były zmiany w sferze publicznej, świadomości społecznej, czy w systemie wartości. W społeczeństwach wolnorynkowych laicyzacja dokonuje się także samoistnie, na skutek zmian cywilizacyjnych, zaniku sfery duchowej. W dawnym bloku sowieckim była ona sterowana przez partię, która próbowała usunąć religię zawłaszczając i tę sferę życia.

Do 7 marca 2013 r. w pocysterskim opactwie w Rudach prezentowana jest wystawa „Za Marksem bez Boga. Laicyzacja życia społeczno-politycznego w Polsce Ludowej w latach 1945 – 1989”. Ekspozycja składa się 35 dwustronnych paneli, podzielonych na tematyczno-chronologiczne moduły. Kolejne plansze ukazują tło polityczne i etapy laicyzacji. Tematykę paneli charakteryzują tytuły. Niektóre z nich to: Polska socjalistyczna – świątynia bez Boga, Apostołowie laicyzacji, Marksizm i leninizm – erzatz religii, Desakralizacja przestrzeni publicznej, Miasta bez Boga, Tysiąclatki i inne czyny społeczne, Obywatelska obrzędowość, Nadanie imienia – świecki chrzest, Pasowanie na młodzika – świecka komunia, czy Rocznice pożycia małżeńskiego.

I ślubuję ci wierność…

Na Polski grunt starano się także przeszczepić sowiecki zwyczaj, by po zawarciu związku małżeńskiego w USC młoda para udawała się pod jeden z komunistycznych pomników, by tam złożyć kwiaty jako hołd czy to żołnierzom broniącym ustroju, czy np. pod pomnikiem Walki i Pracy w Tychach. W Raciborzu mieliśmy również próbę zaszczepienia tej „nowej świeckiej tradycji”, gdy pod pomnik Matki Polki udawali się nowożeńcy z wiązankami kwiatów.

Ślubom cywilnym starano się nadać podniosły wymiar, okraszały je, w zależności od zawodu czy zamiłowań nowożeńców, szpalery tworzone przez górników, wioślarzy, harcerzy, wojskowych, członków ZMS. Czytelnicy pamiętają zapewne scenę z „Misia” Barei, gdy minister mówi do prezesa Ochódzkiego „Słuchaj Rysiu. Jak tyś brał ślub z Ircią, to mieliście nad głowami takie szable, pamiętasz? Chciałbym mieć też takie szable i ja.” Na ekranie widzimy szpaler szermierzy z podniesionymi szablami.

Przechodząc od planszy do planszy natrafimy na, niestety tylko jeden, raciborski akcent. Na jednej z fotografii większość raciborzan rozpozna wieloletniego kierownika Urzędu Stanu Cywilnego Adama Krawczyka. Tym razem fotograf sportretował go w Rybniku podczas uroczystego nadawania imienia nowo narodzonemu dziecku.

W PRL w trakcie takich uroczystości do USC udawali się rodzice z dzieckiem, honorowi opiekunowie, którzy mieli w intencji władz zastępować rodziców chrzestnych oraz najbliższa rodzina. Imię dziecka wpisywano do specjalnej księgi, rodzicom wręczano ozdobny odpis, specjalne życzenia z okazji urodzenia się dziecka, kwiaty oraz upominek. Często była to książeczka PKO dla dziecka z pierwszą wpłatą, która miała ułatwić życiowy start nowemu obywatelowi socjalistycznej ojczyzny.

W publikacji „Raciborzanie dwudziestolecia” autorka wspomnienia o Adamie Krawczyku Ewa Halewska-Karaśkiewicz odnotowuje, że kierownik raciborskiego USC chętnie wygłaszał prelekcje na temat świeckiej obrzędowości i szkolił w tym zakresie innych urzędników. Był również autorem scenariuszy takich uroczystości, zwracał w nich szczególną uwagę na oprawę muzyczną, budowanie nastroju czy użycie odpowiedniego słownictwa, pisał również artykuły o tej tematyce. Zwłaszcza śluby udzielane przez kierownika Krawczyka przez wielu raciborzan zostały zapamiętane i są nadal miło wspominane.

Na kolejnym z paneli, zatytułowanym „Przy dźwiękach międzynarodówki – ostatnie pożegnanie”, przedstawiono ceremoniał pogrzebowy. Dbano w nim o nadanie i tej  uroczystości szczególnych walorów estetycznych: warta honorowa przy trumnie, poczty sztandarowe i orkiestra, eksponowanie odznaczeń państwowych zmarłego, mowy żałobne. Zacytowany Antoni Michalak pisał w roku 1979 o laicyzacji w tym kontekście: „W pogrzebie świeckim żegna się zmarłego członka społeczeństwa, symbolicznie wyłącza się go ze składu socjalistycznego narodu polskiego i przenosi do społecznej tradycji. /.../ Pragnie się dla zmarłych zastępczej nieśmiertelności we wspomnieniach ludzkich”.

Złote gody

Autorki wystawy, z Biura Edukacji Publicznej katowickiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej Łucja Marek oraz Monika Bortlik-Dźwierzyńska, zwracają także uwagę na uroczystości jubileuszowe z okazji 25-lecia i 50-lecia pożycia małżeńskiego. W celu podkreślenia społecznego uznania dla trwałości małżeństwa, w uroczystościach 50-lecia biorą udział przedstawiciele miejscowych władz. Jubilaci  otrzymują medale „Za długoletnie pożycie małżeńskie”. W niektórych przypadkach organizowane były występy artystyczne z udziałem młodzieżowych zespołów.

Na panelu poświęconym obrzędowości związanej z wykonywanym zawodem czytamy: „Wiązała się z marksistowsko-leninowskim pojęciem pracy. Komunistyczni ideolodzy nadali jej bowiem wyjątkowe znaczenie. Praca miała być „gwarantem społecznego postępu” i „drogą do dobrobytu”. Dlatego też, wpisywano ją we wszelkie rytuały zawodowe. Wstępem do „świata pracy” było pasowanie na pracownika danego zawodu lub branży”.

Podróż w przeszłość

Wystawę mogli już zobaczyć m. in. mieszkańcy Katowic, Krakowa, Szczyrku, parafianie  kościoła św. Brygidy w Gdańsku. Do Rud prezentacja mogła już dotrzeć w zeszłym roku jednak wtedy nie udało się dopasować terminu do planów zespołu klasztorno-pałacowego. Jednak choć z opóźnieniem doskonale się stało, że jest ona dostępna, bo niezbyt często trafiają do nas tak ciekawe ekspozycje.

Jak trafnie zauważają autorki wystawy, laicyzacja w PRL dotyczyła sekularyzacji przestrzeni publicznej i prywatnej. Szeroko rozbudowane świeckie święta, obrzędy i obyczaje służyły afirmacji nowego ustroju, były niejako liturgią religiopodobnej ideologii, dlatego zamiennie nazywano je laickimi bądź socjalistycznymi. Mało kto wtedy zdawał sobie sprawę z trudno uchwytnych mechanizmów, którym byliśmy poddawani przez ideologów i funkcjonariuszy komuny. Rudzka wystawa uświadamia nam jak niepostrzeżenie komunizm wdzierał się w życie społeczne i prywatne. Mam nadzieję, że skłoni do refleksji o nieodległych czasach, które pozostawiły piętno, z którym zmagamy się do dziś. Młodym da nieczęstą szansę zrozumienia, w jakich czasach żyli ich rodzice i dziadkowie. Oby ta wystawa była kolejną z jaskółek zapowiadających stałe muzeum i cykliczne ekspozycje w byłym opactwie,  magicznym miejscu, które zostało odrestaurowane z taką pieczołowitością.

Zwiedzanie w każdą niedzielę w godz. 13.00 – 17.00 lub po potwierdzeniu rezerwacji na stronie internetowej: www.rudy-opactwo.pl

Beno Benczew

Adres do korespondencji: rcbh@tlen.pl

  • Numer: 8 (1084)
  • Data wydania: 19.02.13