Miłość kontra miłość?
Felieton Łukasza Libowskiego diakona, mieszkańca Studziennej, który w maju przyjmie święcenia kapłańskie.
Przed tygodniem rozpoczął się Wielki Post. Otworzyła go Środa Popielcowa. Zaraz dnia następnego były natomiast walentynki. Obserwowaliśmy tym samym zderzenie się dwóch światów. Więcej – uczestniczyliśmy i wciąż uczestniczymy w tym zderzeniu. W konfrontacji dwóch światopoglądów. Dwóch koncepcji życia. Dwóch wizji miłości.
Słodko, przesłodko
Po jednej stronie mamy walentynki. Choć chrześcijaństwem zainspirowane, całkowicie zeświecczone. Choć z religijnym potencjałem, zupełnie laickie.
Walentynki obchodzi się albowiem płytko. W komercyjnym szale. A wielu z nas, tak przecież racjonalnych, a przynajmniej za racjonalnych się uważających, tej walentynkowej gorączce, irracjonalnej zgoła, daje się porwać.
Obawiam się, że cała ta romantyczna czy quasi-romantyczna otoka nierzadko jest pusta. Że to bicie piany. I pieniędzy. Że nie przymnaża ona między zakochanymi uczucia. Wręcz przeciwnie.
Ascetyczna głębia
Co mamy po drugiej stronie? Wielki Post i miłość chrześcijańską. Jaka to miłość – nie dość, że chrześcijańska, to jeszcze wielkopostna?
To miłość, która nie gustuje w przepychu. Która bardziej niż celebrowanie samej siebie preferuje uczynek. To miłość, której owocem jest odpowiedzialność. To decyzja. Jedna i nieodwołalna decyzja oraz wierność tej decyzji. To stałość. Acz stałość dynamiczna. To nie ulotna emocja.
Miłość chrześcijańska wysoko stawia poprzeczkę (por. 1Kor 13). Jest sztuką, która, jak na sztukę przystało, domaga się kunsztu. Nie jest jednak niemożliwa. Jakkolwiek wymaga wysiłku.
Opcja trzecia
Ja podpisuję się pod chrześcijańską wizją miłości. Podpisuję się, pomimo iż przy święceniach diakonatu ślubowałem celibat. Wszakże celibat nie znosi obowiązku miłości. Ba, pogłębia go jeszcze. Jako diakon, a w przyszłości kapłan, mam kochać wszystkich. Wszystkich, a nie tylko niektórych.
Wybór miłości chrześcijańskiej nie musi oznaczać rezygnacji z miłości „walentynkowej”. Bynajmniej. Nie trzeba więc wybierać. Istnieje opcja trzecia. Jej sedno to proporcje. Najpierw miłość chrześcijańska. Potem „walentynkowa”.
Idzie o to, by odkryć głębię miłości. Czas pokuty stanowi ku temu dobrą okazję. W tej głębi czeka na nas Bóg.
Opinie oraz treści przedstawiają wyłącznie własne zdanie autorów i mogą, ale nie muszą odzwierciedlać poglądów redakcji.
Najnowsze komentarze