Szwedzka Victoria nad Odrą
Ikony raciborskiego sportu - Sławomir Szwed.
Ponad trzydzieści lat temu zakochał się w pływaniu i to właśnie tej dyscyplinie sportowej poświęca całe zawodowe życie. Przez ten czas, dzięki zdobywaniu wiedzy i ciągłemu doskonaleniu swoich umiejętności konsekwentnie pokonywał kolejne szczeble kariery. W 1997 r. został prezesem MKS – SMS „Victoria” Racibórz i z licznymi sukcesami na koncie zarządza nim do dnia dzisiejszego.
– Myślę, że podstawową rzeczą w każdym zawodzie jest chęć doskonalenia się i zdobywania wyższych kwalifikacji. Praca trenera czy prezesa nie jest tutaj wyjątkiem. Czasy się zmieniają, a ja zawsze mówię, że ten kto stoi w miejscu tak naprawdę się cofa – przyznaje Sławomir Szwed, który w raciborskiej szkole mistrzostwa sportowego pracuje od dwudziestu pięciu lat. – Można powiedzieć, że w tym roku w SMS-ie obchodzę „srebrne gody” – żartuje prezes. Gdy rozmawiamy o jego długiej działalności – nie tylko tej związanej z raciborskimi szkołami – co rusz się uśmiecha. Od razu widać, że kocha to co robi...
Zwyciężyło pływanie
Urodził się 9 września 1956 roku w Międzyrzecu Podlaskim jako drugie dziecko Wacława i Stanisławy Szwedów. Ma starszego brata oraz dwie młodsze siostry. Większość dzieciństw spędził w niewielkim Radzyniu Podlaskim. – Od najmłodszych lat uwielbiałem sport i radziłem sobie w nim całkiem nieźle, mimo tego, że nie odziedziczyłem talentu, ponieważ nikt w mojej rodzinie niczego nigdy nie trenował. No chyba, że sportem można nazwać łowiectwo, w którym znakomicie poczynał sobie mój tata – wspomina dawne czasy pan Sławomir, który przez dwadzieścia lat z powodzeniem podzielał pasję ojca – również nauczyciela. – Niestety, musiałem zawiesić strzelbę na haku, ponieważ zaczęło mi brakować czasu na takie hobby. Prawdziwą przygodę ze sportem młody Szwed rozpoczął od gry w piłkę nożną w Orlętach Radzyń Podlaski, po czym przeniósł się do Huraganu Międzyrzec. – Swoją krótką zabawę w futbol kończyłem w AZS Biała Podlaska pod wodzą znanego trenera ligowego GKS Bełchatów, Jana Złomańczuka oraz Józefa Starzyńskiego. Dzięki nim i swoim kolegom bardzo wiele się wtedy nauczyłem, a już na pewno poczułem smak rywalizacji. W tamtym czasie podlaski klub miał świetny zespół, który stawiał sobie II-ligowe cele – tłumaczy trener Szwed, którego drugą pasją w tamtym czasie była koszykówka. – Do dziś ją uwielbiam, dlatego pojawiam się w hali Rafako Arena, aby obserwować poczynania zawodników Dywyty w Brooklyn Basket Lidze. Kiedyś myślałem także o tym, aby w naszym mieście powstała III-ligowa drużyna koszykówki i cieszę się, że m.in. dzięki mojej inicjatywie, taki klub został utworzony – wtrąca nauczyciel. Pod koniec lat siedemdziesiątych nastoletni Sławomir Szwed, dostrzegając swoje zdolności do uprawiania sportu, postanowił rozpocząć studia wychowania fizycznego na kierunku nauczycielskim w warszawskiej filli AWF w Białej Podlaskiej. – Studia w stu procentach spełniły moje oczekiwania. Na AWFie spotkałem fantastycznych ludzi, wśród których największy wpływ na moje dalsze życie miało małżeństwo wykładowców, a w późniejszym czasie moich serdecznych przyjaciół: Sabiny i Bogdana Troszczyńskich. To właśnie oni zauroczyli mnie pływaniem i ratownictwem wodnym – przyznaje Szwed. Zauroczenie to w krótkim czasie przerodziło się w prawdziwe uczucie, a pan Sławek zaraz po studiach otrzymał pracę w Sportowej Szkole Podstawowej nr 15 w Kraśniku, gdzie nauczycielem i trenerem pływania był przez kolejne osiem lat. – Po roku 80. mocno rozwinięty był trend otwierania szkół sportowych. Nie chcieliśmy być gorsi i wspólnie z Bogdanem Adamkowskim tworzyliśmy w Kraśniku pierwsze klasy o profilu pływackim i lekkoatletycznym. Dzięki temu udało mi się wychować wielu świetnych zawodników, takich jak Artur Przywara, Zbigniew Szczerbik, Ewa Pakuła, czy Artur Zdunek. Współpraca z tymi młodymi ludźmi i ze wspaniałym sztabem trenerskim bardzo mnie satysfakcjonowała – mówi prezes Victorii i wspomina: momentami, w których wierzyłem, że trening pływacki ma sens i pozwala spełniać marzenia były tryumfy moich zawodników na arenie krajowej a także wyjazd z polską reprezentacją juniorów – w tym ze Zbyszkiem Szczerbikiem – do stolicy Korei Północnej – Phenianu w 1987 roku na Zawody Przyjaźni organizowane dla państw bloku socjalistycznego. W tamtych latach dla mało znanego trenera i zawodnika z Kraśnika była to olbrzymia nobilitacja i źródło motywacji do jeszcze cięższego wysiłku.
Współpraca z Paczyńskim
Propozycję pracy w raciborskim SMS-ie Sławomir Szwed otrzymał poniekąd dzięki swoim wychowankom. Szkoła chciała bowiem „ściągnąć” do siebie Artura Przywarę i Zbigniewa Szczerbika. Ci jednak wybrali poznańską placówkę (jednak jak się później okazało, po dwuletnim pobycie tam, przeszli do SMS-u Racibórz). Ówcześni dyrektorzy Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Raciborzu: Kazimierz Stępień i Mieczysław Tysper skupili wtedy całą swoją uwagę na trenerze wspomnianych pływaków. – Z propozycją pracy zadzwonili w momencie gdy wspólnie z młodzieżą z Kraśnika byłem na zgrupowaniu w Piszu. Zaskoczyli mnie ponieważ od momentu, gdy starali się o moich wychowanków, minął rok – wspomina. Po konsultacjach z rodziną i przyjaciółmi, pan Szwed postanowił przyjąć trenerską posadę i od 1 października 1988 r. był już nauczycielem w raciborskiej placówce. – Moim wzorem i autorytetem od lat młodości był trener Wisły Puławy, a dziś wychowawca najlepszego polskiego pływaka, Konrada Czerniaka – Ryszard Kowalczyk. Rysiek na początku lat 80-tych pracował w raciborskiej SMS dwa lata i myślałem, że ja także po sprawdzeniu się w roli trenera starszej młodzieży wrócę do rodziny. Te dwa lata zamieniły się jednak w... dwadzieścia pięć – mówi z zadowoleniem pan Sławomir. SMS w Raciborzu był pierwszą powstałą w Polsce tego typu placówką. Utworzono ją trzy lata przed Igrzyskami Olimpijskimi w Moskwie, dlatego na brak utalentowanych sportowców trenerzy nie mogli narzekać. – Miałem to szczęście, że w drugim roku mojej pracy w SMS-ie, do szkoły zawitał – jak się później okazało – najgenialniejszy z moich wychowanków, Artur Paczyński. Spędzałem z nim całe dni, a godziny katorżniczej pracy przynosiły wspaniałe efekty: medale i rekordy Polski, dwukrotny start w finałach „A” Mistrzostw Europy Juniorów w Dunkierce i Antwerpii oraz występy w Pucharach Świata. Jego rodzice – z którymi miałem doskonały kontakt – prosili mnie abym przy okazji go wychował, ponieważ spędzam z nim więcej czasu niż oni. Ja i tak zawsze wychodziłem z założenia, że zadaniem trenera jest nie tylko zrobienie z zawodnika sportowca, ale przekazanie mu pewnych wartości i zasad. Rzadko zdarza się sytuacja, gdy szkoleniowiec prowadzi danego zawodnika od jego pierwszego kontaktu ze sportem, aż do uzyskania przez niego mistrzostwa sportowego. Mnie z Arturem Przywarą, Zbyszkiem Szczerbikiem i częściowo z Arturem Paczyńskim połączyła właśnie taka przygoda, a jej zwieńczeniem było zdobycie przez Paczyńskiego – już jako studenta warszawskiej AWF – wicemistrzostwa Europy na 200 m stylem klasycznym, w Rostocku w 1996 r. Pamiętam także, że na tych samych zawodach wysokie, czwarte miejsce zajął mój drugi wychowanek – jeszcze z czasów Kraśnika i SMS-u – Artur Przywara – cieszy się prezes i dodaje: szkoda tylko, że Artur Paczyński nigdy nie pojechał na igrzyska olimpijskie, które są marzeniem i celem każdego sportowca i trenera. Miał oczywiście możliwość, ale w eliminacjach do IO w 1996 r. trafił mu się słabszy dzień i zamiast niego pojechał Marek Krawczyk, który w olimpijskim starcie zajął doskonałe piąte miejsce.
Chwile grozy
Wszystko w raciborskiej szkole i klubie układało się dobrze, do momentu, gdy „przyszła” wielka woda. – Pamiętam, że gdy zalewała Racibórz byłem na zgrupowaniu w Puławach i z wielkim bólem oglądałem w telewizji to co się tutaj dzieje. Powódź zabrała dosłownie wszystko, a my przeżyliśmy horror. Widok zniszczonego sprzętu i sal był traumatyczny, jednak wiedzieliśmy, że musimy to wszystko jak najszybciej doprowadzić do użyteczności. Wspólnymi siłami – pracowników oraz grona pedagogicznego szkoły jak i przyjaciół – po czterech miesiącach remontu i modernizacji mogliśmy już trenować na swojej pływalni. Wtedy stanęliśmy przed kolejnym trudnym wyzwaniem, ponieważ zdecydowano się na organizację w naszej szkole Centralnej Inauguracji Roku Szkolnego i Sportowego. Wszyscy niesamowicie się wtedy zmobilizowaliśmy, można powiedzieć, że byliśmy niezniszczalnym zespołem pod kierunkiem dyrektora Stanisława Zbroi. W ciągu krótkiego okresu czasu przygotowaliśmy uroczystość, na której pojawiły się później najważniejsze osoby w kraju: premier –Włodzimierz Cimoszewicz, minister oświaty – Jerzy Wiatr czy minister sportu i turystyki – Stefan Paszek. Muszę powiedzieć, że naszą inicjatywę bardzo wspierała ówczesna kurator oświaty Krystyna Sowa oraz Wojciech Nazarko, bez pomocy których inauguracja by się po prostu nie odbyła – podkreśla Szwed, dla którego rok 1997 był niezapomniany, także z powodu mianowania go na funkcję prezesa „Victorii” Racibórz. Wcześniej, przez cztery lata pełnił rolę wiceprezesa klubu, był także wicedyrektorem ds. sportu oraz koordynatorem sekcji pływackiej. – Sprowadzaliśmy wtedy wielu zdolnych pływaków z całego kraju m.in. z Zielonej Góry, Wrocławia, Łodzi, Lublina, Białegostoku, Białej Podlaskiej, Stargardu Szczecińskiego czy Koszalina. Tak silna reprezentacja pływaków w 1999 r. zdobyła – chyba najcenniejszy w historii szkoły laur – pierwsze miejsce w prestiżowej Lidze Szkół Mistrzostwa Sportowego – wspomina. Pan Szwed przyznaje, że rola trenera nie sprowadza się tylko i wyłącznie do tego, aby szkolić pływaków, lecz także organizować dla nich różnego rodzaju zawody i koordynować ich rozwój. – Organizowaliśmy w tamtym czasie pływackie mistrzostwa Polski, Grand Prix Polski, mistrzostwa Śląska oraz zawody lokalne. Zawsze podkreślano wzorową organizację tych imprez – podkreśla. Sam działa na wielu płaszczyznach sportowego życia, za co od wielu lat nagradzany jest licznymi odznaczeniami i medalami. – Uwielbiam brać udział w społecznych inicjatywach oraz pomagać adeptom sportu w rozwijaniu ich pasji. Zawsze też, jako ogromny zaszczyt brałem sobie współpracę z raciborskimi mediami, poprzez które starałem się propagować sport. W swoim dorobku mam też kilkanaście publikacji z zakresu obszaru sportu i jego pochodnych, a także wydawnictwo książkowe o historii MKS – SMS „Victoria” Racibórz. Jeżeli chodzi o nagrody, które otrzymuję, to są one na pewno wielkim wyróżnieniem i motywują mnie do dalszej pracy. Najważniejszą z nich – szczególnie dla nauczyciela – jest medal Komisji Edukacji Narodowej. Wyróżniony zostałem także najwyższym odznaczeniem sportowym, Złotym Medalem Za Zasługi dla Sportu. Ja jednak ponad te wszystkie odznaczenia stawiam rzeczy niematerialne takie jak uśmiech i zadowolenie zawodnika, i to, że łączy mnie przyjaźń z nietuzinkowymi ludźmi. Dużym wyróżnieniem dla mnie jest na przykład odwiedzanie mnie przez byłych zawodników lub kontakty telefoniczne i mejlowe z nimi – mówi z rozbrajającym uśmiechem. Prezes Szwed uhonorowany został także przez prezydenta Raciborza i starostę powiatu raciborskiego. W 2010 roku otrzymał tytuł Wolontariusza Roku. – Wszystko to robię z miłości do sportu i młodzieży, które są od zawsze moim oczkiem w głowie. Cieszę się, że jako prezes raciborskiej „Victorii” od wielu już lat mam zaszczyt współpracować z Klubem Olimpijczyka „Sokół” i klasami sportowymi w SP nr 15. Jestem także pomysłodawcą i organizatorem edukacyjno-sportowej wymiany raciborskiej młodzieży z osobami z niemieckiego Werdhol, a od kilku lat Moskwy i Kowna, a także – wspólnie z ZNP – Balu Sportowców i Nauczycieli – tłumaczy.
Spotkanie z Dudkiem
– Największym sukcesem życiowym są dla mnie bez wątpienia moje dzieci, z których jestem bardzo dumny. Dwudziestodziewięcioletnia Ilona ukończyła AWF w Krakowie i jest trenerką pływania w SMS-ie Kraków, natomiast Emil naucza w Zespole Szkolno-Przedszkolnym nr 2 na Ocicach. Cieszę się, że wybrali taką drogę życiową i że są kontynuatorami rodzinnych, nauczycielskich tradycji – nie kryje prezes i dopowiada: Jeżeli chodzi o pracę w SMS Racibórz, to niczego nie żałuję i mam już pomysły na kolejne wyzwania. Mimo tego, że cały dzień prezes Szwed poświęca pracy, znajduje także czas na powrót do młodzieńczych pasji jakimi są piłka nożna i koszykówka. – Co prawda już nie jako zawodnik, ale jako obserwator pojawiam się na meczach Brooklyn Basket Ligi i III ligi. Od czasu do czasu podziwiam także grę kobiecej drużyny RTP Unii Racibórz. Z zagranicznych klubów uwielbiam Liverpool, a to z tego powodu, że kiedyś wspólnie z młodzieżą miałem możliwość spotkać się na Anfield Road z Jerzym Dudkiem. Stadion, jak i pokora Jurka, zrobiły na mnie ogromne wrażenie – mówi Sławomir Szwed. – W ogóle wszyscy wielcy sportowcy, których spotkałem, to tak naprawdę skromni i sympatyczni ludzie – dodaje jedna z ikon raciborskiego sportu.
Wojciech Kowalczyk
W kolejnym numerze sylwetka Arkadiusza Nowackiego
Najnowsze komentarze