Trybun ludu górnośląskiego
Losy pomnika Arki Bożka, który wpisał się w krajobraz Raciborza równie mocno jak Matka Polka, wciąż nie są znane. Dziś przypominamy postać słynnego markowiczanina w biogramie, przygotowanym przez nieżyjącego już Ryszarda Kincla, który ukazał się w książce „Raciborzanie Tysiąclecia”.
Arkadiusz (Arka) Bożek urodził się 12 stycznia 1899 r. w Markowicach (obecnie dzielnica Raciborza). Był rolnikiem, działaczem narodowym i chłopskim. Pochodził z rodzin zasiedziałych od wieków w Markowicach i okolicy, jego ojcem był Karol, matką Bernardyna zd. Sławik. W dzieciństwie mówił po morawsku i po polsku, ukończył niemiecką szkołę podstawową, dokształcał się w szkole wieczorowej, ale jego drogą do polskości stało się niemieckie wydanie „Krzyżaków”.
W 1910 r. wraz z ojcem uczestniczył w odsłonięciu pomnika grunwaldzkiego w Krakowie.
Znudzony pracą w gospodarstwie, po wybuchu I wojny światowej, w wieku 17 lat wstąpił ochotniczo do wojska niemieckiego, na froncie zachodnim został czterokrotnie ranny, za odwagę awansował do stopnia sierżanta i w kontaktach z socjalistami nabrał lewicowych przekonań. Po powrocie z wojny oddał się pracy społecznej w kółkach rolniczych, był współorganizatorem spółdzielni „Rolnik” w Raciborzu.
Po wybuchu I powstania śląskiego włączył się do niego, uczestniczył też w III powstaniu jako organizator służby sanitarnej. Przed plebiscytem żywo agitował za Polską, po powstaniu w 1922 r. Związku Polaków w Niemczech został jego aktywnym działaczem, ukończył kurs prelegentów ZPwN, w 1928 r. został urzędującym wiceprezesem Dzielnicy 1 (opolskiej) ZPwN, niedługo później opublikował w Markowicach (!) broszurę „Co chłopa boli na Śląsku Opolskim”. Bardzo aktywnie działał w Polsko-Niemieckiej Komisji Mieszanej do Spraw Górnego Śląska, gdzie niekiedy wbrew stanowisku polskiego MSZ, bronił ludu śląskiego przed bezprawiem.
Po likwidacji komisji napisał głośną broszurę „Po 15 lipca 1937?”. Już wcześniej, podczas posłowania do opolskiego Landtagu (sejmiku krajowego), gdzie ostro walczył z posłami centro-nacjonalistycznymi, Niemcy rozpętali nagonkę przeciwko swemu głównemu wrogowi na Górnym Śląsku, włączyli do niej nacjonalistyczną prasę, szydzące ulotki i pocztówki. W tej trudnej sytuacji nawet polski konsulat w Opolu, przestraszony jego odwagą, nie zawsze bronił orędownika polskości, świetnego mówcy, „trybuna ludu górnośląskiego”. Toteż utrudniano życie jemu, rodzinie, napadano na dom; terror jeszcze wzrósł gdy w 1933 r. doszli do władzy hitlerowcy i do walki z polskością włączono wszystkie organizacje. Nastąpiły ciężkie lata w jego życiu, lecz w działalności narodowej nie ustępował ani o krok. Przemawiał na sejmikach dzielnicowych ZPwN w: Raciborzu, Olsztynie, Westfalii, Babomojskiem, Kwidzyniu, wygłosił znamienne przemówienia na I Kongresie Polaków w Niemczech w 1938 r., na III Zjeździe Polek Śląska Opolskiego, po czym omówił zjazd w radiu Katowice. Nazajutrz wezwano go do gestapo i z dniem 31 XII 1938 r. wydalono z prowincji śląskiej, nakazano zamieszkać w głębi Rzeszy. Wyjechał do Berlina, gdzie zaopiekował się nim ZPwN. Tam zajmował się publicystyką, lecz gdy dokonano nań zamachu, w czerwcu 1939 r. schronił się w Polsce.
Po wybuchu wojny dotarł przez Rumunię do Francji. W Paryżu został członkiem Rady Narodowej RP, pojechał z polską misją do USA; po kapitulacji Francji dostał się do Londynu, gdzie nadal zasiadał w Radzie Narodowej, pracował w Komisji Zagranicznej i kilku innych, krytycznie oceniał konserwatystów.
Po wojnie w czerwcu 1945 r. powrócił do Polski. Został mianowany wicewojewodą śląskim, zastępcą gen. Aleksandra Zawadzkiego. W tym czasie bronił Ślązaków przed prześladowaniami, włączył się do ruchu ludowego, w PSL, potem SL, został posłem do Sejmu Ustawodawczego. W latach stalinizmu został odwołany ze stanowiska wicewojewody, odsuwano go od działalności publicznej, gdyż rzekomo „popierał bogaczy wiejskich”, „negatywnie oceniano działalność w Londynie” itd. W1953 r. był krótko prezesem Powszechnej Spółdzielni Handlowej w Raciborzu, potem posłano go na emeryturę. Jego „Pamiętniki” opublikowane w 1957 r. otrzymały I nagrodę tygodnika „Polityka”. Zmarł 29 XI 1954 r. w Katowicach.
Ryszard Kincel
Zapraszamy do wzięcia udziału w akcji społecznej „Kto przygarnie Bożka”. Na portalu nowiny.pl można głosować w sondzie i zgłaszać swoje propozycje nowej lokalizacji pomnika Arki Bożka.
Ojciec raciborzanina Krzysztofa Karaśkiewicza – Janusz Karaśkiewicz, 93-letni emerytowany lekarz z Koszalina, był kierowcą Arki Bożka, ówczesnego wicewojewody śląsko-dąbrowskiego w latach 1946 – 1947. Zapamiętał go jako jowialnego, skłonnego do uśmiechu, pełnego energii mężczyznę w średnim wieku. Wyjazdy służbowe trafiały się o każdej porze dnia i nocy. Bożek zawsze był skromny, uczynny, miły, nigdy nie okazywał swojej wyższości nad podwładnymi.
Najnowsze komentarze