List do redakcji
Nieścisłości w „Opowieści o biskupie tułaczu”.
Pragnę podziękować redaktorowi Nowin Raciborskich za opublikowanie artykułu: „Opowieść o biskupie tułaczu” autorstwa Ryszarda Frączka, na okoliczność 120 rocznicy urodzin ks. abpa Józefa Gawliny. Do tej opowieści wkradły się nieścisłości, które pragnę sprostować.
Alfons Zgrzebniok żył w latach 1891 – 1937 i był wicewojewodą śląskim (a nie białostockim), komendantem I i II powstania śląskiego. Alfons Zgrzebniok razem z Józefem Gawliną we dwójkę, przyznali się, jedyni na 500 uczniów, do tego, że w ich domu mówi się po polsku. Za ten fakt byli prześladowani w Królewskim Ewangelickim Gimnazjum w Raciborzu (str. 17 książki o wspomnieniach Józefa Gawliny).
U uczniów, w ich stancjach a nawet domach dokonywano przeszukiwań, by znaleźć polskie książki. Za posiadanie książek polskich groziło wydalenie ze szkoły. Ani razu, podczas takiej inspekcji u Józefa Gawliny nie znaleziono książek polskich. Nigdy też Józefa Gawlinę nie wydalono z Gimnazjum. Oddajmy głos Gawlinie: Przy tej sposobności (bytności Gawliny u dyrektora Gimnazjum Schwarza) powiedział mi jednak, że moja pozycja w Raciborzu jest nie do utrzymania. Konferencja profesorów nie zdecydowała się jednak na wydalenie mnie, natomiast wystąpiła z ofertą, abym gimnazjum opuścił dobrowolnie i przyrzekła mi wyrobione już stanowisko sekretarza sądu, bez egzaminu nawet. Zdałem jednak egzamin i opuściłem Racibórz by poszukać innej uczelni. W sześciu gimnazjach nie przyjęto mnie mimo dobrego świadectwa (powodem był wilczy bilet), aż dopiero w nowo formującym się gimnazjum w Rybniku REFUGIUM PEECATORUM (ucieczka grzeszników) znalazłem przytułek.
Maturę Gawlina zdał w 1914 r. (str. 18 i 19 wspomnień Gawliny). Zdanie matury pozwoliło Gawlinie kontynuować dalsze plany w kształceniu się, też nie bez przeszkód. 0 tym możemy już przeczytać we wspomnieniach Gawliny i w artykule napisanym przez Ryszarda Frączka.
Leon Wachowski
Najnowsze komentarze