środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Lepiej już było

04.12.2012 00:00 red

Wraz z rozwojem placówek trzeba zmagać się z coraz to nowymi problemami, twierdzą szefujące raciborskim organizacjom pozarządowym panie, które podczas powiatowej komisji zdrowia przedstawiły troski, potrzeby i oczekiwania wobec powiatu przy realizacji zadań z zakresu pomocy społecznej i ochrony zdrowia.

Największym problemem „Persony” – Stowarzyszenia na rzecz Promocji i Ochrony Zdrowia Psychicznego jest brak wsparcia przez powiat raciborski działań na rzecz osób z zaburzeniami psychicznymi. Prezes Halina Rycerz-Kuliga uważa, że ta ważna działalność nie jest uwzględniona w powiatowej strategii rozwiązywania problemów społecznych, a jeżeli już to bardzo marginalnie, ponieważ w poprzedniej strategii została skreślona przez radnych. Tymczasem możliwość powoływania się na tę strategię pomaga w ubieganiu się o środki wojewódzkie i ministerialne.

– Jeśli takiego zapisu nie ma, to musimy tworzyć dodatkowe dokumenty, które potwierdzają potrzebę funkcjonowania na terenie powiatu raciborskiego takiego ośrodka, jak nasz – twierdzi prezes „Persony”.

Przed kilkoma laty powiat wspierał to zadanie finansowo, dlatego członkowie komisji zastanawiali się, czy obecnie również należy to do jego obowiązków, a wicestarosta Andrzej Chroboczek przyznał, że kwestia łożenia na ten cel znajduje dość oględny zapis wśród zadań powiatu.

„Maja” musi być monitorowana

Z coraz większymi problemami swych mieszkanek w Centrum Matki z Dzieckiem „Maja” uporać musi się również prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Człowieka „Tęcza” Alina Litewka-Kobyłka. Po raz pierwszy w działalności tej organizacji konieczne było np. zgłoszenie faktu prawdopodobnej przemocy matki wobec dziecka.

– Stopień komplikacji losów naszych podopiecznych jest tak duży, że przy obecnych środkach nie jesteśmy w stanie zapewnić im całodobowej opieki. Zdarza się też, że partnerzy mieszkanek „Mai” nachodzą je i straszą, dlatego w ośrodku potrzebny byłby monitoring – przekonywała szefująca stowarzyszeniu.

Do pomysłu, który mocno poparł przewodniczący powiatowej komisji zdrowia Marceli Klimanek, przychylił się wicestarosta Andrzej Chroboczek, który obiecał „znaleźć” w budżecie potrzebne pieniądze np. w formie dotacji na konkretne zadanie.

Rozwiązania wymagałby również problem miejsc noclegowych dla bezdomnych kobiet w okresie zimowym. Noclegownia na ul. Wiejskiej, jak przypomniała prezes Alina Litewka-Kobyłka przeznaczona jest wyłącznie dla mężczyzn i umieszczanie tam kobiet może być co najmniej ryzykowne. W „Mai” jest wprawdzie jedno miejsce rezerwowe, ale uzasadnione wątpliwości budzi przyjmowanie do ośrodka z małymi dziećmi osób niewiadomego pochodzenia. Z drugiej strony, zimą wybiera się mniejsze zło i przyjmuje się bezdomne kobiety, choć zawsze po konsultacji z ośrodkiem pomocy społecznej. Ponieważ do tej pory były to pojedyncze sytuacje może okazać się, że stworzenie noclegowni dla kobiet będzie droższe niż realizacja całego programu.

Przewodniczący Marceli Klimanek twierdził jednak, że konieczne jest oddzielenie dzieci od bezdomnych. – Jeśli gminy nie radzą z sobie ze swoimi zadaniami, do których należy rozwiązywanie problemów bezdomności i obarczają nimi „Maję”, powinny wesprzeć ją również finansowo – uważa. Problem jest natomiast z ustaleniem, z której gminy pochodzi bezdomna kobieta, bo w większości są to osoby bez adresu.

Nieprzystosowane do życia w grupie

O dzieciach trudnych i zdemoralizowanych w placówkach opiekuńczo-wychowawczych mówiły dyrektor Stowarzyszenia „Otwarte serce dzieciom” w Kuźni Raciborskiej Magdalena Strzelczyk i przełożona Domu Zakonnego Zgromadzenia Córek Maryi Wspomożycielki w Pogrzebieniu s. Rozalia – Teresa Krzyżewska.

Przełożoną niepokoi, że do pogrzebieńskiej placówki przychodzi coraz więcej dzieci z zaburzeniami psychofizycznymi. Ponieważ nie jest to ośrodek resocjalizacyjny, pozbawione są one tam specjalistycznej opieki. Siostra Rozalia uważa, że kierowanie dzieci z zaburzeniami do placówek wychowawczych ma negatywny wpływ na ich harmonijną pracę, gdyż zamiast tworzyć klimat bezpieczeństwa naraża małych mieszkańców na dodatkowe stresy ze strony trudnych rówieśników.

– Rozumiem, że sądy – aby dać dzieciom szansę – wolą je kierować do placówek szkolno-wychowawczych, a nie do rodzin zastępczych, które nie poradzą sobie z ich problemami. Burzy to jednak porządek w samej placówce – twierdzi.

Siostra Rozalia uważa, że potrzebny byłby ośrodek, któr zająłby się dziećmi mniej dostosowanymi do życia wspólnotowego.

(ewa)

  • Numer: 49 (1073)
  • Data wydania: 04.12.12